🆇🆇🆇🅸🆅

6.6K 304 12
                                    

Stanęłam w wejściu do pokoju, podziwiając własne dzieło. I szczędzę mówiąc, jestem bardzo zadowolona z efektu. Aktualnie meble znajdujące się w pokoju były ciemnoszare z granatowymi wstawkami. Ściany aktualnie były szare oprócz tej za łóżkiem, która była czarna. Ustawienie mebli nie uległo zmianie, ponieważ było dosyć przemyślane i mi się podobało. Może dla kogoś pokój wydawałby się zbyt ciemny jednak nie dla mnie. Lubię ciemne wnętrza i jestem do nich przyzwyczajona.

Od kilku tygodni Curtis nie odstępował mnie na krok. Dużo rozmawialiśmy i spędziliśmy razem sporo czasu, co naprawdę mi się podobało.

- Jesteś zadowolona? - Poczułam jak Curtis kładzie mi dłonie na biodrach. - Bo liczę, że wreszcie wrócimy do sypialni.

- Jestem w stu procentach zadowolona. - Przyznałam, uśmiechając się szeroko. - Tylko teraz musimy, przenieś tutaj rzeczy.

- Omegi się tym zajmą. - Stwierdził, przyciągając mnie do siebie. - Bo my dzisiaj wychodzimy.

- Niby gdzie? - Odwróciłam się do niego przodem. - Czyżbym o czymś nie wiedziała?

- Zabieram cię na spacer. Nie musisz zaraz być taka podejrzliwa. A teraz chodź. - Odsunął się ode mnie i ruszył w stronę wyjścia.

Ja od razu ruszyłam za nim. Szczerze nie spodziewałam się po nim czegoś takiego. Nie wydawał mi się facetem, który lubi randki. Byłam pewna, że w jego przeświadczeniu to marnowanie czasu. Ten facet jednak naprawdę umie mnie zaskoczyć.

Spacerowaliśmy przez las w milczeniu. Skupiałam swoją uwagę, na tym co mnie otacza. Uwielbiałam lasy i bycie wilkiem. Tylko podczas takich spacerów umiałam zebrać myśli i się wyciszyć. Curtis chyba zdołał to zauważyć i teraz wykorzystuje to, żeby pospacerować ze mną w milczeniu.

- Myślałaś nad tym, co dalej? - Spojrzał na mnie, a ja przez chwilę nie wiedziałam co powiedzieć. Nie spodziewałam się tego pytania.

Od naszego przyjazdu minęły trzy tygodnie. W tym czasie wielokrotnie rozmawiałam z Semarą. Mimo iż odnalazła swojego mate, nadal chciała iść na studia. I teraz prowadziła prawdziwa wojnę z Kevilem na argumenty. On nie chciał, żeby jechała. A ona z kolei bardzo tego chciała. A ja? Chyba też tego chciałam. Chociaż nie uśmiechało mi się zostawiać Curtisa samego.

- Chyba chciałabym jechać z Marą na studia. - Przyznałam zgodnie z prawdą. - Nie chce utknąć tutaj do końca życia i niczego więcej nie zaznać.

- Wiem. A teraz może pobiegamy?

Spojrzałam na niego zdziwiona. Czyżby nie spodobała mu się moja odpowiedź? Najpierw pyta mnie o to, co będzie dalej, a potem chce ze mną biegać. No cóż, on chyba nie jest gotowy na rozłąkę. A ja muszę to uszanować.

- Przecież wiesz, że ja zawsze chętna na bieganie. - Rzuciłam się do przodu, przemieniając się w czarnego wilka.

- Hej!

Zaczęłam biec, a po chwili usłyszałam za sobą drugiego wilka. Curtis szybko zmniejszył odległość między nami. Był naprawdę szybkim wilkiem podobnie jak ja. Dlatego szanse były wyrównane. Przynajmniej do czasu jak rzucił się na mnie, przewracając na plecy. Zaczęłam się wiercić, niepocieszona jednak Curtis przygniatał mnie swoim wielkim brązowym cielskiem. Chyba podobało mu się dominowanie nad moją osobą.

W końcu wielkim pan i władca łaskawie za mnie zszedł. Ja szybko podniosłam się na cztery łapy i zaczęłam uciekać. W tym czasie on postanowił, że zacznie mnie znowu gonić. Tym razem jednak już nie było mu tam łatwo. Biegłam tak szybko, jak tylko mogłam. Aż w końcu dobiegłam nad nasze jezioro. Tam wróciłam do ludzkiej formy.

- Lubię to miejsce. - Po chwili Curtis stanął obok mnie. - Tutaj pocałowałaś mnie po raz pierwszy. - Stwierdził, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. - Tutaj uświadomiłem sobie, że cię kocham i przyrzekłem, że zrobię wszystko, abyś była szczęśliwa. - Obijał mnie ramieniem i przyciągnął do siebie. - Nie zamierzam być jedynym sensem twojego życia ani trzymać cię tutaj na siłę. Więc jeśli tego chcesz, to powinnaś jechać na te studia.

Spojrzałam na niego zaskoczona, nie wiedząc co powinnam powiedzie. Przez ostatnie trzy tygodnie spędziliśmy wiele cudownych chwil. Dlatego też nie wierzyłam, że pozwoli mi jechać. Wydawało mi się, że będzie na to zbyt zaborczy.

- Dziękuję. - Przytuliła się do niego mocno.

- Jednak zrobimy to na moich warunkach. - Oświadczył l, czym nieco zabił mój entuzjazm. - Pogadam z Kevilem i pojedziecie razem z Marą. Będziecie się pilnować. I jeszcze jeden warunek.

- Niby jaki? - Spytałam nieco niepewnie. Czułam, że ten warunek mi się nie spodoba.

- Nie pojedziesz tam, jeśli nie będę pewien, że każdy facet jest pewien, że jesteś moją. - Oświadczył, szukając czegoś w kieszeni. - Ja pewnie wiesz, słaby ze mnie romantyk więc nie będę przekombinowywać. - Curtis układ przede mną a mnie dosłownie zatkało. - Kilka ostatnich tygodni mojego życia było wyjątkowe, szalone i pełne emocji. I to wszystko dzięki tobie. Przy nikim w życiu tak się nie czułem i wiem, że nikogo już tak nie pokocham. - Wyjął z kieszeni niewielkie pudełko z pierścionkiem. - Azano Madelain Anson wyjdziesz za mnie?

Chwilę zajęło mi dojście do siebie. Zdusiła w sobie płacz, spoglądając na niego. Starałam się wyglądać na niewzruszoną. Jak mi to wyszło? Nie mam pojęcia, ale chyba nieźle.

- Powiedziałeś to samo Oxsanie? - Skrzyżowała ramiona na piersiach.

- Nigdy. Nie oświadczyłem się jej. Nigdy też nie spojrzałem jej w oczy ani nie powiedziałem jej, że ją kocham. - Przyznał, a ja czułam, że jest ze mną w pełni szczery.

- Więc wyjdę za ciebie. - Po moich policzkach spłynęła samotna łza.

Curtis wyjął pierścionek z pudełka i założył mi go na palec. Kiedy wstał na równe nogi, ja rzuciłam mu się na szyję. W życiu przeżyłam niewiele chwil, kiedy czułam się taka szczęśliwa.

- Kiedy już będziesz moją żoną, pozwolę Ci jechać. - Przytulił mnie do siebie mocno.

Ja zarzuciłam ręce na jego ramiona i oplotłam nogi wokół jego bioder. Ukradkiem spojrzałam na pierścionek. Wykonany był z czarnego złota, a sam diament był granatowy. Pierścionek był piękny.

- Masz gust. - Stwierdziłam, przytulając się do niego mocno. Dokładnie tak jakby miał mi zaraz uciec.

- Po prostu wybrałem pierścionek w twoich ulubionych kolorach. Nic wielkiego.

- Takie gesty cieszą najbardziej. - W końcu z niego zeszłam. - Jak wataha zareaguje na wyjazd luny?

- Będą to musieli przeboleć. - Ujął moje dłonie swoimi. - Zwłaszcza że będziesz wracała, jak tylko będziesz mogła.

- Oczywiście, że tak. - Oparłam swoje czoło o jego. - Kocham cię Curtis.

Czułam jak, spina się na te słowa. Powiedziałam je pierwszy raz w życiu. Chyba tak naprawdę dopiero teraz byłam na nie gotowa. I nie żałowałam, że je powiedziałam.

- Ja ciebie też kocham Az. I będę cię kochał nawet po śmierci.

- Już tak nie przesadzaj z tymi obietnicami. - Odsunęłam się od niego, śmiejąc się lekko.

- Dobra miałaś rację, nie jesteś za grosz romantyczką. - Stwierdził, przewracając oczami.

- Ostrzegałam. - Chciał coś powiedzieć, jednak mu na to nie pozwoliłam łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.

Przekleństwo Sipho: Wilkołaki Où les histoires vivent. Découvrez maintenant