4. "Wolność jest wtedy, gdy nie ma nic do stracenia."

131 24 40
                                    

Gdy następnego dnia wstałam, miałam w głowie tylko rozmowę z Łucją. Dawno jej nie widziałam, a wiedziałam, że tylko ona nie ma problemu z tym, żeby poopowiadać mi o tajemnicach tego miejsca. Na wieczór umówiłam się też z Zuzią do klubu. Czułam w żołądku dziwny ucisk, mimo że to nie pierwsza impreza na jaką szłam. Ale pierwsza bez niego...

Na śniadaniu dowiedziałam się, że dzisiaj będzie bardzo ważne spotkanie i po południu zakazali wstępu do głównego salonu. Musi to być poważna rozmowa, skoro nawet nie pozwalają ludziom wchodzić do Królestwa przez główne drzwi.

Po śniadaniu udałam się do Edenu i spotkałam tam Łucję podlewającą róże. Obok niej stał Diabeł, ale gdy tylko mnie zobaczył, zniknął. Zdziwiłam się, że może on tu być tak po prostu. A może to jest ten grzech o jakim mówiła Łucja. Z drugiej strony te "ważne" spotkanie odbywać się będzie pomiędzy Bogiem, a Diabłem, więc może wpadł wcześniej. Parsknęłam śmiechem na tą myśl.

- Dzień dobry. - Uśmiechnęłam się do brunetki.

- Dzień dobry Julio, co robisz tu tak wcześnie? - odparła wyraźnie zdenerwowana.

Chyba nie powinnam ich tutaj widzieć.

- Mam do ciebie pewne pytanie i nie mogłam od wczoraj wytrzymać. - Puściłam do niej oczko.

- Byłaś wczoraj na tej wycieczce?

- Tak. Zapytałam Jezusa, czy ludzie będący oficjalnie przyjęci do Nieba, też mogą wątpić w ten świat tutaj.

- I co, nie odpowiedział ci? - Zmarszczyła brwi odkładając sekator i prostując się.

- Wyśmiał mnie - burknęłam.

- No w sumie to się nie dziwię. Nie powinnam ci tego mówić, ale w ogrodzie jest schowana pewna pokusa, która działa na wszystkich, na Aniołów również. Nie wiem po co, ale chyba Bóg bał się tego, że ktoś może go przechytrzyć - prychnęła przewracając oczami.

Ruszyła głębiej w roślinność biorąc się za drugi krzew.

- Nie przepadasz za Bogiem - stwierdziłam ciszej.

- Wiem, nie powinnam - warknęła, ale nie była zła na mnie, tylko na osobę, o której rozmawiałyśmy.

Przyglądałam się jej dłoniom, które delikatnie czyściły kwiaty i liście czerwonej, jak krew róży.

- A Diabeł może sobie tak po prostu tutaj u nas być?

- Nie powinno cię to interesować. - W jej głosie było słychać złość, tym razem na mnie.

- Nie ma to przypadkiem czegoś wspólnego z twoim ogromnym grzechem? - drążyłam dalej.

W sumie nie wiedziałam dlaczego. Chyba czułam, że wszyscy mają jakieś tajemnice, a ja nie pasowałam do tego świata. Mogłoby mi to w czymś pomóc. Zrozumieć, o co tutaj tak naprawdę chodzi.

- Nie powinnam z tobą na ten temat rozmawiać.- odparła biorąc konewkę i zaczęła podlewać wyczyszczone kwiaty.

- A co mamy do stracenia. - Założyłam ręce na piersi.

- Ja nic, ale ty Niebo... - Westchnęła i odłożyła wszystkie przyrządy i pokazała mi, żebym poszła z nią.

Ruszyłyśmy wzdłuż dróżki ułożonej z kamieni w głąb ogrodu Eden. W pewnym momencie się zatrzymałyśmy. Nie wiedziałam dlaczego, ponieważ ścieżka prowadziła dalej, a Łucja stanęła na środku i wpatrywała się w drzewa tak, jakby w ogóle ich tam nie było.

- Gdy umarłam, trafiłam od razu do Nieba. Czułam się tu świetnie i opiekowałam się dziećmi. Szyłam ubrania dla całego Królestwa. Ale w pewnym momencie zaczęłam dostrzegać dziwne rzeczy, których inni nie widzieli. Na przykład to co teraz widzisz. Widzisz nieskończoność pięknej roślinności, a ja prawdę. Wszystko jest tylko iluzją. Ty tego nie zrozumiesz. Gdy chodziłam do klubu, o którym pewnie już wiesz, widziałam prawdziwe twarze Aniołów, którzy tam byli i wcale nie bawili się bez używek, czy seksu. Czerwień w bramie na mnie nie działała, a Bóg zaczął tracić nade mną kontrolę. Oczywiście on o tym nie wiedział. Nie wiedział gdzie jestem, co myślę, co mam w sercu. I nie myśl sobie, że to przez to, że zjadłam owoc poznania dobra i zła. Zjadłam go, ale dopiero przy Wielkiej Radzie, ale zanim oni się o tym dowiedzieli, to wdałam się w romans z Diabłem. Miał to być romans, a zakochałam się i urodziłam mu syna, Aliego. Tego już nie dało się ukryć przed Bogiem.- parsknęła śmiechem, ale widziałam, że sprawia jej to ogromny ból.

Gdy umrę... Where stories live. Discover now