🆇🆇🆇🅸🆇

5.4K 294 35
                                    

Rozejrzałam się po klubie, który był w opłakanym stanie. Niestety dla właściciela walki wilkołaków zawsze kończą się mocnym rozpierdzielem. No, cóż najwyżej wyślę mu jakieś pieniądze w ramach rekompensaty. Chociaż pewnie tym powinien zająć się wilkołak, który postanowił mnie zaczepić. Trudno. Niech będę stratna. W końcu ten natręt dostał tak po mordzie, że pewnie wyda wszystkie oszczędności na lekarzy. Rany zadane przez alfę i lunę goją się znacznie gorzej niż zadane przez zwykłego członka watahy. No i to by nie było, jestem luną i powinnam dawać wilkołakom dobry przykład. Więc dam dobry przykład i przeleje właścicielowi z konta Curtisa... Nie czekaj, wróć. Z naszego konta tysiaka lub dwa na pokrycie strat. 

- Napiłyśmy się, potańczyłyśmy, pośpiewałyśmy i uprzedziłyśmy bójkę tego roku. Uznaje ten wieczór panieński za udany. - Cyntia uśmiechnęła się niewinnie, rozglądając się po lokalu. 

- No tak nie sądziłam, że będę się dobrze bawić, a jednak. - Senakala przygniotła butem twarz jednego z natrętów do ziemi. - A teraz wracajmy, bo wasi narzeczeni nas zabiją.

- Twoja siostra ma rację. - Dodała Mara, pokazując mi wyświetlacz swojego telefonu. Dostrzegłam na nim ponad dwadzieścia nieodebranych połączeń od Kevila i pięćdziesiąt SMS. 

- Kurwa. - Wyjęłam telefon z czarnej torebki i go odblokowałam. Wyszło na to, że i do mnie dobijał się narzeczony. Mam nadzieję, że przynajmniej nie wie o naszym małym incydencie. - Wracajmy. Inaczej żadnego ślubu nie będzie. 

Cała nasza ósemka wróciła do samochodów. Od razu ruszyłyśmy w kierunku domu watahy. Słońce już wschodziło. Był już ranek. Nawet nie chce wiedzieć, jaki mi się dostanie opierdziel, od mojego mate. On pewnie grzecznie skończył pić przed północą i czekał w łóżeczku, aż wrócę. A ja sobie urządzałam bójki po klubach. Mam bardzo mocno przekichane. Chyba jeszcze nigdy tak się nie cieszyłam z faktu, że Cyntia i Letika nie piją. Przez co cały wieczór piły drinki bezalkoholowe. I teraz mogły nad odwieść. 

Kiedy zaparkowałyśmy pod domem głównym, moje siostry stwierdziły, że odwiozą resztę do domów. Tak zdecydowanie lepiej będzie, jeśli alfa i beta nie zobaczą całej naszej ósemki. Kiedy samochody odjechały ja i Semara weszłyśmy do budynku i ruszyłyśmy po schodach na górę.

- W skali od jeden do dziesięć jak bardzo mamy przewalone? - Spytała Mara, spoglądając w moim kierunku. 

- Jakie dziesięć? Chyba kurwa pierdyliart. - Odpowiedziałam chyba trochę zbyt agresywnie. 

Niby nie zrobiłam nic takiego, jednak czułam się cholernie źle. Tak długo walczyłam o uczucie Curtisa, a teraz mogłam ją stracić. Przez swoją własną głupotę. Cholerna jasna ja nie chce tak się czuć. Przecież go nie zdradziłam. A pijana jestem tylko troszkę. Wilkołaka serio ciężko opić. 

- Trzymam kciuki. - Kiedy  dotarłyśmy na szczy schodów, szatynka przytuliła mnie na dowidzenia i ruszyła w kierunku swojego pokoju. 

Ja tymczasem ruszyłam w kierunku pokoju mojego i alfy. Ostrożnie otworzyłam drzwi, licząc, że może jednak śpi. On jednak stał wściekły, posyłając mi mordercze spojrzenia. Gdyby spojrzenie mogło zabić, już byłabym martwa. Cały czas miał na sobie garnitur co sugerowało, że nawet się nie kładł. 

- Gdzieś ty byłaś? - Spytał na razie dosyć spokojnie. - I jak ty wyglądasz? 

Spojrzałam w lustro. W nim dostrzegałam, że rzeczywiście nie wyglądam najlepiej. Moja warga była rozcięta podobnie jak łuk brwiowy. Na nogach i rękach miałam ślady po kłach i pazurach. 

- W klubie. - Przyznałam, nie chcąc go okłamywać. To na pewno dobrze by się nie skończyło. - Wdałam się w bójkę. 

- W jaką bójkę!? - Curtis w końcu nie wytrzymał i podniósł na mnie głos. 

- Jakiś facet się do mnie dobierał to go walłam. No, ale to nie spodobało się jego kuplom no i tak jakoś wyszło. - Odłożyłam torebkę i przeniosłam wzrok z powrotem na narzeczonego. 

- Chociaż ich pokonałaś? - Spytał tym razem wyraźnie spokojniejszy. 

- Nie szybko staną na nogi. - Oświadczyłam tym razem dumna z siebie. Dziwnie to działa. Kiedy myślę, że on może być na mnie zły, to żałuję. Jednak kiedy wiedzę, że już jest okej, jestem z siebie dumna. 

- Oj Az co ja z tobą mam? - Podszedł do mnie i pocałował mnie w usta. 

- Moc wrażeń. - Zarzuciłam dłonie na jego kark. - No cóż, przynajmniej nie będziesz się ze mną nudził, to jest pewne. 

- Ty mnie kiedyś do grobu wpędzisz. - Ukląkł przede mną i zdjął mi buty. - Jak nie zaczniesz się zachowywać, to nie będzie ślubu. 

- A jak ty się nie uspokoisz to będzie celibat do ślubu. - Ominęłam go, ruszając w stronę łazienki. - A teraz chodź. Chcę już tylko się umyć i iść spać. 

- Obiecujesz, że nie będziesz już tak znikać bez śladu? - Dopytał, pokonując dzielącą nas odległości. - Nawet nie wiesz, jak się martwiłem. 

- Przecież wiedziałeś, z kim jestem i gdzie. No i była ze mną twoja siostra. - Zdjęłam z siebie sukienkę, która teraz nadawała się jedynie do wyrzucenia. 

- To w cale mnie nie uspokoił. - Przyznał, rozpinając koszule. - Nie chodzi mi o to, że nie wolno ci nigdzie wychodzić. Proszę tylko o to, być odpisywała na moje wiadomości. 

- Jesteś gorszy od mojego ojca. - Złapałam jego koszule i ją pociągłam zrywając z niej guziki. Kiedy ten spojrzał na mnie, morderczo uśmiechnęłam się niewinnie. - No co? Ja jestem stratna jedną sukienkę a ty jedną koszule. 

- Nie jestem jak Twój ojciec. - Zaprotestował, zrzucając z siebie materiał. 

- Jesteście tak samo zrzędliwi, czepiacie się o szczegóły, jesteście przewrażliwieni, za dużo pracujecie i jesteście nawet w podobnym wieku. Jak dla mnie wszystko się zgadza. 

- Nie jestem aż taki stary. - Zmarszczył brwi obrażony. - Dzieli nas tylko sześć lat różnicy. 

- Masz dwadzieścia cztery lata a ja osiemnaście. Czy to nie brzmi śmiesznie. - Poczułam  silną potrzebę przytulenia się do jego nagiej klatki piersiowej. Więc to właśnie zrobiłam. 

- Może trochę. - Zamknął mnie w swoim silnym uścisku. - Jednak pamiętaj, że z wiekiem idzie doświadczenie. 

- Curtis. - Odsunęłam się od niego, kładąc dłoń na delolcie. - Nie spodziewałam się po tobie takich zbereźnych tekstów. 

- Mi chodziło o sprzątanie, gotowania i rachunki. To, że tobie tylko jedno w głowie to nie moja wina. - Przeczesał włosy palcami, uśmiechają się cwaniacko. 

- Widzisz, jesteś już dla mnie zbyt stary. Nie jesteś już w stanie zaspokoić moich potrzeb. - Skrzyżowałam ramiona na klatce piersiowej. - Ty już tylko myślisz o tym sprzątaniu. 

- Oj zapewniam cię kochanie, że jestem w stanie spełnić wszystkie twoje najśmielsze pragnienia. - Pocałował mnie w usta. 

- Więc może zmienimy plany na ten wieczór. - Położyłam dłonie na jego klatce piersiowej. - Miałam już próbny makijaż, fryzurę, a nawet degustację. Więc chyba czas na próbną noc poślubną. 

- W końcu ten dzień musi być godny najwspanialszej kobiety na świecie. - Stwierdził alfa, schodząc pocałunkami coraz niżej. 

Przekleństwo Sipho: Wilkołaki Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang