Rozdział 11

253 14 13
                                    


Ah, te poniedziałki. Stęskniłam się za porannym budzikiem!

Co za ironia.

Wstałam z łóżka ze szczerym grymasem idąc w stronę pokoju Leny. Obudziłam dziewczynkę, a następnie wyszłam z jej pokoju. Ogarnęłam się w łazience i ubrałam. Założyłam bluzę w kolorze musztardowym i do tego czarne rurki z wysokim stanem. Wróciłam do pokoju dziewczynki gdzie pomogłam się jej ubrać.

Gotowe zabrałyśmy swoje rzeczy i wyszłyśmy z domu. Odwiozłam dziewczynkę do przedszkola gdzie z radością wróciła o koleżanek od razu zaczynając się z nimi bawiąc.
Ruszyłam do biura martwiąc się, że nie zdążę co było prawdopodobne. Weszłam do budynku równo o ósmej witając starszą kobietą i zamieniając kilka słów z Fabianem. Weszłam do pokoju gdzie Natalia opierała swoją głowę o blat biurka, a Vanesse najwidoczniej bardzo bawiła pozycja koleżanki.

-Hej- powiedziała na co dziewczyny na mnie spojrzały.

- Wreszcie wróciłaś. Jak tam?- zapytała Vanessa.- Słyszałam, że rozprawa poszła dobrze.- Uśmiechła się w moją stronę na co zareagowałam tak samo.

- Tak poszło super- Uśmiechłam się pogodnie- A jej co?- zapytałam śmiejąc się ze śpiącej dziewczyny. Czarnowłosa parskłam śmiechem na co rzuciłam jej niezrozumiałe spojrzenie.

- No wiesz. Jak się baluje z prezesami konkurencji do czwartej nad ranem, to się nie dziw, że rano tak wygląda- zaśmiała się i zaczęła pisać coś na komputerze.

-Oj, zamknij się Van- Mrukła niezadowolona Natalia - Mam dziś gorszy dzień- powiedziała ale bez przekonania. Rzuciłyśmy sobie rozbawione spojrzenia z Van i wróciliśmy do swojej pracy.

-Puk, puk- uniosłam spojrzenie na drzwi, w których stał Mateusz. Uśmiechłam się krótko, a chłopak wszedł do pokoju. - Idę po kawę. Ktoś potrzebuje tego napoju bogów?- oczarował nas uśmiechem.

- Tak, zdecydowanie poproszę- powiedziałam do chłopak na co się uśmiechł.

- I ja- oznajmiła Vanessa, a chłopak obrócił się w stronę biurka Natalii.- Jej też weź. Jak się obudzi przyda jej się dobra  kawa- dokończyła na co się krótko zaśmiałyśmy.

- Okej. To ja wracam za piętnaście minut.- z tymi słowami opuścił pokój, a ja powróciłam do pisania.

*

  Siedziałam właśnie z Leną przy stole jedząc spaghetti i rozmawiając o dzisiejszym dniu. Z jej wywodu mogę wywnioskować, że dziewczynka dziś cały dzień kolorowała jakieś kolorowanki z jej koleżanką. Interesujące nie powiem. A jakie tam problemy były to normalnie nie mogę. Drzwi wejściowe się otworzyły, a do mieszkania weszła Sara. Lena szybko zsunęła się z krzesła i pobiegła do blondynki.

- Hej misiaku. - ucałowała ją w czółko.- Witaj mateczko- uniosłam brew na jej nowy wymyśl w przezywaniu mnie.

- Hej. Zrobiłyśmy spaghetti chcesz?- zapytałam kiedy ściągała z siebie płaszcz.

- Oczywiście

   Po chwili siedziałyśmy przy stole rozmawiając o wszystkim i niczym. No ale tak już miałyśmy. Razem z Sarą potrafiłyśmy przegadać całe tygodnie, miesiące i lata. Nawet jeśli miałby być to jeden i ten sam temat. Zawsze go rozwijałyśmy i dyskutowałyśmy. Od trzech lat, a tak bliżej od ich wakacji nasz kontakt odżył. Wcześniej miałyśmy ze sobą kontakt lecz był on słaby i po prostu wymieniałyśmy się standardowymi i rzeczywistymi pytaniami. Co tam u ciebie? Jak się masz? Zmieniło się coś u ciebie? Znalazłaś sobie kogoś w końcu? Jak na studiach? Kiedy mnie odwiedzisz? lub kiedy się spotkamy? Standardowe pytania, na które odpowiedzi były krótkie. Dobrze, nawet okej, no trochę pracy mam, no właśnie nie wiem. Może w jakiś weekend. Tyle razy miałyśmy się spotkać. Za każdym razem to nie wychodziło. Aż w końcu w wakacje i mi się nudziło i Sarze. I wypaliła z pomysłem abym do niej przyjechała na te ostatnie czterdzieści dni wakacji.  Miało być zajebiście. Nie powiem było. I to właśnie wtedy wszystko przewróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Bez kitu moje życie to była rutyna. Szara. I rzeczywista. Wstajesz, jesz, ogarniasz się, oglądasz jakieś seriale, śpisz, jesz i tak cały czas. Od wakacji wiele się zmieniło. Już nie miałam pewności, że jutro będę robić to samo co robię dziś. Nawet nie miałam pewności czy jutro będę w stanie wstać z łóżka. Bo były takie chwile kiedy myślałam, że to już koniec. I dalej są. Ale wtedy to aż strach przechodził przez całe moje ciało. Od tamtych wakacji dużo się zmieniła. Kilka tamtych dni  zmieniło całe moje życie i nas. Nie byliśmy już tacy sami. Byliśmy inny. Czy lepsi? Nie wiem.

Kilka tamtych dniWhere stories live. Discover now