Rozdział 26

199 11 18
                                    

Tak jak wspominałam wcześniej. Ten miesiąc ma okres. Naprawdę wczoraj myślałam, że pogoda dzisiejsza będzie zarówno tak samo piękna jak wczoraj. Jednak myliłam się. Dziś leje jak cholera, i sama parasolka nie pomaga. Wprost komedia. Uważam, że ten miesiąc idealnie by się nadawał do jakiejś komedii.

— Mamo, co mam ubrać? — Spojrzałam na blondynkę, która czekała aż podam jej jakiś zestaw na wyjście do przedszkola.

— Na komodzie położyłam ci ubranka. Poradzisz sobie? — Blondynka pokiwała głową i zawinęła do pokoju. Jak ojca i matkę kocham, ale ona kiedyś tak wyryje, że całe panele podłogowe pójdą się rypać.

Przeszłam do swojego pokoju gdzie ubrałam się adekwatnie do pogody. Oczywiście rano zaliczyłam wizytę na balkonie, aby obczaić rzeczywisty stan pogody. A tak swoją drogą to zaczęłam się zastanawiać, dlaczego jeszcze nie urządziłam tego balkonu.

Ubrane i gotowe do wyjścia opuściliśmy mieszkanie zjeżdżając na parter i kierując się do auta.

Po naprawdę chwili ucałowałam Lenę i zostawiłam ją w przedszkolu przez chwilę rozmawiając jeszcze z Karoliną.

— To, dlaczego opuszczasz to przedszkole? — Zapytałam, kiedy wyszłyśmy już na ulicę. Dziewczyna Uśmiechałam się ciepło i założyła ręce na brzuch, a następnie się uśmiechała. — O mój Boże jesteś w ciąży? — Zawołałam z uśmiechem. Dziewczyna pokiwała głową na znak, że tak, a ja zaczęłam się śmiać i mocno ją przytuliłam. — O jej gratulacje. Super! Który już miesiąc, tydzień?

— Siódmy tydzień. Mamy zamiar urządzić przyjęcie z tej okazji. Może wpadniesz? Urządzamy je w tą sobotę. — Uśmiechnięta m9wola w moją stronę.

— Z miła chęcią, ale w ten weekend mamy ślub taty Leny. Niestety się nie pojawię. — Z przykrością odmówiłam. Z miłą chęcią poszłabym na tą urodzinową imprezę, jak na ten cały ślub.

— Szkoda, ale zawsze możesz wpaść na dniach. Muszę już lecieć mam lekarza za godzinę. Wpadnij na dniach. — Oznajmiła i mnie mocno przytuliła.

— Jasne. Na pewno przybędę.

Jak dożyje

*

Oprócz tłoku i nawału pracy nic szczególnego się nie działo. Nawet nie miałam czasu, a u wyjść z dziewczynami na lunch tak też nic dziś nie jadłam oprócz wypiciu jednego kubka kawy. Odebrałam Lenę i tak jak też mieliśmy zrobić odebraliśmy dziś tą przeklętą sukienkę na ślub Dawida. Boże, dlaczego ona idzie w takiej ładnej sukience na ślub tej zołzy.

Przyznaj się. Chciałbyś być na jej miejscu, co?

Nie no, co. Pff nieprawda!

— Mamo, a twoja sukienka? W jakim pójdziesz? — Dziewczynka zapytała. Popatrzyłam na nią w lusterku, a ta intensywnie na mnie patrzyła. Jak ja kocham jej oczy. Jak ja ją bardzo kocham.

— Moją już jest w szafie. Nie kupowałam nowej. — Stwierdziłam, zgodnie z prawdą. Nie szczególnie miałam ochotę na wydawanie pieniędzy w nową kreacje skoro miałam ich tak dużo w szafie.

— Pokażesz mi ją? — Zaśmiała się i zrobiła słodką minę. Pokręciłam rozbawiona głową na jej minut. Coś czuję, że to będzie niezła aktorka. Chciałabym żeby nią była. Jestem zdania, że każdy wybiera sam, kim chce być w przyszłości. Jednak będąc w ciąży z tą małą piłką, bardzo często chodziłam z Sarą do teatru albo sama kropka Nigdy nie podejrzewałam, że tak będę spędzała swój wolny czas, jednak Przyznam szczerze, że bardzo zainteresowała mi się szczegółów szczególnie teatrem. Ostatnim czasem nie miałam zbyt niedużo możliwych sytuacji, aby skorzystać z tej atrakcji, tak na pewno kiedyś będę chciała z nim zabrać tego małego słodzika. I coś czuję, że jeżeli d małej kochanej dziewczynce, która właśnie siedzi za mną i śmiej się ze mnie trochę z moich, jakże niewydarzony ich miny, spodoba się ta sztuka — byłaby naprawdę dobra aktorką.

Kilka tamtych dniWhere stories live. Discover now