Rozdział 10 - Już zawsze będziesz moja

7.4K 94 3
                                    

Obudziłam się. Nie umiem otworzyć oczu. Słyszę pikanie aparatury. Co jest? Chyba jestem w szpitalu. Przypominam sobie ostatnie chwile.
Wszystko mnie boli. Kiedy chcę poruszyć lewą ręką nie jestem w stanie. Ból jest tak ogromny, że nie mam sił. Staram się ruszyć palcami prawej ręki i czuję, że coś je przyciska. Próbuję z całych sił i zaciskam je chyba na czyjejś dłoni. Otwieram powoli oczy, co wymaga ode mnie użycia naprawdę dużej siły i …. widzę Briana opierającego się o moje łóżko.
Chłopak właśnie zobaczył, że się budzę:
- Kochanie już jesteś ze mną. – w jego oczach widziałam radość, troskę i
żal. - Nie bój się nic Ci już nie grozi. Przepraszam, że Cię nie obroniłem.
Ależ ja jestem głupi. Zasługujesz na kogoś lepszego. Ale zrozum Skarbie
KOCHAM CIĘ całym sercem. Wiem, że zbyt długo zajęło mi zrozumienie tego, że mogłaś tyle nie cierpieć gdybym ja się w porę opamiętał.
Przepraszam. – w jego oczach pojawiły się łzy - Boże co ja zrobiłem. Nie opuszczaj mnie już nigdy. Tak strasznie się bałem, że się nie obudzisz. – chłopak patrząc na mnie płakał jak małe dziecko.
- Będzie dobrze. Też Cię kocham – wyszeptałam ostatkami sił. – Uciekajmy stąd, bo nas znajdą.
- Teraz najważniejsze jest Twoje zdrowie – powiedział i wezwał lekarza.
Pan doktor mówił, że udało im się zszyć pęknięte żyły. Dowiedziałam się, że było ciężko, ponieważ miałam silną anemię i straciłam dużo krwi. Nawet w pewnym momencie stan był krytyczny, jednak wszystko wraca do normy. Ból będzie słabnąć z dnia na dzień. Byłam w śpiączce przez ostatnie półtora tygodnia!
- O cholera, no to sporo! – wyszeptałam do lekarza
- Potrzymamy Panią kilka dni na obserwacji i wróci Pani z narzeczonym do domu. Niech Pani się go trzyma. Nie odstępował łóżka na krok przez wszystkie dnie i noce ostatnich dziesięciu dni. – co narzeczonym? Od kiedy? Czy ja o czymś nie wiem? Minęło dziesięć dni!?
Popatrzyłam na Briana i zrozumiałam jaki koszmar musiał przechodzić, nie wiedząc czy się obudzę. Mój wzrok był pełen miłości, a on wynagrodził mi tym samym. Uświadomiłam sobie ile dla mnie ryzykował. Rzucił wszystko dla mnie. Wdarł się do domu jakiegoś Maharadży, przedarł się przez tłumy ochroniarzy i wyniósł mnie nieprzytomną na rękach. Takim wyczynem naraziliśmy się nie tylko bossowi jego gangu, ale również temu całemu szejkowi, który pewnie uruchomił do poszukiwań połowę Stanów.
- Panie doktorze, chcę wypisać się jeszcze dziś. Muszę wrócić do domu.
Naprawdę zastosuję się do zaleceń, ale nie mogę tu dłużej zostać. – Brian popatrzył na mnie z niedowierzaniem
- Nie zalecałbym tego rozwiązania. Jest Pani jeszcze bardzo słaba. Obrzęk mózgu po upadku był duży, a Pani straciła dużo krwi. Co prawda może
wypisać się Pani na własne żądanie, ale to może być dla Pani niebezpieczne. Jeśli jest Pani jednak przekonana, nie mogę tu nikogo
trzymać siłą. – kiwnęłam głową, po czym lekarz przestał drążyć temat – W porządku przyniosę zaraz wypis z zaleceniami. – lekarz wyszedł, a Brian czekał na wyjaśnienia:
- Słuchaj skarbie, to tylko kwestia czasu, znajdą nas tutaj i zabiją. Jeśli mi się pogorszy możemy zawsze tu wrócić.
Chłopak nie oponował, bo wiedział, że mam rację. Obiecał mi w „domu”
(gdziekolwiek teraz mieszkamy) warunki i opiekę szpitalną. Kiedy lekarz wypisał mnie ze szpitala, chłopak przewiózł mnie wózkiem inwalidzkim na podziemny parking szpitalny. Tam przeniósł na rękach do czarnego SUVa z przyciemnianymi szybami. W środku czekali już na nas Rob i Adam.
- Cześć chłopaki. Dziękuję wam z całego serca za pomoc w ucieczce i w ogóle za to co się działo jak odpłynęłam. Narażaliście dla mnie swoje życie. Olaliście swojego szefa, ściągając na siebie gniew gangu i połowy Muzułmanów. Będę waszą dłużniczką do końca życia. – chłopaki uśmiechnęli się do mnie
- Ale najedliśmy się strachu, kiedy nas opuściłaś. Znaleźliśmy Cię w kałuży
krwi i myśleliśmy, że nas opuściłaś. A jeśli chodzi o porwanie porwanej –
zaśmiali się z tego jak to brzmi - to musieliśmy pomóc kumplowi w potrzebie. Widzieliśmy jak mu serce krwawi i umiera z tęsknoty
za Tobą.
Popatrzyłam na Briana, który pocałował mnie w czoło. Położył mnie na siedzeniu układając sobie moją głowę na kolanach. W końcu po raz
pierwszy od dawna poczułam się bezpieczna. Miałam wrażenie, że
wszystko co działo się w przeciągu ostatnich dwóch tygodni trwało kilka miesięcy. To był bardzo intensywny moment mojego życia. Chwilę później zasnęłam. Zbudziłam się w jakimś drewnianym pokoju. Wszystko było nieczym z Zakopanego. Ostrożnie wstałam z łóżka, na którym leżałam sama.
Kręciło mi się w głowie, a nogi odmawiały posłuszeństwa. Wyszłam z pomszczenia trzymając się ścian i korytarzem skierowałam się
do wyjścia. To rzeczywiście była jakaś leśniczówka lub góralski domek.
Wyszłam na ogród, otoczony drzewami. Byliśmy gdzieś w lesie. Drzewa o tej porze roku były jeszcze zielone. Zapach drzew i świergot ptaków podkreślały urok tego miejsca. Nieopodal było malutkie jeziorko. Po lewej stronie domu stał stół, przy którym siedzieli moi trzej wybawcy. Słońce grzało już wrześniowymi promieniami, ale było naprawdę ciepło. Widząc mnie w wejściu Brian podbiegł do mnie, abym wsparła się na jego ramieniu.
- Kochanie miałaś leżeć i odpoczywać. – powiedział z troską w głosie
- Wiesz, że odkąd porwali mnie jacyś wariaci, a potem ich szef sprzedał
mnie jakiemuś kretynowi, byłam przetrzymywana wyłącznie w budynkach? Nie byłam już dawno na podwórku, a w szczególności tak blisko z naturą. Tu jest tak pięknie, a Ty każesz leżeć mi w pokoju. Daj mi
nacieszyć się promieniami słońca. – Chłopakom zrobiło się głupio. Brian przerwał niezręczną ciszę:
- No dobrze siadaj z nami, ale obiecaj, jak się zmęczysz wrócisz do łóżka.
– powiedział surowym tonem
-O.K Niech będzie. – przytaknęłam, bo to był jedyny sposób na skończenie tematu - To jakie mamy plany na najbliższy czas? –
zapytałam radośnie, co bardzo ich zdziwiło. Chłopaki nie bardzo wiedzieli co mają mi odpowiedzieć.
- Na razie Kochanie musisz dojść do siebie – skwitował Brian –
Zostaniemy tu jak długo będzie trzeba. Nikt nas tu nie znajdzie. Jak już wydobrzejesz wybierzemy się na zakupy. Kupimy Ci perukę i zmienimy trochę twój wygląd. Kiedy będziemy gotowi chłopaki najpierw opuszczą
Stany, kilka dni po nich wylecimy my. Nie możemy jechać razem w
czwórkę, bo to może być niebezpieczne. No tak i musimy jeszcze wyrobić fałszywe dokumenty. Muszę Ci z przykrością powiedzieć, że stracisz swoją tożsamość. Wybierzesz sobie imię i nazwisko, które po opuszczeniu kontynentu będziesz nosić do końca życia. Ale na to wszystko mamy jeszcze czas.
- Nie ważne jakie imię czy nazwisko będę nosić przez życie. Dla mnie
ważne jest jedynie, żeby spędzić je z Tobą – chłopak popatrzył mi w oczy
poczym pocałował namiętnie. Czułam jak się rozpływam.
- Gdyby nie to, że jesteś taka słaba przypomniałbym Ci co znaczy żyć
pełną parą. – powiedział seksownym głosem. Wiedziałam co ma na myśli.
Po chwili jednak coś zaczęło zaprzątać jego głowę. Widziałam, że martwi się czymś, w końcu zapytał– Powiedz Skarbie, czy ten cholery Arab lub ktoś inny nie zrobił Ci krzywdy – szepnął do mojego ucha, lecz na tyle głośno, że wszyscy usłyszeli. Chłopaki odwrócili głowy z zainteresowaniem, czekając na moją odpowiedź. Rozbawiło mnie, że są równie mocno zainteresowani tematem jak mój ukochany.73
- Jeśli pytasz mnie czy mnie nie przeleciał, to nie. Choć niewiele brakowało w pewnym momencie. – powiedziałam bez emocji
W jego oczach znów pojawiły się łzy – gdzie podział się ten twardy, mężczyzna, którego poznałam. Ostatnimi czasy płacze częściej niż ja.
- Kochanie przepraszam, przepraszam też za to do czego dopuściłem ze
Stivenem. Nie jestem godzien twojego przebaczenia. Nie możliwe, mój Briana okazuje słabość przy swoich kolegach.
Gdzie to zapisać. Nie wiem ile o całej sytuacji wiedział Adam i Rob, ale
miałam wrażenie, że chyba sporo. Poczułam się trochę zażenowana, że
wiedzą o seksie ze Stivem. Uświadomiłam sobie jednak, że zdają sobie sprawę, że byłam w sytuacji bez wyjścia. Teraz popatrzyłam na mojego blondyna, który miał w sobie tyle żalu. Uznałam, że rzeczywiście w tamtej sytuacji mógł nie pozwolić aby sprawy nabrały takiego obrotu i zabrać mnie stamtąd, dzięki czemu uniknęłabym kolejnych upokorzeń.
Wiedziałam jednak, że równie dobrze mógł zostawić mnie tam samą ze
Stivem i na pewno nie byłoby w tym nic przyjemnego. Dzięki jego
wsparciu zrobiłam coś wbrew sobie, co ostatecznie mi się podobało.
Poczułam jak się rumienię na samą myśl o tym fakcie. Przecież nie mogę mu o tym powiedzieć. Postanowiłam poprawić atmosferę:
- Już wszystko dobrze. Dziękuję Ci że po mnie przyjechałeś. Gdyby nie Ty
mogłabym już być na drugim świecie – przytulił mnie mocno. Trzymał
mnie tak w objęciach naprawdę długo. Czułam jak jego serce wali z całych sił. On naprawdę mnie kocha!
Dziś mija tydzień odkąd mieszkamy w leśnej chatce. Wróciły moje
siły i powoli zaczynamy planować podróż. Chłopaki przynieśli mi kilka
peruk. Wybrałam tę z długimi, prostymi, czarnymi włosami. Zmieniłam ubiór na bardziej biurowy, a chłopaki zrobili mi zdjęcia do nowych dokumentów.
Brian ściął włosy i zapuścił lekki zarost. Chłopaki też pozmieniali co nieco w swoim wyglądzie i poddali się sesji fotograficznej. Adam zgarnął zdjęcia i pojechał do jakiegoś fałszerza, który wyrobi nam nowe dokumenty. Kilka godzin później, po zmianie tożsamości i odebraniu dokumentów pożegnaliśmy się z chłopakami. W drodze powrotnej z lotniska wyskoczyliśmy do sklepu na małe zakupy.
- Wiesz, że masz kupę kasy na nowym koncie, więc szalej dowoli –
szepnął do mnie blondyn – Musiałem uzyskać zadośćuczynienie za twoje
upokorzenia od tego zboczeńca – uśmiechnął się do mnie szelmowsko
- Okradłeś Szejka? – wykrzyczałam do niego. Wiedziałam, że teraz to już
na pewno nie zaznamy spokoju.
- Cicho bo ktoś usłyszy. Tak wziąłem trochę kasy. On i tak nie zauważy,
bo ma jej znacznie więcej – powiedział dumny z siebie, a ja miałam ochotę trzepnąć go w głowę – Myślisz, że gdybym ich nie okradł, to by Cię nie szukali?
- No może masz rację - przyznałam – no dobra chodźmy na zakupy, bo
zaraz musimy się zbierać – stwierdziłam, że nie ma sensu zawracać sobie
głowy rzeczami, których nie mogę cofnąć.
Biegaliśmy beztrosko po galeriach. Wybierałam letnie ciuchy.
Chłopaki nie chcieli mi zdradzić gdzie lecimy, jedynie co to wiem tylko, że
będzie tam ciepło. Brian wybrał dla mnie chyba z pięć bikini, choć
przyznał, że jak tylko będziemy sami nie będą potrzebne. Wygłupialiśmy
się jak jakieś nastolatki. W końcu poczułam pełnię życia i to, że mogę
rozkoszować się stanem jakim jest zakochanie. Chłopak wciągnął mnie
za rękę do sexshopu i wykupił połowę akcesoriów. Mi było osobiście
głupio, a większość rzeczy nie wiedziałam do czego służy. Ufałam mu bezgranicznie i wiedziałam, że pójdę za nim każdą ścieżką którą mi
wyznaczy.
W galerii natknęliśmy się na śliczną ciemnowłosą dziewczynę. Kiedy
wyłapała wzrokiem Briana uśmiechnęła się do niego z błyskiem w oku. Od razu wiedziałam, że będą z nią kłopoty. Kiedy zobaczyła, że chłopak trzyma mnie za rękę jej uśmiech zmył się z twarzy w ciągu kilku sekund.
- A więc jestem dla niej zagrożeniem – powiedziało do mnie moje drugie
ja.
- Cześć Słoneczko, gdzie się podziewałeś? – podeszła do blondyna i bez ogródek chcąc go pocałować prosto w usta.
- Nie no kurwa, to nie może być prawda. Co za suka, przecież widzi, że z nim jestem – mówiłam do siebie w duchu zaciskając pięści i czując, że
nabieram koloru purpury.
Chłopak zrobił unik, w ten sposób, że brunetka pocałowała go w policzek
- To jest moja dziewczyna Ana, a to znajoma Layane – powiedział
wskazując na tą czarownicę
- Cześć Layane. Naprawdę chciałabym Cię poznać, ale wybacz nie mamy
czasu. Mamy z Brianem kupę spraw na głowie. – powiedziałam szybko,
aby pozbyć się tego „problemu” i nie ciągnąć tej niezręcznej sytuacji.
Dziewczyna zagotowała się w środku i zmroziła mnie spojrzeniem.
Popatrzyła na chłopaka maślanymi oczami wymuszając na nim reakcję.
- Layane może odwiedzisz nas w domku w lesie. Wiesz gdzie to jest. Tam zatrzymaliśmy się z Aną do moment aż całkiem nie wydobrzeje. – nie no on chyba kpi. Zaprasza ją do nas. Czy go całkiem pojebało! – krzyczała na
niego moja podświadomość.
- W porządku jeśli Ana nie ma nic przeciwko to wieczorem was odwiedzę.
– skierowała pytanie do mnie z takim uśmieszkiem, który maiłam ochotę
natychmiast zmyć jej z twarzy. Pewnie, że nie miałam ochoty jej oglądać, jednak nie chciałam wyjść przed chłopakiem na zazdrosną panienkę.
- W porządku możesz nas odwiedzić, jednak nie nastawiaj się że spędzimy z Tobą sporo czasu. Wiesz jestem po wypadku i nie mam za wiele sił, żeby przesiadywać godzinami przy winku. Mówię to, żebyś nie uznała, że
jestem niegrzeczna, jak o wczesnej porze będziemy chcieli pójść spać –
odbiłam piłeczkę, żeby wiedziała kto tu rządzi.
- Nie ma problemu, jeżeli będziesz źle się czuła możesz nas opuścić,
posiedzę trochę z moim ulubionym przyjacielem. Zawsze się nim dobrze zajmuję. – powiedziała sugerując, że łączy ich dużo więcej niż przyjaźń. –
A więc widzimy się o dwudziestej – powiedziała do mnie z satysfakcją.
Myślałam, że chyba zaraz wydrapię jej oczy. Ale oczywiście nie
starczyło jej i musiała jeszcze dorzucić coś do pieca na od chodnego, zwracając się w tym momencie do Briana:
– Spokojnie Cukiereczku trafię do domku, mam z niego sporo miłych
wspomnień, więc zapamiętałam drogę – uśmiechnęła się uwodzicielsko do blondyna, który zmieszał się zachowaniem brunetki.
O cholera, dotarła do mnie prawda, on ją dymał w domu, do którego
mnie zabrał. Nie możliwe, że ją tam teraz zaprosił. Jak mógł się tak
zachować wiedząc jak ona go uwodzi ignorując po drodze moją osobę. To
było jego przyzwolenie na upokorzenie mojej osoby.
Kiedy dziewczyna odeszła wiedziałam, że urządzimy sobie pogadankę. Stwierdziłam jednak, że nie będę odzywać się do niego do momentu aż wrócimy do domku. Potem wymuszę na nim szczerość, a
na koniec każę zadzwonić i pozbyć się tej kretynki.
Kiedy wychodziliśmy objęci z galerii zauważyliśmy mężczyznę, który
dziwnie się zachowywał. Rozmawiał przez telefon nie spuszczając z nas
wzroku. Przyspieszyliśmy kroku, a potem biegliśmy do samochodu. Ktoś zaczął do nas strzelać. Adrenalina sięgnęła zenitu. Brian zasłaniał mnie swoim ciałem. Wbiegliśmy do samochodu i ruszyliśmy z piskiem opon. Bałam się, że nas złapią i mój koszmar się powtórzy. Że zabiją mojego ukochanego, a ze mnie zrobią dziwkę na żądanie. Chłopak zachował zimną krew i prowadził jak zawodowy rajdowiec. Ciekawe co jeszcze potrafi?
Pościg trwał w nieskończoność. Co jakiś czas ktoś obstrzeliwał nasz
samochód. Sytuacja była jak raptem wyjęta z filmu sensacyjnego, z tym
wyjątkiem, że zamiast siedzieć wygodnie w fotelu przed telewizorem,
byłam w centrum całej akcji. Kiedy wyjechaliśmy w podziemny tunel, chłopak wjechał w korytarz dla służb drogowych, wyłączył silnik i zgasił
światła. Kilka samochodów, które nas goniło przejechało nie zauważając
nas z boku. Byliśmy już bezpieczni.
- Nic Ci nie jest? – Brian przytulił mnie do siebie. W jego ramionach
zaczęłam się uspokajać. Moje nogi były jak z waty, a ręce trzęsły się
niemiłosiernie. Naprawdę się bałam. W jego objęciach znalazłam ukojenie.
Wróciliśmy do domku rozglądając się co chwilę, czy nikt nas nie śledzi.
Przez całą sytuację wyleciało mi z głowy, że miała odwiedzić nas dziś
ta kretynka. Byłam zła, bo ona była naprawdę atrakcyjną kobietą
i widziałam jak działa na Briana. Kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi
na początku spanikowałam, że odnaleźli nas moi porywacze, dopiero gdy usłyszałam jej głos oświeciło mnie, że miała dziś nas odwiedzić.
Brunetka bezceremonialnie podeszła do mojego kochanego i znów
próbowała go pocałować na przywitanie. Przyniosła wino i napiliśmy się w trójkę. Rozmawialiśmy sporo, choć w duchu właściwie przez cały czas odliczałam sekundy do jej wyjścia. Kiedy chłopak powiedział, że musi nas na chwilę opuścić, bo idzie narąbać drzewa do kominka zostałyśmy same. Layane uzupełniła nam kieliszki winem, po czym poszłyśmy pogadać do sypialni, gdzie rzekomo chciała coś mi pokazać. Myślałam, że mówi o jakimś zdjęciu, które się tam znajduje. Usiadłam na łóżku i czekałam co ma mi ciekawego do powiedzenia. Brunetka podeszła do toaletki umalowała usta i przypudrowała nos. Obeszła łóżko, na którym siedziałam sącząc wino i oparła się o okno. Zobaczyłyśmy przez nie zbierającego drzewo Briana. Lay zachowywała się nazbyt spokojnie, co mnie trochę niepokoiło. Odwróciła się w końcu w moim kierunku przerywając ciszę.
- Wiesz kochana, że Brian jest mój i nie będzie mi wchodzić w drogę byle wieśniaczka z jakiegoś kraju, o którym nikt nie ma pojęcia. Pamiętasz sytuację kiedy zostawił Cię zaraz po tym jak odwiedziłaś pokój na dole?
Wziął mnie wtedy na zakupy, które później dostałaś. Zaprosił mnie do
domu i opowiedział o całej sytuacji mówiąc, że siejesz mętlik w jego78
głowie. Zadziwiające jaki wrócił od Ciebie napalony. Pomogłam mu wtedy rozwiać myśli o Tobie ujeżdżając go na wszelkie sposoby.
Nie wierzyłam co się dzieje, jak ona bez ogródek mówiła mi o czymś
takim. Jak on mógł tak postąpić? Myślałam, że jestem dla niego
wyjątkowa, a on wyskoczył wtedy na chwile na miasto przerżnąć jakąś
panienkę. Nie no, tego już za dużo! Chciałam wstać z łóżka i zrobić mu
nieziemską awanturę wyrzucając tą dziwkę na bruk. Kiedy podniosłam się gwałtownie opadłam powrotem na łóżko.
- Co jest ze mną? – powiedziałam i popatrzyłam na dziewczynę, która
uśmiechała się z tym suczym wyrazem twarzy.
- Nie trudź się kochana, dosypałam Ci środków nasennych, żebyś nie
przeszkadzała mi wyprostować twojego chłoptasia. Powiem mu, że się zmęczyłaś i chwilę się zdrzemniesz. Nie omieszkam ominąć faktu, że zaproponowałaś mi trójkącik. Z tego co Brian mi wspominał to w nich
typujesz, co ułatwi mi sprawę. Napomnę też, że kazałaś nam zacząć bez Ciebie, bo chcesz mieć swoje wejście. – nie, to nie możliwe. Ona chce kochać się z moim ukochanym! Wykorzysta go do swoich podłych celów, a mnie zostawi naszprycowaną jakimiś lekami w sypialni. Czego ja się spodziewałam, tu non stop w grę wchodzą jakieś używki.
Chciałam się zerwać na równe nogi, ale poczułam jak morzy mnie
sen. Zobaczyłam jeszcze jej wredny zwycięski uśmiech. Dziewczyna
naciągnęła w dół bluzkę ukazując spory dekolt, podciągnęła spódnicę do góry, tak aby zasłaniała jej ledwo majtki i wyszła z sypialni.
Kiedy usypiałam biłam się z myślami. Miałam nadzieję, że Brian nie
da się jej omamić, jednak tego nie wiedziałam na sto procent. Znałam go nie długo, więc nie wiedziałam jak postąpi.
Zbudziłam się chyba po jakiejś godzinie. Kręciło mi się w głowie, jednak postanowiłam zobaczyć jakie piekło urządziła była mojego ukochanego. Na dworze było już ciemno, w domu większość świateł była wyłączona. Kiedy doszłam do schodów ususzałam romantyczną muzykę dobiegającą z salonu. – Muszę się przygotować na to co za chwilę zobaczę – mówiłam
sama do siebie. Ze schodów było widać przymroczone światło dobiegające najprawdopodobniej z kominka.
Zeszłam omamiona lekami trzymając się ścian i skierowałam się w stronę
kominka. To co zobaczyłam spowodowało, że moje serce rozpadło się na tysiące kawałków. Layan stała w wysokich szpilkach i jedynie czarnych stringach przed moim ukochanym. Jej piękne ciało było niemalże całe
odsłonięte. Jej duże piersi, krągłe biodra i mocne wcięcia talii nadawały jej seksapilu. Brian był w samych dżinsach bosy i bez koszulki. Jego idealny tors odbijał lekko światło dochodzące z kominka. Mięśnie pleców, rąk i tyłeczka były mocno napięte co świadczyło o jego podnieceniu.
Stali wtuleni w siebie całując się namiętnie. On trzymał nogę między jej nogami ocierając jej kobiecość powolnymi ruchami. Ona odwzajemniała mu tym samym. Stałam jak wryta obserwując taniec ich ciał. Nie wierzyłam, że Brian uwierzył w jej bajkę bez ustalenia pewnych spraw ze mną. Kochałam go tak bardzo, że gdyby poprosił mnie o trójkącik pewnie bym się zgodziła chcąc go usatysfakcjonować. Nawet byłabym w stanie zgodzić się na wspólny seks z tą zołzą, choć jej nie cierpiałam i chętniej wydarłabym jej włosy. Jednak zrobił to bez rozmowy ze mną. Opierałam się o ścianę wpatrzona w tę śliczną parę.
Szalę przeważyła sytuacja, w której Layane zorientowała się, że ich
obserwuję. Rozpięła spodnie Briana wyciągając jego męskość i klękając
przed nim. Chciała urządzić mi przedstawienie. Tego widoku nie mogłam znieść. Już sam fakt, że go tam dotykała napawał mnie obrzydzeniem.
Moje oczy wypełniły się łzami. Moje łkanie usłyszał blondyn i odwrócił się w moim kierunku:
- W końcu do nas dołączyłaś Kochanie – powiedział z takim spokojem, a ja
nie wytrzymałam. Odwróciłam się napięcie wybiegając z domku.
Zgarnęłam po drodze kluczyki do auta Layane i wybiegłam wskakując
od razu do samochodu. W sekundę odpaliłam silnik i odjechałam z piskiem opon. W lusterku widziałam jak Brian wybiegł z domu krzycząc za mną.
Odwrócił się do Layane i ryknął coś do niej. Wjechałam na drogę, a oni
zniknęli z pola mojego widzenia.
Jechałam drogą przez las, a moje oczy zachodziły łzami. W głowie
czułam skutki tabletek nasennych, bo obraz niejednokrotnie mi się
rozmazywał. Nie mogłam uwierzyć, że mógł tak łatwo wskoczyć innej
do łóżka. Chciałam, aby był mój, jednak świadomość, że tak było to chyba tylko moja wyobraźnia. Wierzyłam w to co chciałam wierzyć, nie zważając na realia. Ależ byłam głupia. Moje serce tak bardzo bolało. Miałam wrażenie, że moje ciało było przeszyte przez tysiące noży, a serce
niemiłosiernie krwawiło. Łzy zasłoniły mi widok drogi i sekunda sprawiła, że straciłam panowanie nad samochodem. Na złość w tym samym czasie wyjechał ktoś z jakiegoś skrzyżowania z polną drogą. Nie zdążyłam w porę
zareagować wbijając się maską w samochód naprzeciwko. Usłyszałam
hamowanie i pisk opon, mocne szarpnięcie, a potem … chyba zemdlałam.

ZniewolonaWhere stories live. Discover now