Równo o 22 zaczęli wpadać do naszego pokoju skoczkowie. Pierwszymi gośćmi byli oczywiście Klimow i Korniłow. Za wejście zapłacili Stefkowi dwie butelki ruskiej wódki. Później zaczęli przychodzić wszyscy inni. Gdy w pokoju nie było już wolnego skrawka przestrzeni, zaczęła się impreza.- Zdrowie zwycięzcy Grand Prix, Maćka!!!- zakrzyknął Żyła, gdy polał już wszystkim.
Zobaczyłam, jak Kot odkłada pełny kieliszek na półkę.
- Nie pijesz?- zapytałam, przechylając swój.- To na twoją cześć.
- Wiesz, ktoś będzie musiał ich posprzątać- westchnął skoczek.
Myślałam przez moment.
- Chyba będę trzymać z tobą- powiedziałam, odkładając puste już naczynie.
- Zdrowie Pietera, najlepszego organizatora!!!- wydarł się Freitag.
Po godzinie oprócz naszej dwójki nie było już trzeźwiej osoby w pomieszczeniu. Żyła rozłożył pokera i grał na krakersy z Czechami. Kubacki zamienił się w DJ Dejwida i puszczał polskie Disco Polo. Niemcy grali w Jenge, a Słoweńcy urządzili sobie z ruskimi Międzynarodowe Mistrzostwa Picia na Czas, organizowane przez Familijnych Integracyjnych Sportowców, w skrócie FIS. Jakiś czas później mój brat i Tande zrobili awanturę, że chcą oglądać mecz, bo Liverpool gra. Oj, nie chcielibyście oglądać Kamila pod wpływem. Ten idiota wyciągnął ze swojej torby szalik „The Reds", wszedł na szafkę i zaczął śpiewać ich hymn.
Po czwartej zaczęliśmy z Maćkiem ich zbierać. Większość skoczków leżała na podłodze, jednak Piotrek, Dawid i mój brat razem z Jewgienijem i Denisem dopijali resztki.
- My sobie nie poradzimy z nimi...- westchnął Kot.- Sami nie damy rady.
Przeleciałam wzrokiem po chłopakach. Nie spostrzegłam ani jednego Prevca.
- Wiem kto nam pomoże- powiedziałam i złapałam mojego rówieśnika za nadgarstek.
Po chwili drzwi otworzył nam zaspany Cene.
- Musisz nam pomóc- stwierdziłam.- Ty i Peter.
- Czego wy chcecie o czwartej w nocy...?- jęknął Słoweniec.
- Mamy pokój pełen pijanych skoczków, wystarczy?
Od ponad pół godziny przenosiliśmy zawodników wszelkiej narodowości do ich pokojów.
- Spójrzcie!- szepnął Maciek, wskazując na jakieś dwa ciała.
- O, jak słodko!- zawołałam, wyjmując telefon w celu zrobienia zdjęcia.
Forfang leżał z głową na kolanach Daniela, który obejmował go rękami. Po zrobieniu im sesji, przenieśliśmy Norwegów do ich lokum.
- Już prawie szósta- zauważył Pero.- Nie zdążymy, zostawmy ich. A wy chodźcie do nas.
Przystaliśmy na propozycje starszego z braci i po kilku minutach leżeliśmy z Maćkiem na łóżku któregoś z ich kolegów, który został u nas.
- Dlaczego nie przyszliście na imprę?- zapytałam Słoweńców.
- Do późna tłumaczyliśmy Domenowi chemię. Dzisiaj...
- Ja tłumaczyłem Domenowi chemię- wtrącił się Cene.- Ty czytałeś książkę.
- Cicho... co ja... a, dzisiaj
ma sprawdzian- dokończył swoją wypowiedź Peter.- To co, wy rodziców nie macie?- zdziwił się mój rodak.
- Ojciec wyjechał do Austrii, a matka z siostrami pojechała do dziadków- wzruszył ramionami Peter.
- Fajnie, Domen siedzi sam?- zapytałam z pogardą.
- Mówił nam, że chyba oszaleje. Cały czas chodzi na rehabilitacje, ale wczoraj był na pierwszym treningu. Już nie wyrabia.
- Już niedługo wróci do Pucharu Świata- powiedziałam, pewna swych słów.
- Tak, i wszystko będzie tak jak dawniej- dodał Maciek.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziękuję za 1k wyświetleń! <3
YOU ARE READING
Straceni |Domen Prevc|
FanfictionNie doceniałam niczego i nikogo. Wyśmiewałam go. Ignorowałam go, gdy mnie potrzebował. Doceniłam go, gdy go straciłam.