Rozdział 3 - Koniec sielanki

8.6K 157 0
                                    

Obudziłam się w jakimś pokoju, który na pewno nie był moim pokojem z akademika. Zaraz co tu jest grane, gdzie ja jestem? Chwila pamiętam przylot, akademik, imprezę, Irinę, no i ostatnie co pamiętam to tego muskularnego blondaska – robię retrospekcję zdarzeń. O cholera drink. Coś w nim było, bo nie możliwe, żeby mi się film urwał po czwartym drinku wypitym w ciągu całej imprezy. W porządku byłam zmęczona i trochę głodna, ale drinki które piłam wcale nie były mocne. Pewnie to jakiś głupi numer bractwa na witanie nowych. Ale mi wcale nie do śmiechu.
Otwieram całkiem oczy i widzę, że jestem w jasnym pokoju z wielkimi oknami od sufitu do podłogi. Białe ściany, jasne meble, tzn. komoda i jasnoszare drzwi prawdopodobnie do garderoby, jasnoszare nocne szafki i jeszcze jedne drzwi – pewnie do łazienki. Leżę na wielkim łóżku ubrana w jakąś męską koszulę. Cholera, ktoś mnie przebrał i musiał mnie dotykać. Zaczynam panikować, bo nic nie pamiętam. Kiedy chcę wstać czuje ucisk na nadgarstku.
Moja prawa ręka jest zakłuta w kajdanki przyczepione u góry do łóżka! Czuję jak panika rośnie. Zastanawiam się czy to na pewno sprawka bractwa, a to co się dzieje jest tylko zabawą. Już nie jestem taka pewna. Boże, chyba zostałam porwana. Czarne scenariusze cisną się do mojej głowy. Może na handel ludźmi, do burdelu, albo na części. Okup odpada, bo nie jestem bogata. Czuję się taka bezbronna. Oni mnie zgwałcą! Czuję jak panika przeszywa moje ciało.
Robi mi się gorąco, choć przed chwilą odczuwałam lekki chłód poranka. Serce mi łomocze jak oszalałe, a ręce zaczynają się pocić. Zaczyna mi się kręcić w głowie i naciąga mnie na wymioty. Cholera w co ja się znów
wpakowałam!
Po piętnastu minutach ogromnej paniki postanawiam, że muszę się uspokoić. Porywaczy zwykle kręci to, że ofiara się ich boi. Nie dam nic po
sobie poznać. Nie dam im tej satysfakcji, chociaż w głębi duszy czuję się taka bezbronna. Opanuj się.
Chwilę później, kiedy poukładałam sobie wszystko w głowie słyszę coraz wyraźniejsze kroki. Ktoś zbliża się do moich drzwi. Cholera znów zaczynam histeryzować.
- Uspokój się, uspokój…- mówię sama do siebie w myślach, tym bardziej,
że nie wiem kto jest za drzwiami i co to oznacza dla mnie. - Weź się w
garść, nie będzie tak źle – mówi do mnie moja podświadomość – lecz nie ufam jej za nadto.
Do pokoju wchodzi średniego wzrostu Meksykanin w uśmiechem na
twarzy. W ręku trzyma talerz z kanapkami, a w drugiej kubek kawy
- Cześć Księżniczko, jestem Adam. Dobrze spałaś? – siada koło mnie na
łóżku
- Witaj Książe – odpowiadam z ironią i gniewem – jak miałam nie spać jak
dosypaliście mi jakiegoś gówna do drinka! – wykrzyczałam
- Dosypał to Ci Brian (a właściwie Robbie). Po za tym mówił Ci przecież, że to jego „specjał” – uśmiechnął się jakby nigdy nic, co wkurwiło mnie
niemiłosiernie. Czułam jak zaraz dym ujdzie mi uszami
- A Ty uważasz to za dowcip miesiąca i sądzisz, że można naszprycować
kogokolwiek się chce narkotykami bez jego wiedzy – powiedziałam
- Nikt Cię nie zmuszał do wypicia tego „specjału” – nie no on chyba kpi –
Masz tu złotko śniadanie bo widzę, ze jak jesteś głodna to stajesz się
nerwowa – uważaj złość piękności szkodzi.
– Palant – pomyślałam, ale nie powiedziałam tego na głos, bo już miałam
plan.
- Chciałabym zjeść te kanapki, tylko wiesz jest pewien problem. Jestem
praworęczna, a prawą rękę mam przykutą do łóżka. Rozepnij ją proszę. I tak wam nie ucieknę, popatrz na mnie – taka mała istotka naprzeciw
silnego mężczyzny, który widać, że nie próżnuje na siłowni – powiedziałam starając się mu trochę podchlebić, żeby mnie posłuchał. Nie to, żeby nie był przystojny i żebym kłamała w sprawie jego torsu i bicepsów. Ciało miał wyrzeźbione, co widać było pod ubraniem. – Ja będę jeść, a Ty w tym czasie mi odpowiedź dlaczego tu jestem.
Chłopak chwilę pomyślał, po czym wypiął moją rękę z kajdanek. Usiadł
obok mnie na łóżku obserwując mnie jak jem. Po chwili zaczął mówić o
porwaniu i okupie.
- Dobra rozepnę Cię, ale bez numerów. – pokiwał mi palcem - Wiemy, że Twój ojciec ma kupę kasy i będzie musiał zapłacić za Ciebie okup Irino.
O w mordę! Dopiero mnie oświeciło. Oni chcieli porwać tą Rosjankę, a
nasze podobieństwo spowodowało, że porwali mnie.
- Słuchaj ty bezmózgi palancie – wstałam z łóżka rzucając na nie talerz z kanapkami – to nie tą dziewczynę mieliście porwać. Ja nie jestem Iriną
tylko Anną. Pochodzę z Polski i jestem biedna jak mysz kościelna, więc nici
z okupu – wykrzyczałam mu w twarz. Był nieźle zdziwiony. Jego oczy powiększyły się chyba ze dwa razy w stosunku do poprzedniej postaci. Stanął naprzeciwko mnie, ale był nadal w ciężkim szoku. Oczywiście musiałam wykorzystać okazję, tym bardziej, że pamiętałam, że wchodząc nie zamknął za sobą drzwi na klucz. Uczyłam się kiedyś samoobrony, byłam tylko na kilku lekcjach. No cóż - to musi wystarczyć. Co mam do stracenia. Najważniejsze to wykorzystać zaskoczenie przeciwnika. Uderzyłam go z otwartej dłoni prosto w nos, potem poprawiłam drugą ręką, teraz z kolana w klejnoty i na koniec z prostej nogi kopniak w brzuch. Chłopak nie był na to przygotowany i przewrócił się. Szybko wzięłam klucz z szafki i wybiegłam zamykając go w pokoju. Zobaczyłam schody, po których zbiegłam. Na wprost było
przejście do głównego wyjścia połączone chyba z otwartą kuchnią i salonem. Nie miałam czasu się przyglądać. Zbiegłam na dół szarpnęłam za drzwi, które okazały się byś otwarte – choć raz dopisało mi szczęście - i kiedy już miałam wybiec na ulicę ktoś pociągnął mnie za rękę i zatrzasnął mnie drzwi przed nosem. Kurcze … a było tak blisko.
Mężczyzna mnie pchnął na ścianę. Poczułam zimną taflę za sobą i przyparta do muru nie miałam odwagi podnieść wzroku. Po jego jednym ruchu poczułam, że jest dominującym samcem Alfa. Chłopak przycisnął mnie do ściany i przywarł do mnie swoim ciałem. Serce znów mi podskoczyło ze strachu. Kiedy podniósł moją twarz za brodę spojrzałam w jego rozwścieczone oczy. Okazało się, że był to ten sam chłopak, który podał mi felernego drinka. W jego oczach nie było już tego co wcześniej.
Jego wzrok mnie przerażał. Nie widziałam w nich uczuć tylko zimny
instynkt zabójcy. Przyparł mnie do ściany swoim ciałem. Byłam
przerażona. Boże, co on mi zrobi. Poczułam, że przypiera mnie jeszcze
bardziej. Nasze ciała stykały się na wysokości piersi, brzucha i bioder.
Patrzył na mnie z miną mordercy, co mnie przerażało. W końcu się
odezwał:
- Wybierasz się gdzieś Księżniczko? Widzę, że umiesz walczyć skoro udało Ci się uciec Adamowi. Taka mała, a tyle w niej siły i charakterku. Trzeba
będzie przyciąć Ci te pazurki, bo nam oczy wydrapiesz. – powiedział w ten
sposób, że zmroziło mnie na maksa. Czuję, że zaczynam się pocić, ale to
są zimne poty. – Wiesz, za nieposłuszeństwo jest kara – powiedział, głaszcząc mnie delikatnie po policzku, a mi zrobiło się słabo. Co on mi chce zrobić? Popatrzyłam w jego oczy były mrożące, choć zdawało mi się przez chwilę widziałam w nich jakiś błysk.
- Jeśli jeszcze raz spróbujesz uciec, zabawimy się z Tobą w inny sposób.
Będziemy Cię pieprzyć do nieprzytomności jeden po drugim, tak że będziesz błagała abyśmy już skończyli! – w tej chwili przycisnął do mnie za mocno swoje biodra, tak że poczułam jego twardniejący członek na swojej miednicy. – Nie miałam już wątpliwości, że są niebezpieczni i mogą w każdej chwili zrobić ze mnie lalkę do seksualnego wyżycia. Kurwa co ja zrobiłam. Bałam się, że zaraz zedrze ze mnie ubrania i rzuci się na mienie, a jego koledzy z miłą chęcią dołączą do całej orgii. Nawet nie miałam odwagi spojrzeć w jego oczy, ani w oczy jego towarzyszy, żeby nie
18 sprowokować takich posunięć. Wstrzymałam oddech, wzrok wbiłam w ziemię i czekałam na dalszy obrót wydarzeń.
Złapał mnie za rękę i pociągnął z powrotem do „mojego” pokoju.
Przekręcił klucz w drzwiach, który zostawiłam uciekając, po czym wypuścił swojego rozwścieczonego kolegę. Chłopak wybiegł z pokoju i kiedy napotkał mój wzrok natychmiast podniósł rękę, żeby oddać mi za moje ciosy. Schroniłam się za dużo wyższym Brianem, który chwycił rękę kolegi. Adam zdezorientowany popatrzył na blondyna, na co ten szepnął mu coś do ucha i oboje się zaśmiali. Meksykanin odszedł mierząc mnie do góry do dołu wzrokiem. O nie, co on mu powiedział. Co teraz ze mną
będzie.
Brian rzucił mnie na łóżko, po czym położył się na mnie sięgając po
kajdanki. W tej chwili leżał na mnie całą siłą wpychając mnie w materac.
Poczułam, że nie mogę oddychać. Wiedziałam, że z tą siłą, którą posiada chłopak jestem bezbronna, a on może zrobić ze mną wszystko na co ma
ochotę. W mordę, mogłam nie uciekać. Co on ode mnie chce?
-Mam ciekawy pomysł na twoją karę – powiedział patrząc mi w oczy i
zapinając moją dłoń w kajdanki, które jeszcze tam wisiały.
– Teraz nie mam czasu Słoneczko, ale wrócę za kilka godzin i będziemy
musieli Cię ukarać. Tylko nigdzie się nie wybieraj, bo wiesz co za to grozi
– uśmiechnął się pod nosem z intrygą w oczach, wstał z łóżka i zniknął za
drzwiami.
No pięknie to sobie nagrabiłam. Co to za karanie. A co ja jestem
tresowanym psem. Cholera, będzie mnie bił, czy co? Im więcej o tym
myślę tym bardziej jestem przerażona. Moja fantazja układa straszne scenariusze i w żadnym z nich nie chciałabym się znaleźć. No pięknie, doigrałaś się „Księżniczko”…

ZniewolonaWhere stories live. Discover now