36.

4K 190 14
                                    

Lionel Warks czytał list Jeffa chyba po raz setny. Do tej pory udało mu się ustalić, że Azhar, wybitna egipska wieszczka, rzeczywiście zmarła bezdzietnie pięćdziesiąt cztery lata wcześniej i nie ma możliwości fizycznej, by Andrews spotkał właśnie ją. Jedyne logiczne wytłumaczenie, jakie mu się nasuwało to, że ktoś inny podszywa się pod starą czarownicę. Szukał nawet w Dziale Ksiąg Zakazanych horgwardzkiej biblioteki informacji o podobnych zjawiskach, jakie spotkało, Jeffa, ale rezultat był marny.
Słowa samej przepowiedni także były dziwne. Kto by mógł być to wyjątkową czarownicą? Rzucił pergamin zirytowany, wstał z fotela i zaczął nerwowo krążyć po gabinecie. W pewnym momencie zatrzymał się w pół kroku, nagle oświecony olśnieniem. Może nie było to rozwiązanie idealne, ale mogło podsunąć jakieś sugestie. Chwycił pelerynę i pergamin z listem i wybiegł z gabinetu.

Sybilla Trelawney może nie miała wybitnego talentu, jak jej babka Kasandra, jednak urodzona i wychowana w rodzinie, gdzie zdolność jasnowidzenia przechodziła z matki na córkę, nauczona była odczytywać pewne znaki.
Oczywiście Lionel, jak większość czarodziejskiego społeczeństwa, uważał ją za stukniętą. Liczył jednak, że chociaż naprowadzi go na jakąś wskazówkę, gdzie szukać rozwiązania zagadki.
W połowie schodów na wieżę, gdzie znajdowały się komnaty wieszczki, uświadomił sobie, że nie chce jej pokazywać całego listu. Wyciągnął różdżkę i rzucił zaklęcie kopiujące na akapit dotyczący przepowiedni. Przeskoczył po dwa resztę schodów i zapukał do drzwi.

Siedział w salonie Sybilli od godziny i miał ochotę mentalnie dać sobie solidnego kopniaka. Nauczycielka Wróżbiarstwa rozwodziła się nad znaczeniem i wagą przepowiedni, w ogóle nie skupiając się na treści tej, którą przyniósł Warks.
- Dlatego ludzie tak bardzo chcą poznać swoją przyszłość, mimo że wieszczka nie może powiedzieć wprost jaka ona będzie. Czasami, kiedy przepowiednia jest wyjątkowo ważna, a dotyczy odległej przyszłości, osobowość astralna wieszczki może się zmaterializować wiele lat po jej fizycznej śmierci, by przekazać wróżbę właściwej osobie. Chociaż słyszałam tylko o trzech takich przypadkach w historii. To jest ponoć bardzo trudne.
- Co? Możesz powtórzyć? - do mężczyzny dotarły słowa czarownicy.
- To jest bardzo trudne. - powtórzyła zdziwiona.
- Nie to. - ożywił się. - To o tej osobowości astralnej.
- Jeśli przepowiednia jest wyjątkowo ważna, a dotyczy odległej przyszłości, na przykład osoby, która jeszcze się nie urodziła, osobowość astralna wieszczki może się zmaterializować wiele lat po jej fizycznej śmierci, by przekazać przepowiednię właściwej osobie.
- Czyli możliwe, że Azhar się zmaterializowała ponad pięćdziesiąt lat po swojej śmierci, by przekazać przepowiednię? - zapytał, podekscytowany.
- To była przepowiednia Azhar? - oczy Sybilli zrobiły się okrągłe z szoku. - Ona była wyjątkowo zdolna. Mówili o niej, że jest Kasandrą Afryki. Spotkałeś jej zmaterializowaną osobowość astralną? - kobieta była tak roemocjonowana, że chwyciła Warksa za rękę i wbiła w nią paznokcie.
- Nie ja. - wyrwał dłoń z jej uścisku. - Czy możesz mi coś powiedzieć na temat samej przepowiedni?
- Skoro jej osobowość astralna zmaterializowała się właśnie teraz, to może oznaczać, że osoba której przekazała proroctwo jest tym, kogo ono dotyczy.
- Ale tu wyraźnie jest mowa o kobiecie? - przerwał jej.
- Można zakładać, że twój przyjaciel zna czarownicę, której dotyczy przepowiednia, a Azhar przewidziała, że zjawi się on w Dahab i tylko czekała na właściwy moment.
- Rozumiem z tego tyle, że jest to czarownica o dobrym sercu, ale takich pełno wokół. Jak znaleźć tę, o której mowa, zwłaszcza że ona sama nie zdaje sobie sprawy ze swojej potęgi? - znów zaczął nerwowo krążyć po pokoju, myśląc intensywnie.
- Lionelu, - kobieta także wstała. Stanęła przed młodszym kolegą i położyła mu na ramieniu dłoń. - Jestem przekonana, że niedługo wszystko się wyjaśni. Moje wewnętrzne oko mi pokazuje, że rozwiązanie jest blisko Ciebie i niedługo na nie wpadniesz. Bądź czujny, ale patrz ponad to, co oczywiste. - mężczyzna westchnął. Podziękował starszej koleżance za poświęcony czas i opuścił jej komnaty.
Wracał do siebie pogrążony w myślach. Nie mógł powiedzieć, że ta pomylona wróżka nie pomogła mu w ogóle. Sama informacja o materializacji osobowości astralnej dużo mu wyjaśniła. W sumie, zazdrościł Jeffowi, że to właśnie on dostąpił zaszczytu bycia świadkiem tak rzadkiego zjawiska. Także to, że Jeff musi znać czarownicę, której dotyczy przepowiednia. To może oznaczać, że także on może ją znać. Musi odnaleźć tę kobietę i ją ostrzec. Chociaż, tak właściwie nie wiedział przed czym lub kim. Nie miał pojęcia, co lub kogo może oznaczać "stara magia", ani co znaczą "ramiona", które mają dodać jej sił.
Myślałby tak pewnie całą drogę do swoich prywatnych komnat, gdyby nie zderzył się z kimś, wychodząc zza zakrętu. Zderzenie wywołało dziwną reakcję. Zrobiło mu się ciemno przed oczami, a po chwili w półmroku zobaczył wysokiego mężczyznę w czarnych szatach, zamykającego w swoich ramionach kobietę o brązowych włosach. Po chwili w stronę kobiety wysunęły się inne męskie ramiona, a ona z ufnością się w nie wtuliła.
Lionel nie widział ich twarzy, ale czuł, że zna całą trójkę.
Wizja trwała krótką chwilę, a z transu wyrwał go kobiecy głos i szarpanie za ramię. Kiedy wrócił do rzeczywistości, ujrzał przed sobą brązowe oczy i włosy podobne do tych w wizji.
Przed nim stała Prefekt Naczelna Gryffindoru i szarpała jego ramię.
- Nic Panu nie jest, profesorze Warks? - zapytała z niepokojem w głosie.
- To ty. - wydukał.
- Ja przepraszam, profesorze. - zaczęła się tłumaczyć. - Mam dyżur. Nie wiedziałam, że na Pana wpadnę.
- Musimy iść. - chwycił ją za ramię i pociągnął za sobą.
- Ale dokąd? Co się stało? - dziewczyna próbowała wyrwać się ze stalowego uścisku nauczyciela. Bezskutecznie. Ciągnął ją za ramię, a ona ledwo nadążała biec za nim bez większego uszczerbku na zdrowiu.
- Czy możesz mi wytłumaczyć Warks, dlaczego ciągniesz uczennicę przez korytarz po ciszy nocnej? - lodowaty głos Mistrza Eliksirów zatrzymał ich w pół kroku.

W gabinecie Severusa Snape'a panowała cisza absolutna od kilku minut, chociaż obecnym wydawało się, że ciągnęły się one w nieskończoność. Młoda Gryfonka i nauczyciel OPCM-u wpatrywali się w krążącego po pomieszczeniu mężczyznę.
Po przekazaniu im treści przepowiedni, informacji od Sybilli, swojej krótkiej wizji i wniosków, do których doszedł Warks, mąż Hermiony myślał bardzo intensywnie.
- Ale przecież Ty nigdy nie byłeś widzącym, Warks. - Snape nagle się zatrzymał na środku pokoju.
- Wiem. - odparł młodszy. - Tym bardziej ta wizja po zderzeniu z panną Granger mnie zszokowała.
- Ja myślę, że musimy mu wszystko powiedzieć, Severusie. - obaj usłyszeli cichy głos kobiety.
- Żeby zaraz poleciał z tym do Dumbledore'a? - prychnął czarnowłosy czarodziej.
- Prędzej pójdę z tym do Toma. - żachnął się oburzony Lionel. Oboje spojrzeli na niego zdziwieni. - Od dwóch lat starałem się wkraść w łaski Albusa, by zatrudnił mnie w Hogwarcie. Jednak jestem tu z polecenia Toma.
- Ciekawe. - warknął Snape.- Skoro jesteś tu z jego polecenia, dlaczego nie wiesz o jego planach względem nas? - wskazał siebie i uczennicę.
- Powiedział mi, że wierzy iż sam dostrzegę pewne rzeczy i wyciągnę odpowiednie wnioski, ale nie powie mi od razu. Obawiał się, że dyrektor będzie mnie sprawdzał przez pierwsze kilka tygodni i lepiej będzie, jeśli nie będę tego wiedział. Dla bezpieczeństwa nas wszystkich. - Hermiona pokiwała głową. Na tyle, na ile zdołała poznać swojego ojca, wiedziała, że mógł tak zrobić.
- Tylko dlaczego nam nic nie powiedział o Panu? - zapytała.
- Chciał żeby nasze stosunki wyglądały naturalnie. Żeby jak najmniej osób w szkole wiązało mnie z nim. - tłumaczył młodszy mężczyzna. - Tak właściwie, to do dnia dzisiejszego nikt tutaj nie wiedział o moich powiązaniach z Tomem.
- Dlaczego mamy Ci wierzyć? - Mistrz Eliksirów przystawił różdżkę do szyji młodszego czarodzieja. - Skąd mogę mieć pewność, że nie zostałeś podstawiony?
- Sprawdź mnie. - odparł spokojnie Warks. - Nie będę się bronił. - Snape spojrzał w jego oczy i wyszeptał "Leglimens". Rzeczywiście, młody czarodziej nie bronił się, co pozwoliło Snape'owi wejść do jego unysłu, nie zadając mężczyźnie bólu.
Widział różne wspomnienia. Był dobry w te klocki, więc wiedział, że Lionel nie fabrykuje tych wspomnień. Nie podsuwał ich. Severus sam wyszukiwał te, które go interesują. Wiedział, na co zwracać uwagę, by stwierdzić ich autentyczność. Widział jak Tom wysyła Warksa i Andrewsa na misję. Jak zostają zaatakowani i jak Andrews w ostatniej chwili stawia tarczę, ratując starszego towarzysza przed śmiercią. Widział jak obaj piją na umór, przysięgając sobie wieczną przyjaźń. Znalazł wspomnienie, jak Tom nakazuje Warksowi wkraść się w łaski Dumbledore'a, by go zatrudnił w Hogwarcie oraz jak się cieszy, gdy ten go informuje, że się udało. Przy okazji obejrzał wspomnienia z dnia, kiedy Weasley zaatakował Hermionę, z rozmowy z Sybillą oraz z wizji na korytarzu. Kiedy wiedział wystarczająco dużo, opuścił umysł młodszego czarodzieja, który opadł na fotel, bliski omdlenia. Severus szybko wyszedł, by po chwili wrócić z fiolką Eliksiru wzmacniającego.
- To Ci pomoże pozbierać się do kupy. - mruknął, wciskając mu w dłoń szklany pojemnik. - Chyba masz rację, Hermiono. Wobec zaistniałych okoliczności, nie mamy innego wyjścia, tylko oświecić naszego przyjaciela w sytuacji. I tak wiele sam rozgryzł. Tylko Uprzedzam, Warks. - znów zwrócił się do Lionela. - Jeśli te informacje wyją poza ten pokój, już jesteś martwy. - mężczyzna pokiwał głową ze zrozumieniem. - Myślę jednak, że bez Ciebie będzie nam dużo trudniej rozwiązać zagadkę przepowiedni.

Tego wieczoru Lionel Warks nie mógł długo zasnąć. Informacje, które przekazali mu Hermiona i Severus utwierdziły go w przekonaniu, że musi dołożyć wszelkich starań, by pomóc córce Toma. Zwłaszcza, że wszystko wskazywało na to, że to właśnie ona jest tą "wyjątkową czarownicą" z przepowiedni.

Miłość czy obowiązek Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz