- Adam, to może się udać!- zawołałam.
- Uspokój się, dziennikarka Przeglądu Sportowego nie powinna skakać jak głupia pod skocznią- zaśmiał się Małysz.
Trwała druga seria pierwszego konkursu Letniego Grand Prix. W pierwszej piątce było aż trzech Polaków. Marzyłam o jednym: o polskim podium.
- Oj Ania, Ania, nie wypadnij na zeskok- śmiał się Piotrek, który oczywiście niezakwalifikował się do trzydziestki.
Gdy na belce zasiadł Kamil, który po pierwszej serii zajmował 5 miejsce, wstrzymałam oddech. Ruszył. Wybił się.
- Spóźnił, znowu spóźnił- pokręcił głową Adam; nie wiem jak on z takiej odległości może to już oceniać.
W locie jego sylwetka była nieruchoma jak zawsze. Przekroczył punkt K, jednak nieznacznie. Wylądował ładnym telemarkiem, ale nie był zadowolony. Skrzywił się, gdy zobaczył odległość.
- I ni bedzie podium!- powiedział Piotrek.
Przy nazwisku mojego brata wyświetliła się cyferka 3. Widziałam jego wściekłość. Gdy tylko zszedł z zeskoku podeszłam do niego i objęłam ramieniem.
- Było dobrze- powiedziałam.
- Nic nie było dobrze, Ann- odburknął Kamil.- Ale cóż, mówi się trudno.
- Jutro wygrasz- szepnęłam mu do ucha, na co zareagował ciepłym uśmiechem.
Po chwili mój brat stał razem z nami przy bandach i czekał na skoki pozostałych Polaków. Najpierw jednak oglądaliśmy Krafta, który uzyskał niezłą odległość, a później Wellingera, który prawie doleciał do rozmiaru skoczni. Po nich nadszedł czas na naszą dwójkę: króla lata Dawida wspaniałego i Maćka. Zacisnęłam mocno kciuki, gdy Kubacki wybił się z progu i prawie pisnęłam ze szczęścia, gdy sporo przekroczył 130. metr. Dostał wysokie noty za styl i zepchnął Krafta na drugie miejsce. Na górze pozostał tylko Maciek.
- Jak myślisz, wytrzyma?- zapytał mnie Kamil.
- Zobaczymy- powiedziałam.
Chyba wytrzymał.
Maciek po skoku nie był zadowolony, nie wyszło mu lądowanie, przez co dostał niskie noty, po 15 punktów. Po chwili wszyscy czekaliśmy na to, jak napełni się klepsydra.
- Papryka!!!- zawołał Piotrek, gdy okazało się, że Kot pokonał Dawida o zaledwie 0,1 punktu!
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
- Miałeś farta!- zawołał Kubacki, gdy mój rówieśnik zszedł z zeskoku.
- Paprykę, nie farta!- stał przy swoim Żyła, opierając się na Maćku.
- Tak, Pieter odstąpił mi paprykę- potwierdził Kot.- Zabraliśmy za mały zapas i obliczyliśmy, że gdy jeden dostanie wszystko, to uda mu się wygrać dokładnie o 0,1 punkta.
Był śmiech, była radość, było coś, czego nie było podczas ostatnich konkurów zeszłego sezonu PŚ. Tylko brakowało kogoś. Kogoś, kogo brat przyszedł pogratulować Kotowi wygranej.
- Brawo Maciek- powiedział Peter.- Mam do was sprawę- spojrzał na mnie.
Odeszliśmy w trójkę kilka kroków na bok.
- Przyjdźcie dzisiaj o 22:30 do pokoju 249. Tylko nie mówcie o tym nikomu, okej?- rzekł ściszonym głosem najstarszy Prevc.
- Ale nie będziesz chciał nas zabić czy coś?- zapytał dla upewnienia Maciek.
- Jej- wskazał na mnie- nie. Ale ciebie... zobaczymy po kilku konkursach. Muszę już iść bo będą mnie szukać. 249!
Pero odbiegł a my spojrzeliśmy na siebie ze zdziwieniem.
- Czego on chce?- zapytał Kot.
- Nie wiem, ale lepiej przygotuj swoje pistolety Nerf. A teraz chodź już, bo spóźnisz się na dekoracje.
- Nie zachowuj się moja niańka!- oburzył się Maciek.
- Wiesz, cztery miesiące zobowiązują- zaśmiałam się.- A teraz chodź, może dostaniesz coś, czego będziesz mógł użyć do ewentualnej obrony przed najstarszym Prevcem.
![](https://img.wattpad.com/cover/208445887-288-k200063.jpg)
YOU ARE READING
Straceni |Domen Prevc|
FanfictionNie doceniałam niczego i nikogo. Wyśmiewałam go. Ignorowałam go, gdy mnie potrzebował. Doceniłam go, gdy go straciłam.