23. "Im bardziej Cię nie mam, tym bardziej Cię pragnę."

50 7 5
                                    

Dzień był niezwykle pogodny. Słońce już od piątej nad ranem wpadało przez szyby okien do pokoju hotelowego. Dzisiaj było tu wyjątkowo pusto. Byłam w Dubaju już tydzień, a niewidzialność niosła za sobą korzyści, więc mogłam pozwolić sobie na spędzanie czasu w  dubajskim hotelu Burj al-Arab. Normalnie nie byłoby to możliwe, ale kto mi zabroni? Chociaż po śmierci mogę spełniać swoje marzenia, mimo że nie jestem pewna, czy to miejsce jest moim marzeniem. Nie jest.

Z kolejną godziną upał na dworze stawał się nie do zniesienia. Dlatego tutaj siedzenie w domu jest niewskazane. O poranku już większość kurortów, barów, basenów i plaż były przepełnione ludźmi. Hotel, w którym ja byłam, zwykle nie był przyzwyczajony do tłumów, gdyż mało osób jest w stanie pozwolić sobie na to miejsce. Ale cała magia nie zaczyna się tu. Wszystko ma miejsce na plażach i pustyniach. To tam to miejsce ma serce i energię, o której tak wielu z nas marzy.

Będąc tu, miałam okazję zobaczyć wschody i zachody słońca na złocistym piasku plaży i turkusowej wodzie. Nie powiem, widok zapiera dech, ale moje oczy widziały już wiele zachodów i wschodów w Polsce. I to tam wiążą się one z najpiękniejszymi wspomnieniami, z dzieciństwa.
Miałam też okazję zwiedzić miasto, zobaczyć tą jakże nowoczesną infrastrukturę. Budynki tutaj budowane są w sposób sprawiający wrażenie lekkości, mało tu betonu, cegieł, dużo szkła, stali. No i te palmy, kwiaty, kolorowe drzewa, bogate samochody. To wszystko stworzyło, jakby inny wymiar, odległy od wszelkich standardów.
Innym razem znalazłam się na pustyni. Komuś może się wydawać, ale jak to, zachwyciło cię pustkowie? Nie inaczej. Cisza, sum wiatru, fale gorąca, przesypywanie się gorącego piasku przez palce stóp, nicość, w której barwę nadaje biel mojej sukienki. To ja w tamtej chwili tworzę świat, w którym się znajduję, to ja jestem początkiem, bo nadaję początek.

Wszystkie te doświadczenia i wiele innych doprowadziły mnie paradoksalnie do końca. Bo właśnie tam, w chwilach uniesień zrozumiałam, po co umarłam. Przynajmniej tak mi się wydawało.
Umarłam, bo miałam być następczynią Łucji, kolejną ofiarą tej karuzeli, która prawdopodobnie nigdy się nie zatrzyma.
Ale o co chodzi? A no doszło do tego, od czego trzymałam się z daleka przez większość spędzonego czasu w tym świecie. A dlaczego trzymałam się z daleka? Bo tak naprawdę od początku czułam, że do tego dojdzie.

Poranek, tak jak mówiłam, był bardzo przyjemny. Zaraz po dojściu do siebie, pojawił się obok mnie Ali, który spał w pokoju za ścianą. Zaprosił mnie na śniadanie, które zjedliśmy w parku, pomiędzy drzewami, w cieniu. Posiłek dał mi dużo energii, a potrzebowałam jej, gdyż tego dnia opuszczaliśmy Dubaj. Było mi bardzo przykro, ale jednocześnie tęskniłam za Polską i cały czas martwiłam się tym, że ktoś z Nieba dowie się o naszej wyprawie. Każda taka myśl sprawiała, że przestawałam się uśmiechać, a moje serce zaczynało drgać bardziej.

- Piękny ten medalion - odezwał się Ali, gdy spacerowaliśmy po brzegu plaży.

Spojrzałam na wisiorek i dotknęłam pustych wyżłobień. Uśmiechnęłam się, ale jednocześnie gula zacisnęła mi się w gardle i miałam ochotę się rozpłakać.

- Tak, jest... ciekawy.

- Do twarzy ci w nim. Jego czerwone kryształki podkreślają kolor twoich włosów.

Spojrzałam na chłopaka i zmarszczyłam brwi.

- Tak się przyglądasz? - zaśmiałam się.

- Oj tam. A co, mam udawać, że wcale mi się nie podobasz?

- Lubisz anielice? - nie mogłam się powstrzymać od śmiechu.

- Lubię ciebie. Anielice są różne. Bywają sukami.

Gdy umrę... Where stories live. Discover now