Rozdział 16

215 8 13
                                    

Chciałam wiele. Chciałam dużo i może aż za dużo. Ale dlaczego nie mogłam dostać tego czego chciałam? Dlaczego życie tak bardzo to wszystko komplikowało? Może ja tego nie chciałam, ale ono i tak nie słuchało i robiło co chciało, nie pytając o zdanie.

Usiadłam na wygodnym fotelu lekko, uśmiechając się do kobiety siedzącej za biurkiem.

- Ma pani zastrzeżenia co do przeprowadzki pani dziecka. Dlaczego?- kobieta, poprawiła swoją czarną marynarkę wpatrując się we mnie.

- Dobrze pani zaznaczyła. Mojego dziecka- uśmiechałam się krótko na co kobieta nie odpowiedziała- Uważam, że wyrok nie został słusznie przedstawiony. Sędzia nie podszedł do tej sprawy od dwóch stron. Chcę rozpatrzenia tej sprawy przez innego sędzię- zażądałam na co kobieta z szokiem spojrzała na mnie. Zapewne podejrzewała, że przyjdę z płaczem. Nie, na płacz nie ma czasu. To może później.

- Za trzy dni pani dziecko wraca do pani. Dlaczego dopiero teraz do nas pani przyszła , a nie zaraz na drugi dzień?- jej pytanie śmieszyło mnie. Dlaczego nie poszłam? Bo nie byłam w stanie. Powinno być to dla niej oczywiste.

- Przeżyłam to bardzo. Nie byłam gotowa psychicznie na postawienie jakiegokolwiek kroku w tej sprawie- oznajmiłam, zgodnie z prawdą.

Nie płakałam już tak często jak wtedy czy też nie dostawałam napadów paniki. Było normalnie ale myśl, że chłopak będzie mógł zostawić sobie blondynkę na stałe- przeraża mnie. Nie chcę tego. Jestem bardziej jak pewna, że w jakimś stopniu - prawdopodobnie dość sporym, dziewczyka jest po stronie bruneta. Zdziwiłby mnie fakt gdyby było inaczej. Dawid ma talent oczarowywania, co mu zdecydowanie wychodzi. I właśnie też prawdopodobnie użył tych swoich wspaniałych sił na Lenie.

- Rozumiem- spojrzała w stertę papieru i coś zanotowała- Dam pani znać do kilku dni. Postaram się wykonać pańską proźbę- z tymi słowami wstaliśmy od stołu, podając sobie ręce. Uśmiechłam się przyjaźnie i podziękowałam kobiecie. Rzuciłam głośne dziękuję i wyszłam z gabinetu.

Mam szczerą nadzieję, że to się uda. Bo jeśli nie to ja tego nie wytrzymam.

*

- Ja nie wytrzymam. Mówcie co chcecie to nie jest możliwe, abym dotrzymała tych trzech dni- Sara histerycznie chodziła po salonie, ciągnąć za swoje wypielęgnowane włosy. Szkoda mi ich było. Musiały znosić katorgę, kiedy dziewczynę dopadał stres lub inna emocja.

- Sara ja dam radę, więc i ty dasz radę- oznajmiłam, na co pokiwała głową i usiadła na kanapie. Przetarłam dłonią twarz i z głośnym westchnieniem zostawiłam ją samą. Dziewczyna też to przeżyła. Może nie tak bardzo jak ja, ale przeżyła. Upijała się często. Przynajmniej co drugi dzień leżała w pokoju z butelką jakiegoś trunku, który był do połowy, a nawet i więcej opróżniony. Ja w alkoholizm nie popadłam. Na szczęście bo znając moje szczęście wylądowała bym na odwyku. Zamknęłam drzwi do pokoju i spojrzałam na zegar. Ósma dwanaście. Miałam się dziś spóźnić do pracy. Od dwóch dni postanowiłam tam wrócić, jednak myśl, że spotkam tam Fabiana nie pomagała mi w tym. Jednak Van i Natalia dały mi znać, że jest na jakimś wyjeździe od tygodnia i go nie ma. Z resztą gdybym go zobaczyła to na dzień dobry przywitała bym go mocnym akcentem w policzek. I w cale nie mówię tu o pocałunku, a czymś gorszym. To wszytko było popieprzone.

Rodzice dowiedzieli się kilka dni temu, że Lena jest u Dawida. Nie byłam w stanie sama im tego powiedzieć, dlatego też zrobiła to Sara. Załamali się słysząc też w jakim byłam stanie, a wtedy nie było jeszcze tak dobrze. Jednak nie przyjechali i był im za to wdzięczna. Nie wytrzymałabym gdyby ktoś mi stał cały czas nad uchem i mówiły słowa, której treści wprost nienawidziłam.

Kilka tamtych dniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz