🆇🆇🆅🅸🅸🅸

7.7K 385 33
                                    

Otworzyłam oczy i powoli podniosłam się do siadu. Moje dłonie spoczęły na niskiej trawie, która mnie otaczała. Rozejrzałam się i jak się okazało, byłam w tym samym lesie co zawsze. Nie jestem pewna, z czym jest to związane. Czy to jakieś wspomnienie, czy po prostu tak wygląda świat umarłych. Jednak muszę przyznać, że to piękne miejsce. Uśmiechnęłam się szeroko na samą myśl o tym, że nie pozostanę pośrodku niczego. Podniosłam się z ziemi i ruszyłam przed siebie. Nagle poczułam silną potrzebę, by zacząć biec. I bynajmniej nie zamierzałam się powstrzymywać. Biegłam, jakbym przed czymś uciekała. Jednak ja nie uciekałam. Biegłam wolna, jak jeszcze nigdy w życiu nie byłam. Teraz już nie ma ograniczeń. Jestem wolna od ziemskich trosk, a nawet od fizycznego ciała. Nie wiem dokąd biegłam, jednak coś kazało mi się kierować w bardzo konkretnym kierunku. Jakby coś mnie przyzywało. Pewnie bym tam dobiegła, gdyby nie biały wilk, który zasłonił mi drogę. Spojrzałam na niego, marszcząc brwi. On odmienił się, a ja po raz kolejny spotkałam zmarłego dziadka.

- Tam nie możesz się dostać. - Złapał moje ramię i zaczął kierować się w przeciwnym kierunku. - To nie jest coś, co powinnaś zobaczyć.

- Co tam jest? - Posłusznie dałam się prowadzić mężczyźnie jednak moja ciekawość i tak musiała zostać zaspokojona.

Zanim zdążyłam otrzymać odpowiedź, za plecami usłyszałam płacz dziecka. Coś w nim sprawiało, że chciałam pobiec w kierunku, z którego dochodził. Jednak dziadek nie zamierzał dać za wygraną.

- To twoja przyszłość Az. - Zatrzymał się i spojrzał prosto w moje oczy. - Z jej przebiegu mogę Ci zdradzić, że to płacz twojego dziecka. Nie mogę Ci jednak powiedzieć, kim jest jego ojciec ani jakiej będzie płci.

- Myślałam, że to zaświaty. Miejsce, gdzie lądujemy po śmierci. - Zmarszczyłam brwi, nie do końca rozumiejąc o co w tym wszystkim chodzi.

- To prawda. - Wziął mnie pod ramię i ponownie zaczął prowadzić. - Jednak tutaj razem z przodkami trafia ich historia. Stąd możesz podziwiać wszystko dzieje tego świata. Tutaj też kształtuje się przyszłość.

- Więc znasz moja przyszłość, jednak ja jej poznać nie mogę? - Odwróciłam się i spojrzałam w stronę miejsca, które nadal mnie przyciągało.

- Nie Az. Ja jestem martwy i jako twój przodek mogę znać przyszłość. W końcu poniekąd jestem odpowiedzialny za jej kształtowanie. - Położył dłonie na moich ramionach, by zrobić moją uwagę. - To ja dałem Ci życie i to ja wybrałem dla ciebie Curtisa. Wiem, że nie jest to łatwy mężczyzna, jednak wierzę, że się dopełniacie.

- To nasze dziecko prawda? - spojrzałam na dziadka, nie umiejąc ukryć uśmiechu, który wkradł się na moje usta.

- Nie mogę Ci tego powiedzieć. A ty nie możesz tego zobaczyć. Jednak odpowiedź na to pytanie chyba jest aż nazbyt oczywista.

Ponowie spojrzałam w tamtą stronę. W tym momencie dotarło do mnie, jak bardzo za nim tęsknię. Ile bym oddała, by zobaczyć go jeszcze raz. Aż nagle coś do mnie dotarło.

- Nie mogę zobaczyć, tego, co będzie. A przyszłość twierdzi, że urodzę dziecko. - Spojrzałam na wilkołaka pełna nadziei. - Czy to znaczy, że żyje?

- Tak. Kiedy byłaś tutaj, by poznać swoje przeznaczenie nie mogłem wyjawić Ci całej prawdy. - Ruszył przed siebie, a ja ruszyłam za nim. - Jednak prawda jest taka, że jesteś odporna na utratę krwi. I nawet kiedy stracisz całą, wrócisz do życia.

- Jeśli to miał być żart, to wyjątkowo ci nie wyszedł. - Skrzyżowałam ramiona na piersiach. - Wszyscy myślą, że nie żyje.

- I chwilowo tak jest. - Dziadek wyszedł na polane, stając naprzeciw dusz moich przodków. - Nie wyjawiłem Ci prawdy, bo przodkowie chcieli wiedzieć, czy umrzesz za takich jak ty. Udowodniłaś wszystkim, że przekładasz dobro rasy nad własne. Jak prawdziwa alfa.

Rozejrzałam się, mierząc wzrokiem wszystkie dusze. Tym razem mogłam zobaczyć twarz każdej z nich. Moi przodkowie byli doprawdy niezwykli.

- Wszyscy jesteśmy ci wdzięczni za twoją ofiarę. Dałaś naszej rasie drugą szansę. - Ujął moja dłoń własną. - Dlatego pozwoliłem Ci usłyszeć płacz niemowlaka. Tylko dzięki temu, co zrobiłaś to dziecko, przyjdzie na świat. Zresztą nie tylko mój prawnuk lub prawnuczka.

- Czyli... Mogę wrócić do domu? - Spojrzałam na niego nieco niepewnie. Druga strona była doprawdy cudowna. Jednak ja naprawdę chciałam już wrócić do swoich bliskich.

- Tak Azano. Twoja historia jeszcze nie dobiegła końca. - Poklepał mnie po plecach. - Jednak musisz mi obiecać jedną rzecz.

- Jaką?

- Żywi nie mogą znać własnego przeznaczenia, bo wtedy są go pewni. A to, co będzie jest zapisane w piasku. Jeden niewłaściwy ruch może wszystko zniszczyć. - Przyciągnął mnie do siebie i spojrzał mi w oczy. - Obiecaj, że to dziecko i Curtis nie staną się jedynymi celami twojego życia. Chcę abyś po powrocie, zaczęła żyć tak naprawdę. Bez strachu o to, co będzie.

- Obiecuje, że zrobię wszystko, na co w życiu miałam ochotę. - Spojrzałam na tych, co byli tu przede mną. - Tak, że jeśli kiedyś przyjdzie mi umrzeć, by sprowadzić na świt nowego Sipho, powiem to, co ty. Mimo że żyłam krótko, przeżyłam wszytko co przeżyć chciałam.

- Byłaś dobrym wyborem. - Położył dłoń na moim policzku. - I wiedz, że on na ciebie czeka. Przekonany, że będzie musiał czekać cała wieczność, by znowu cię zobaczyć.

- Dlatego muszę wrócić. On mnie potrzebuje. - Przymkłam powieki, by przywołać jego wspomnienie.

- Nie tylko on. Rodzice i Twoi przyjaciele też czekają. - Zabrał dłoń, przez co otworzyłam oczy. - Nie zapominaj o innych przez więź mate. Pamiętaj, że żyjesz nie tylko dla niego.

- Będę pamiętać. - Przytuliłam dziadka, którego w życiu nie było dane mi poznać. On niemal od razu odwzajemnił mój gest.

Kiedy mnie puścił, zrobiłam dwa kroki do przodu. Ostatni raz spojrzałam na swoich przodków. Skłoniłam im się lekko. Oni odpowiedzieli mi tym samym.

- Dziękuję wam za wszystko. - Uśmiechnęłam się szeroko, po czym spojrzałam na blondyna. - A tobie w szczególności dziękuję za mojego dupka.

- Wiem, że wybrałem trudnego faceta. Jednak tylko on wydał mi się odpowiedni. Dopełniacie się i, mimo że jeszcze tego nie dostrzegacie sprawiacie, że jesteście lepsi.

- Nikt nie powiedział, że miłość będzie prosta. - Spojrzałam na tafle jeziora, które świeciło jasne blaskiem.

- Żeby wrócić, musisz przez nie przejść. - Dziadek ruszył w kierunku zbiornika wody.

- Wcześniej było jakoś tak prościej. - Ruszyłam podekscytowana w stronę jeziora. Tak bardzo chciałam być już w domu.

- Wcześniej byłaś nieprzytomna, a teraz jesteś martwa. A to drobna różnica. - Stwierdził rozbawiony wilkołak.

- Masz rację. - Podeszłam do tafli wody. - Do zobaczenia.

- Oby niezbyt szybko.

Wolnym krokiem weszłam do wody. Nie była ona jednak zimna. Wręcz przeciwnie. W momencie zanurzenia poczułam przyjemne ciepło. Wokół ponownie zapanowała nieprzenikniona ciemność. Tym razem jednak nie odczuwałam już leku a czystą radość i ekscytacje.

Przekleństwo Sipho: Wilkołaki Where stories live. Discover now