Rozdział 21

1.1K 44 0
                                    

Zerwałam się na równe nogi, kiedy tylko usłyszałam dźwięk mojej komórki. Otarłam wierzchem dłoni załzawione policzki i zamrugałam kilkakrotnie, by wytężyć swój wzrok. Złapałam za niewielkie urządzenie i przejechałam kciukiem po wyświetlaczu w celu odblokowania ekranu. Wyświetliło się zdjęcie mojej mamy. Kliknęłam na zieloną słuchawkę i przyłożyłam komórkę do ucha.

-Sky, witaj dziecko!-Usłyszałam głos rodzicielki po drugiej stronie. Na sam dźwięk jej ciepłego głosu na mojej twarzy zagościł drobny uśmiech.

-Mamo, nareszcie się odzywasz. Kiedy wracasz? Wiesz, że jutro mamy uroczystość.-Przeczesałam palcami moje ciemne włosy.

-Wracam jutro, córciu. Tylko jest mały problem.-Zawiesiła na moment swój głos.

-Jaki?-Spytałam zaciekawiona.

-Mój przyjaciel przyjedzie ze mną. Nie będziesz mieć nic przeciwko?-Zawahała się, a ja odetchnęłam z ulgą. Myślałam, że coś złego się stało.

-Skądże. Cieszę się, że kogoś poznałaś. Zasługujesz, aby ktoś się Tobą opiekował na stare lata. Ja wiecznie żyć nie będę.-Zaśmiałam się, lecz tego za niedługo pożałowałam. Moja głowa zaczęła strasznie pulsować. Przyczyną pewnie było to, że przepłakałam całe popołudnie.

-Jakaś ty wyrozumiała, kochanie. Masz zachrypnięty głos. Jesteś chora?-Zapytała ze zmartwieniem w głosie.

-Nie, po prostu się zdrzemnęłam. Będziemy rozmawiać jak wrócisz. O której godzinie mam się Ciebie spodziewać?-Cieszyłam się, że nasz kontakt ze sobą się polepszył. Nie mogłam tego powiedzieć o Harrym, po porannej sprzeczce.

-Około dziesiątej rano. Bądź już gotowa na pójście na cmentarz, dobrze?-Wyczułam, że posmutniała mówiąc ostanie słowo.

-Okej. Do zobaczenia. Kocham Cię, mamo.-W tym momencie miałam ochotę wtulić się w jej ciało. Tak jak to robiłam, gdy byłam malutkim szkrabem.

-Też Cię kocham córeczko. Do jutra!-Usłyszałam sygnał kończącego się połączenia i odłożyłam komórkę na szafkę. 

Spojrzałam jeszcze na zegarek wiszący po przeciwnej stronie łóżka. Wskazywał dwudziestą. Przez tą złość i żal przez Harry'ego musiałam się trochę zdrzemnąć. Zeszłam z łóżka i podeszłam do komody z lustrem. Popatrzyłam na swoje lustrzane odbicie i pokręciłam głową z niezadowolenia. Wyglądałam fatalnie. Rozmazany makijaż, roztrzepane włosy, wilgotne policzki. Wyciągnęłam z szafy swoją prowizoryczną piżamę-koszulka oraz spodenki i udałam się do łazienki. Obmyłam swoją twarz pozbywając się zniszczonego już makijażu i nałożyłam pastę na szczoteczkę. Umyłam dokładnie zęby i wytarłam się w puchowy ręcznik. Przebrałam się w piżamę i wyszłam z łazienki.

Postanowiłam zejść na dół i sprawdzić, czy Harry nadal tutaj jest. Nie powiem, że się nie bałam, bo bym skłamała. Moje serce znacznie przyspieszyło swoje bicie, a ręce zaczęły się pocić. Bałam się jego reakcji, lecz chciałam mu się jakoś z tego wytłumaczyć, choć nie powinnam. W końcu winny się tłumaczy, a ja z pewnością nie byłam niczemu winna. Wszystko co powiedział Justin było kłamstwem. Bolało mnie to, że Harry tak łatwo mu uwierzył. Może to była taka zemsta po tym, jak ja sama uwierzyłam Justinowi, zamiast mojemu obecnemu chłopakowi. Nie chciałam, żeby ten idiota nas poróżnił. Nie wiem czy potrafiłabym żyć znów bez połówki mojego serca. Z pewnością byłoby to cholernie trudne. Nie dowiem się tego co będzie dalej tylko rozmyślając. Muszę z nim porozmawiać.

Zeszłam z ostatniego schodka i weszłam do pomieszczenia, zwanym salonem. Dostrzegłam siedzącego na kanapie Harry'ego. Głowę miał spuszczoną na swoje dłonie w których trzymał przezroczystą szklankę, wypełnioną do połowy alkoholem. Loki opadały mu na twarz, lecz nie przeszkadzało mu to. Zawzięcie nad czymś myślał. Podeszłam bliżej niego, a gdy wyczuł moją obecność przejechał dłonią po policzku, tak jakby chciał pozbyć się oznak tego, że płakał? Czy to było z mojej winy?

Envy || H. S. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz