{21}

231 16 16
                                    

   - I pierwsze miejsce, zwycięzca Letniego Grand Prix, prosto z Polski, Maciej Kot!!!- wykrzyczał po angielsku spiker.

Chłopak wbiegł na podium. Przyglądałam się temu razem z moim bratem i Adamem.

   - No kto by pomyślał... dwóch Polaków na szczycie- powiedział Małysz.

   - Zimą będzie trzech- burknął Kamil, któremu zwyczajnie nie szło latem.

   - Co, może czterech?- spytałam kpiąco, patrząc na stającego nieopodal Piotrka, który rozmawiał z Freitagiem.

   - Cicho!- zawołał Adam.

   - Narodowy hymn Polski!- krzyknął spiker.

Po chwili wszyscy śpiewaliśmy nasz wspaniały „Mazurek Dąbrowskiego". Najlepszą nagrodę za zwycięstwo.

   - Imprezaaa!!!- zawołał Żyła, podbiegając do nas po skończonej dekoracji.- O, cześć Adam, też tu jesteś.

   - Jaka znowu impreza?- zapytał Małysz.

   - Eeee... no wiesz... karty, jenga, hehe- zmieszał się Piotrek.

Mężczyzna westchnął.

   - Już ja tam wiem... nigdy nie zaprosicie... cóż, człowiek musi sobie sam radzić... a, i nie wchodźcie dzisiaj wieczorem do pokoju trenera.

   - Zaraz, zaraz, co!?- zawołał Dawid, gdy Adam zniknął nam z pola widzenia.

   - Ktoś tu chyba też libację organizuje- zaśmiał się Pieter.- Dzisiaj u nas o 22.

   - Naprawdę?- jęknął Stefan.- Ja chciałem się przespać...

   - Wiesz, zwycięstwa kosztują- powiedział Stoch.- Dziękuj Maćkowi i Dawidowi.

   - Dobra, szybka odprawa taktyczna- Piotrek już wczuł się w rolę organizatora.- Ania i Maciek idą po wódę i żarcie, Kamil sprząta, Dawid zaprasza ludzi, a Stefek będzie ochroniarzem.

   - A ty?- zapytał Kubacki.

   - Ja tu jestem królem panem!- zawołał Żyła, wznosząc ręce.

   - Dlaczego ja mam sprzątać!?- oburzył się Stoch.

   - Bo przecież to ci idzie najlepiej- powiedziałam.

Brat rzucił mi mordercze spojrzenie.

   - Nie obijamy się, szybko, szybko, do szatni, odpykać dziennikarzy, przygotowania trzeba zaraz zaczynać!

Dawno nie widziałam tak podekscytowanego Piotrka. Chyba ostatni raz 29 września, gdy były urodziny Stefana! To znaczy... tydzień temu.

- Maciek, pozwolisz, że to ja zrobię z tobą pierwszy wywiad?- zapytałam.

- Oczywiście- na twarzy chłopaka pojawił się szeroki uśmiech.

Po sprawnym przeprowadzeniu wywiadu ruszyliśmy w stronę szatni. Nie była to łatwa droga, bo usłana różnymi innymi dziennikarzami. Piotrek biegał w te i we w te, poganiając wszystkich. Ledwo weszliśmy do naszego hotelowego pokoju, już nas wyganiał.

- Ania, Maciuś, dzieci drogie, idźcie po wódkę. I dowody lepiej weźcie- wręcz wypychał nas z pokoju.- Kamilek, sprzątamy, no, już... Dawidku, jazda zapraszać lud...

- Ty się dobrze czujesz?- zapytał Stefan.

- Jazda do roboty!!!- wydarł się Żyła.

Niemalże zataczając się ze śmiechu, wyszłam z Maćkiem z pokoju.

- Pieter jak się w role wczuje to nie ma mocnych- powiedział mój przyjaciel.- Pamiętasz jak w sylwestra się wydarł na Fanniego, że wódkę kupił, a Picolo dla Domena to już nie?

Jak przez mgłę widziałam wręcz skaczącego ze złości Piotrka.

- Chciał go przez okno wyrzucić- przypomniałam sobie.

- Na szczęście pojawili się Norki na białych orkach i go powstrzymały. A Prevce same załatwiły bratu Picolo.

- Gdzie są Prevce?- usłyszałam głos Tepeša.

- A skąd my mamy to wiedzieć?- zapytałam, rozkładając ręce.

- Jak ich znajdę, to zabije.

- Co?- spytał, śmiejąc się, Kot.

- Nie ważne, idźcie już lepiej po tą wódkę.

- Skąd ty wiesz...?- zdziwiłam się.

- Wasz kolega dość głośno krzyczał, a nasze języki są podobne. Ile razy można to wam przypominać? Idźcie już, tylko coś dobrego kupcie. Przywieźliście jakieś swoje trunki?

Zaśmialiśmy się razem z Maćkiem.

- Piotrek by nie zabrał?

Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, głównie na temat imprezy. Później ruszyliśmy w stronę najbliższego sklepu. Nabraliśmy tyle alkoholu, ile tylko byliśmy w stanie unieść. Do tego jakieś chipsy, przecież raz chłopaki mogą sobie pozwolić. To znaczy... pozwalają sobie przy każdej możliwej okazji, ale nikt o tym nie wie. Gdy podeszliśmy do kasy, sprzedawczyni popatrzyła na nas nieufnie.

   - Dowód osobisty- powiedziała oschle.

   - Powiedz, że wzięłaś- szepnął Maciek w naszym ojczystym języku.

   - Czy my wyglądamy na dzieci?- zapytałam, uśmiechając się głupio.

Kobieta zmierzyła nas wzrokiem.

   - Tak.

Westchnęłam głośno.

   - A strona w Wikipedii może być?- spytał nagle mój towarzysz i wyciągnął telefon.

Po chwili wychodziliśmy ze sklepu, zanosząc się śmiechem. Czym prędzej ruszyliśmy do hotelu, żeby poinformować naszych rodaków o sytuacji z kasjerką.

   - Wiecie co się stało!?- zawołał Maciek, nie wszedłszy jeszcze do pokoju.- Kupiliśmy wódę dzięki stronie z Wikipedii!!!

   - Co?- zapytał, śmiejąc się, Piotrek.

   - Zapomnieliśmy dowodów, a babka za kasą uznała, że jesteśmy niepełnoletni. No to Maciuś pokazał im swoją stronkę na Wiki.

   - Takich trzech jak was dwóch to nie ma ani jednego- powiedział Kamil.

- Dosyć gadania, pracujemy!!!- pogonił nas Piotrek.- No, pokażcie co kupiliście.

Podaliśmy mu reklamówki, a on zaczął przeglądać ich zawartość.

   - To coś słabego, pójdzie dla Szwajcarów...- mruczał.- A to trzeba dać Niemcom, bo niepewny towar...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Mam do Was jedno pytanie. Wolelibyście żeby wszystko zakończyło się pięknie, normalnie rzygamy tęczą, czy może raczej mniej kolorowo?

Pytam z ciekawości, bo znając mnie to i tak zrobię tak jak będę chciała 😂

Straceni |Domen Prevc|Where stories live. Discover now