| 018 | 𝘣𝘪𝘨 𝘱𝘭𝘢𝘯𝘴

696 58 7
                                    


𝚙𝚒𝚎𝚛𝚠𝚜𝚣𝚎 𝚖𝚒𝚎𝚓𝚜𝚌𝚎 𝚠 #𝚋𝚎𝚕𝚕𝚊𝚖𝚢𝚋𝚕𝚊𝚔𝚎?

𝚊𝚕𝚎 𝚜𝚒ę 𝚌𝚒𝚎𝚜𝚣ę 𝚘𝚖𝚏𝚐

- My tworzymy czwartą grupę, która ma jak najdłużej skupiać na sobię uwagę wroga - powiedziała Clarke, krążąc wokół makiety Mount Weather. Jej wzrok przemieszczał się pomiędzy twarzą każdego człowieka obecnego w namiocie, aż w końcu spotkał się z posępnym spojrzeniem Sage.

Brunetka nie popierała decyzji, iż jej brat wyruszył wraz z Octavią i Indrą do tuneli Żniwiarzy, kiedy ona będzie rozpraszać przeciwnika, stojąc w jakimś odkrytym miejscu. Jednak mimo nieprzychylności, nie miała wpływu na decyzję dwóch przywódczyń.

Większość, jak nie wszystkie decyzje Clarke, Lexa popierała bez zbytniego zawahania, a i Skikru stali za nią murem, o Ziemianach nie wspominając. Nikt zatem nie podważałby wyborów przywódczyń, z pewnością nie z tak błachego powodu, jak chęć lub potrzeba bycia blisko swojego rodzeństwa.

Więc Sage stała u boku Lincolna, a ich ramiona praktycznie stykały się, kiedy kolejni Ziemianie przyłączali się do tych zebranych przy stole. Tym razem, dziewczyna nie miała szans, aby oprzeć się o jakąkolwiek ścianę, bo w namiocie takowych nie było. Przynajmniej, nie były tak stabilne, jak te na Arce. Z tego też powodu, opierała ciężar swojego ciała na jednej nodze, a swoje ręce trzymała skrzyżowane na klatce piersiowej, kiedy wybiórczo słuchała planu Clarke.

Słyszała go już wiele, stanowczo zbyt wiele razy. Śmiało mogłaby wyrecytować słowo w słowo co najmniej jego połowę, jeśli całość stanowiłaby większy problem.

Sage nie miała problemów z pamięcią. Czasem był to atut, ważne daty, wydarzenia, rozmowy, nigdy nie opuszczały jej głowy. Jednak to samo było jednocześnie ogromną wadą, na której sporo razy się już przejechała.

- Aby to zrobić, nasza armia zbierze się tutaj, przy głównych wrotach - Griffin kontynuowała wywód, wskazując na odpowiedni element makiety. - Ludzie gór sądzą, że nie zdołamy sforsować wejścia, więc go nie strzegą. Dzięki naszej wtyce, zdołamy je otworzyć. Maya poinformowała nas, że zamki elektromagnetyczne mają pewną wadę: wyłączają się przy braku zasilania...

Brunetka wiedziała, że plan nie jest prosty do wykonania. Wielu mogło stracić życie, nim wszyscy Ziemianie i ludzie z Arki wydostaną się z góry. Mimo to, dziewczyna chciała podjąć ryzyko, nawet, jakby to ona miała nie wrócić z walki. Jedno życie za kilkaset lub przynajmniej kilkadziesiąt, brzmiało dobrze.

- Gdy pozbawimy wroga prądu, wysadzimy zamek - Clarke zatrzymała się na chwilę, aby rozejrzeć się ponownie po twarzach zebranych. - Sęk w tym, że wewnątrz jest zapasowy generator. Jeśli nie zdążymy przed włączeniem zasilania awaryjnego, nigdy nie otworzymy tych wrót, a tym samym - nigdy nie odzyskamy naszych ludzi.

- Jak długo potrwa ta cała pauza? - Spytała lekko zmartwiona Sage, a wtedy kilka par oczu skierowało się w jej stronę.

- Minutę, nie dłużej - odpowiedziała blondynka.

- To mało - przemówił jeden z strażników z Arki. - Wyłączmy generator wewnętrzny, Bellamy to zrobi.

- Bez prądu wszyscy się tam uduszą, a tak, jak mówiłam, tego nie chcemy - była pewna w swoich słowach.

Oh, jeszcze się zdziwicie.

Niespodziewanie, od dawna milczący głos w głowie Sullivan odezwał się, przesyłając ciarki wzdłuż jej kręgosłupa. Lincoln spojrzał na przyjaciółkę, której dotąd pewna postać, niemal niezauważalnie skuliła się w sobie.

- Laik yu ok? (tł. Dobrze się czujesz?) - Spytał zmartwiony.

- Sha, nou get yu daun (tł. Tak, nie martw się) - odpowiedziała szybko.

O co ci chodzi? Spytała w myślach.

Nie powinnam zdradzać ci sekretów, ale ludzie się zmieniają. Nikt nie zostanie taki, jaki jest teraz. Nawet ci, których się nie spodziewasz.

- Jak powiedziała Heda, po otwarciu wrót, rozpocznie się walka. Wróg rzuci do niej wszystkie siły, o to właśnie nam chodzi. Podczas bitwy, drużyna Indry wyprowadzi więźniów przez tunele Żniwiarzy, a kiedy nasi ludzie będą wolni, dadzą sygnał do odwrotu. Wycofamy się, nim tamci dostrzegą ich zniknięcie. Oto nasz plan.

Zapadła chwila ciszy, przerywana pojedynczymi szmerami i twardymi spojrzeniami, jednak nie trwała długo. Lexa zrobiła kilka kroków w przód, a następnie przemówiła, zwracając ku sobie uwagę zebranych.

- Zbyt długo góra rzucała swój cień na las. Polowali na nas, niewolili i przemieniali w potwory! - Młoda kobieta obracała się wokół własnej osi, podnosząc stopniowo swój głos. - Dziś to się skończy. Dzięki sojuszowi z ludźmi nieba, Mount Weather w końcu upadnie. Jak mówiła Clarke, oszczędzimy niewinnych, a co do reszty...jus drein jus daun.

Wtedy Ziemianie zaczęli powtarzać te słowa w kółko, niczym najważniejszą mantrę, jakby były ich religią. Niewiele czasu minęło, a już niemal każdy powtarzał jus drein jus daun, jus drein jus daun, jus drein jus daun.

Zapadł zmrok, a wraz z nim, wszyscy wojownicy zebrali się tłoczno w pobliżu głównych wrót, oczekując tej wielkopomnej chwili, w której uratują swoich ludzi i obalą wroga.

Wyczekiwali w milczeniu. Każda sekunda zdawała się trwać minutę, a minuta godzinę.

Sage nie czuła się najlepiej, odkąd mechaniczny głos znów namącił jej w głowie. Świat zdawał się wirować i była pewna, że gdzieś między drzewami widziała swojego ojca.

- Udało jej się - szepnęła z ulgą Clarke. Wtedy Brunetka podniosła wzrok, aby zobaczyć zgaszone lampy.

- Mamy jedną minutę! - Poinformował ojciec Millera, podnosząc się z ziemi, na której do tej pory klęczał.

Blondynka wyciągnęła dłoń z detonatorem w kierunku Lexy, a następnie obie złapały urządzenie.

- Za poległych...

- I za ocalonych - dokończyła Heda.

Obie wcisnęły prędko przycisk, jednak nic się nie stało. Zdezorienotwana Griffin powtórzyła ten krok kilka razy, czując jak ogarnia ją panika.

- Dlaczego to nie działa?

- Zagłuszają nas, muszę podejść bliżej - stwierdziła młodsza, kierując się do bramy.

Wtedy rozległy się strzały. Sage padła na ziemię pod ciężarem Lincolna, który za jednym zamachem złapał ją i Clarke.

- Czterdzieści pięć sekund!

- Oskrzydlić ich, już! - Zażądała Lexa.

Martwe ciała Ziemian padały na ziemię, niczym muchy, a ludzie gór nie zmniejszali ognia.

- Dlatego właśnie wszyscy potrzebujecie miasta światła i ulgi, które przynosi - Sage wyszeptała nagle, jednak jej głos brzmiał dziwnie. Miała zamglony wzrok i czuła, jakby to nie ona wypowiadała te słowa.

Wybaczcie, że tak późno!

wanderlust ! ᵇᵉˡˡᵃᵐʸ ᵇˡᵃᵏᵉOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz