{26}

238 15 3
                                    

Nadszedł ten długo wyczekiwany dzień. Sobota, 25 listopada 2016 rok. Ten dzień, na który tak długo się przygotowywaliśmy. Właściwie od rana siedzieliśmy z Maćkiem u Prevców, dopracowując każdy najmniejszy szczegół. Widziałam skupienie na twarzy Domena i lekkie zdenerwowanie u Petera i Cene. Puszczali bratu nagrania ze skoków na Rukatunturi, pokazywali na przykładzie innych skoczków co musi robić, a czego nie. Tłumaczyli dokładnie jak wygląda lot, każdy najmniejszy szczegół. Najmłodszy z braci w zaszłym sezonie nie skakał w Kuusamo ze względu na to, że jest to skocznia bardzo trudna. I tak, na swój powrót musiał wybrać właśnie ten obiekt.

- Mogę się dowiedzieć, gdzie wy tak ciągle łazicie?- spytał z poirytowaniem Kamil, gdy zeszliśmy na obiad.

- Raz tu, raz tam- odpowiedziałam pogodnie, wiedząc, że to rozzłości mojego brata.

- Raz tu, raz tam?- zapytał podniesionym głosem.- Z tym niezrównoważonym psychicznie Kotem!?

Słysząc ostatnie słowa, zaśmialiśmy się dość głośno, a Piotrek prawie spadł z krzesła. Z nim naprawdę ostatnio dzieje się coś dziwnego.

- Już to kiedyś przerabialiśmy- powiedział przez śmiech Dawid.

- Twój wymysł z tymi chorymi goglami też przerabialiśmy wiele razy, a ty ciągle swoje!!!- krzyknął Kamil, jednak po jego minie widać było, że szybko pożałował.

- Moje gogle to nie jest żaden chory wymysł, to święta prawda!- oburzył się Kubacki.- Ile razy mam ci powtarzać, że dzięki nim możesz zyskać kilkanaście metrów!!!

- Gogle to tylko mały szczegół, one chronią oczy, kiedy ty zrozumiesz, że one nie dają wyników!?- zdenerwował się Stoch.

- Dają!!!

- Nie!

- Tak!

- Nie!

- Tak!!!

Zdałam sobie sprawę z tego, że wszyscy skoczkowie ucichli i wpatrywali się w kłócącą się dwójkę. Ci, którzy siedzieli bliżej Słoweńców i Czechów, pochylali się do nich i zapewne pytali, czy coś rozumieją.

   - Moglibyście się zamknąć?

Za nami stał Adam, który patrzył na nas z zażenowaniem.

   - Prevce się nie kłócą, to wy nadrabiacie?- kontynuował.

   - Em... no wiesz, Adaś...- zaczął Kamil.- To tylko takie...

   - Kłócicie się o te głupie gogle od kilku miesięcy, ile wy macie lat? Jak długo to jeszcze będzie trwać?

   - Dopóki ten idiota nie przyzna mi racji- burknął Dawid.

   - Nie doczekasz się, debilu- warknął mój brat.

   - Dokończycie w pokoju- powiedział stanowczo Małysz, widząc jak Kubacki otwiera już usta.

Po kilku minutach wszyscy skoczkowie wrócili do dawnych rozmów. Ja co jakiś czas zerkałam na słoweński stolik. W końcu Peter wstał i posłał mi porozumiewawcze spojrzenie. Szturchnęłam lekko Maćka, który spojrzał na mnie ze zdziwieniem.

   - Co?- zapytał.

Idiota.

Spojrzałam na niego groźne.

   - Aaa, o to chodzi!- powiedział zdecydowanie zbyt głośno.

   - O co?- zapytał Stefan.

   - Eee... o nic!- zmieszał się Kot.

   - To właśnie jest przykład, że jest niezrównoważony psychicznie- mruknął mój brat.

   - To ja może zabiorę stąd tego tego niezrównoważonego psychicznie człowieka- uśmiechnęłam się.- Nie sądzicie, że tak będzie lepiej dla świata?

Nie czekając na odpowiedź chłopaków, złapałam Maćka za rękę i wyprowadziłam ze stołówki. Gdy znaleźliśmy się na schodach, krzyknęłam:

   - Kiedy ty się nauczysz siedzieć cicho!? Nic się nie zmieniasz, nic! Jakbym widziała tego pierwszoklasistę, który wsypywał zawsze...

   - Nie kończ- przerwał mi.- Przecież taki zły nie byłem.

   - Masz rację, nauczyłam cię trzymać język za zębami. Ale widzę, że będziesz potrzebował kolejnych lekcji.

   - Nie, błagam, nie!!!- zawołał mój rówieśnik, najpewniej przypominając sobie jak to wszystko wyglądało.

   - To chodźmy wreszcie do tych Prevców- warknęłam.

Pokiwał głową i po chwili byliśmy w pokoju Słoweńców. Domen jadł kanapkę z papryką, a Peter i Cene uważnie się mu przyglądali.

   - Cześć- powiedziałam.- Co się na niego tak gapicie?

   - Też się zastanawiam- mruknął najmłodszy.- Są ostatnio przewrażliwieni, serio.

   - Nie odzywaj się, tylko jedz- warknął Peter i spojrzał na mnie.- Niedługo jedziemy pod skocznie. Plan wydaje się doskonały. Chyba nic nie może pójść źle.

   - Ann, dzisiaj też robisz zdjęcia?- zapytał mnie Domen.

   - Nie- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

   - To szkoda, bo chciałem mieć pare fajnych fotek jak wygrywam.

Jego starsi bracia westchnęli.

   - Ile razy mamy ci mówić, żebyś się nie nakręcał?- zapytał Cene.

   - Ja wam jeszcze pokaże. Wszystkim.

Rozmawialiśmy przez kilkanaście minut. Później do pokoju przyszedł Goran Janus i kazał się szykować Słoweńcom. Gdy wyszedł, zaczęła się zabawa. Trzeba było przebrać Domena. Mieliśmy małe problemy ze znalezieniem bluzy Krafta, która leżała sponiewierana pod jednym z łóżek. Gdy rozpoczęliśmy poszukiwania czapki Andiego, dostałam SMSa od Kamila, że mamy w tej chwili przyjść do pokoju. Pożegnaliśmy się z braćmi i ruszyliśmy do naszego królestwa.

   - Gdzie wy się szlajacie!?- wydarł się Stoch, ledwie przekroczyliśmy próg.

   - Byliśmy u znajomych- wzruszył ramionami Kot.

   - Coś za często do tych znajomych chodzicie... powiem matce- spojrzał na mnie.

   - Mam 21 lat- zaśmiałam się.

   - Nic mnie to nie obchodzi!

Koncert mojego brata trwał jeszcze kilka minut, a gdy skończył, chłopaki zaczęli przygotowywać się do wyjazdu.

Wychodząc z hotelu, zobaczyliśmy Słoweńców wsiadających do swojego busa.

   - Ej, patrzcie!- zawołał Dawid.- Z nimi jedzie ktoś w naszej kurtce! Ktoś ze sztabu?

   - Ee, przewidziało ci się chyba- powiedziałam z lekkim zdenerwowaniem.

   - Na stówę ktoś w naszej kurtce. I czapce Wellingera!- stał przy swoim Kubacki.

   - Może po prostu kolory podobne- dodał Maciek.

Spojrzałam nerwowo w stronę Słoweńców. Większość z nich stała jeszcze a dworze, jednak Domen siedział już w busie. Odetchnęłam z ulgą, widząc, jak pokazuje w moim kierunku kciuk w górę.

   - Nie widzę nikogo w naszej kurtce- niespodziewanie z pomocą przyszedł Stefan.

   - Właśnie, idioto- mruknął Kamil.

Kubacki pokazał mu język i zaczął iść w kierunku pojazdu, którym my mieliśmy jechać pod skocznie. Gdy siedzieliśmy już w środku, zbiłam z Maćkiem żółwika.

   - Udało się- szepnęłam.

   - To będzie piękny konkurs- uśmiechnął się Kot.

Straceni |Domen Prevc|Where stories live. Discover now