🆅🅸🅸🅸

9.3K 401 21
                                    

Z samego rana uderzył we mnie dźwięk budzika. Nienawidziłam wstawać wcześnie. Zdecydowanie lepiej funkcjonowało mi się w nocy. Nie spanie do siódmej rano? Żaden problem. Pójście spać o normalnej godzinie i pobudka o siódmej? No raczej nie. Szczerze to nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam gdzieś punktualnie. No dobra, byłam na maturach. No, ale to dlatego, że kochana rodzicielka tego dopilnowała. Nawet jeśli chodzi o dotarcie na pierwszą lekcje, zawsze miałam z tym problem. Nie było tygodnia, bym nie opuściła pierwszej godziny lekcyjnej. No niestety. Każdy ma jakieś wady. Ja jestem spóźnialska i nierozgarnięta.

Leniwie podniosłam się z łóżka, klnąc na samą siebie. Co mi w ogóle do głowy strzeliło, żeby umawiać się na spotkanie o tak nieludzkiej porze? Ja serio siebie nienawidzę, a kocham utrudniać sobie życie. Odgarnęłam włosy z twarzy i siedziałam dobre dziesięć minut, kompletnie nic nie robiąc. W końcu udało mi się zmotywować. Pójdę na to spotkanie i dotrę punktualnie. Zapunktuje u tego dupka, a potem wrócę do łóżka. No cóż, trzeba sobie jakoś radzić. Poszłam do łazienki i spojrzałam w lustro by stwierdzić, że wyglądam jak zawsze o poranku. Czyli jak niewyspany człowiek, który utracił chęci do życia. Na szczęście dało się temu łatwo zaradzić. Prysznic już nieco mi pomógł. Teraz szybki makijaż i już będzie dobrze. Zdecydowałam się jedynie na podkreślenie brwi i rzęs. Na usta nałożyłam zwykłą pomadkę ochronną. Nie chciałam przesadzać. W końcu nie pozwolę mu wierzyć w to, że będę się dla niego jakoś wyjątkowo starać. Włosy jedynie przeczesałam. Na siebie ubrałam białą koszulę do tego czarne rurki i vansy. Przykro mi, nie będę zabijać się w szpilkach. Chyba, że sobie zasłuży. Wtedy być może założę. No, ale do tego daleka droga.

Wyszłam z pokoju starając się trafić do biura alfy. Byłam tutaj zaledwie od wczoraj i jeszcze nie wszystko dobrze pamiętałam. Na szczęście srebrne 'A' na czarnych drzwiach nieco ułatwiło mi zadanie. Zapukałam do drzwi a kiedy usłyszałam zaproszenie weszłam do środka. Kiedy zobaczyłam Curtisa siedzącego za biurkiem odetchnęłam z ulgą. Trafiłam.

- Jesteś na czas. - Stwierdził wyraźnie zdziwiony. - Siadaj. - Dodał po chwili.

- Oczywiście, że jestem na czas. - Posłałam w jego kierunku triumfalny uśmiech i zajęłam krzesło naprzeciw niego. - Więc, o czym chciałeś porozmawiać?

Oczywiście młody alfa wyglądał doskonale. Dzisiaj miał na sobie granatowy garnitur i czarną koszulę. Włosy jak zawsze miał w lekkim nieładzie, przez co wyglądał niesamowicie seksownie. Dobrze wiedzieć, że nawet o tak absurdalnej godzinie wygląda jak młody bóg.

- O naszej więzi. - Jego ton głosu pozostawał obojętny. Jakby mówił o czymś mało ważnym. - To nie ma sensu - Oznajmił bez owijania w bawełnę. - Kocham Oxane i nie zrezygnuje z niej dla ciebie. Jest dobrą luną i cudowną żoną. No a przede wszystkim naprawdę ją kocham. To, co jest między nami to kłamstwo. Złudzenie miłości wymuszone na nas przez fakt, że pasujemy do siebie genetycznie - Mówił to w taki sposób, jakby naprawdę go to nie ruszało. Wydawał się przekonany o słuszności swoich racji. - Nie kocham cię Azano. Bardzo mi przykro. - Dodał, chociaż wiedziałam, że wcale nie było.

- A co do interesów. - Postanowiłam od razu zmienić temat. Tak by pokazać mu, że aż tak mi nie zależy. - Będę obserwowała twoją watahę. Jak się zachowują. Jaki mają do ciebie stosunek. I takie tam. - Wytłumaczyłam, spoglądając na niego obojętnie. - Potem wrócę do watahy, a alfa na podstawie moich obserwacji wyda osąd. Wszystko jasne?

Może zachowywałam się jak suka, jednak on nie był lepszy. Oboje wymienialiśmy obojętne spojrzenia, chociaż najchętniej byśmy się na siebie rzucili. Toczyła się między nami swego rodzaju gra, której żadne z nas nie zamierzało przegrać.

- Oczywiście. - Posłał w moją stronę sztuczny uśmiech, co ja odwzajemniłam. - Cieszy mnie twój profesjonalizm.

Te słowa wzbudziły we mnie złość. Poczułam się tak jakby spodziewał się po mnie, że padnę przed nim na kolana. Niedoczekanie.

- Śmiało, możesz udawać obojętnego - Podniosłam się z krzesła i podeszłam do biurka, o które się oparłam. - Śmiało, udawaj, że mnie nie kochasz ani nie pożądasz. Jednak któregoś dnia i to szybciej niż ci się wydaje, zrozumiesz, że nie kochasz Oxany. Ani tym bardziej jej nie pożądasz. I wtedy przyjdziesz do mnie by błagać. - Usiadłam na jego biurku, a moje oczy zabłysły na czerwono. - I wtedy to ja będę górą.

Z radością obserwowałam jego wyraz twarzy. On wiedział, że mam rację. Jednak nie zamierzał się tak łatwo poddać. Być może zachowywałam się okropnie, ale zbliża się pełnia. Hormony mi buzują, co jest normalne po odnalezieniu mate. A przy zbliżającej się pełni to już w ogóle. No i co innego mogłam też zrobić. Przecież nie padnę na kolana i nie zacznę ryczeć. Nie jestem taka. Nie załamię rąk. Będę walczyć tak długo, aż nie dotrze do mnie, że to naprawdę nie ma już sensu. Bo chce walczyć, mimo że mój mate to skończony dupek. W końcu nie oddam go bez walki.

- Jesteś urocza. - Wydusił po chwili, wracając do kamiennego wyrazu twarzy. - Posłuchaj, jesteś jeszcze bardzo młoda i pewnie wierzysz w te głupoty. Jednak z perspektywy czasu widać, że idealna miłość nie istnieje. - Poprawił granatową marynarkę. - Jeszcze to zrozumiesz.

- Musisz być serio rozczarowany życiem skoro straciłeś nadzieję na szczęście. - Zeszłam z jego biurka. Wejście na nie było wyjątkowo głupie. - Nie jesteś szczęśliwy. Jednak obiecuję Ci, że któregoś dnia odnajdziesz szczęście. I gwarantuję, że znajdziesz je u mojego boku. - Na mojej twarzy zagościł szczery uśmiech. Nie mogę w końcu bez przerwy być taka zimna i wredna. - Skoro to wszystko ja już pójdę.

Opuściłam gabinet nie dając mu czasu na odpowiedź. Wiedziałam, czego pragnę. I, mimo że pewnie jeszcze o tym nie wie on też tego pragnie. Tylko muszę go o tym uświadomić. Może brzmi to żałośnie, ale co mi tam. I tak dla niemal wszystkich taka jestem. A dla prawdziwej miłości czasem warto zrobić parę głupot.

Wróciłam do pokoju. Byłam z siebie niezwykle dumna. Może rozmowa nie przebiegła do końca tak jakbym chciała, ale jak na mnie było idealnie. Byłam punktualna, zdecydowana i nie wyszłam na desperatkę. A przynajmniej taką mam nadzieję. Zdjęłam z siebie ubrania, by wrócić do łóżka. Nie chciałam tego pokazać, jednak byłam ledwo żywa. Tak to jest, jak nie śpi się do trzeciej i wstaje o szóstej. Tak z mojego wczorajszego planu, by położyć się wcześniej nic nie wyszło. Moja natura wzięła górę i stwierdziła, że o północy na pewno dzieją się super rzeczy w internecie. Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. Sama nie wiem, kiedy odpłynęłam.

Przekleństwo Sipho: Wilkołaki Where stories live. Discover now