Rozdział 36

567 41 12
                                    

Chciałam poinformować, że fanfiction dużymi krokami zbliża się do końca. 

Może macie jakieś życzenia na ekstra perspektywę któregoś z bohaterów? 

Proszę skomentujcie ten rozdział, bo to dla mnie ważne!  Byłoby miło, gdyby KAŻDY kto wciąż czyta skomentował.

Z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia, życzę Wam moi drodzy dużo zdrówka, szczęścia, znalezienia tej wspaniałej miłości u kogoś kto na Was zasługuje i będzie Was kochał za to jacy jesteście i akceptował Wasze zalety, ale też wady, samych sukcesów i spełnienia najskrytszych marzeń oraz Szczęśliwego Nowego Roku, oby był lepszy niż ten. 

Kocham Was bardzo! ♥

__________________________________________

Sky's P.O.V.

Mój pobyt w szpitalu trwał już trzy dni, a ja przez cały ten czas wypłakałam więcej niż przez całe swoje życie. Nie mogłam pogodzić się z tym co mi się przytrafiło. Nie rozumiałam dlaczego ja i moi najbliżsi dostają tak po tyłku. Czym sobie na to zasłużyliśmy? Co zrobiliśmy źle, że Bóg nas tak ciągle karze?

Kiedy dwa dni temu, Harry powiedział, że straciliśmy nasze dziecko, płakaliśmy oboje. Nie mogłam uwierzyć, że przez te dwa tygodnie nosiłam pod swoim sercem małą kruszynkę. Nie było nam dane poznać nawet płci dziecka. Gdybym wiedziała, że jestem w ciąży chroniłabym się jeszcze bardziej przed tym okropnym człowiekiem. Byleby tylko tej małej osóbce nic się nie przytrafiło.

To niewyobrażalny ból, wiedząc o tym, że nigdy nie weźmiesz swojego maleństwa na ręce i nie przytulisz do swojego serca. Nie powiesz jak bardzo je kochasz, że jesteś dumna z każdej najmniejszej rzeczy, którą zrobi. Nie usłyszysz jak mówi swoje pierwsze słowa. Gdy woła mamo, tato. Nigdy nie będziesz wiedzieć jakby wyglądało, gdyby dorastało. Nie pomożesz w odrabianiu lekcji, ani nie będziesz mógł spędzać czasu na zabawie.

Śmiało mogę przyznać, że poronienie było czymś o wiele gorszym niż gwałt. Z byciem zgwałconą możesz jeszcze sobie z tym poradzić, ale z utratą jeszcze nienarodzonego dziecka z pewnością nie. To tak jakby twój cały świat się zawalił, a ty w żaden sposób nie możesz temu zapobiec, bo jesteś zbyt słaby na to wszystko. Gdybym mogła cofnąć czas, może moje życie nie byłoby w tak opłakanym stanie.

Trzymałam rękę na brzuchu, gdzie powinno być moje najukochańsze maleństwo i patrząc w jeden punkt, modliłam się, aby ta niczemu niewinna istota znalazła spokój i szczęście w niebie, a Anioły święte zaopiekowały się nią, bo niestety moja opieka nad nią nie była mi dana. Pamiętam jak Harry pragnął mieć ze mną dziecko. Ruszyło go to, gdy test był negatywny i od razu pragnął się ze mną kochać. To podziałało, ale co z tego jak naszego maleństwa już nie ma?

Chciałam już wyjść ze szpitala i wrócić do swojego domu. Nie znosiłam tego miejsca, bo kojarzyło mi się tylko z cierpieniem i śmiercią. Naprawdę miałam już dosyć tych pojęć w swoim życiu. Niestety one nie zamierzały mnie opuszczać.

Drzwi od sali delikatnie się otworzyły, a w nich stanął mój narzeczony z jakimiś owocami. Podszedł do mojego łóżka i schylił się nade mną, by ucałować moje czoło. Jego oczy były zaczerwienione i podkrążone. Z siatki wyciągnął jabłka, pomarańcze, banany i ułożył je na talerzyku.

Harry od momentu mojego pobytu w szpitalu ciągle do mnie przychodzi i po prostu siedzi ze mną w ciszy, gapiąc się w jeden punkt. Boję się, że długo nie pociągnie, gdy w ogóle nie będzie sypiał. Powtarzam mu za każdym razem, żeby wrócił do domu i odpoczął, jednak on twierdzi, że nie jest zmęczony.

Envy || H. S. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz