16.

5.5K 219 25
                                    

Pomimo krótkiej nocy i problemów z zaśnięciem, obudziła się w miarę wypoczęta i w poczuciu bezpieczeństwa. Kiedy otworzyła oczy, napotkała czarne tęczówki męża.
- Co ty tu robisz? - zapytała zaskoczona.
- Nie mogłem bez Ciebie zasnąć, więc szukałem tak długo, aż Cię znalazłem. - wyjaśnił, odgarniając kosmyk włosów z jej twarzy. - Ty też chyba lubisz ze mną spać. - uśmiechnął się.
- Mhm. - mruknęła. - Ale...- nagle podskoczyła, przypominając sobie, jak ją wczoraj potraktował.
- Spokojnie kochanie, w twoim stanie nie wolno się denerwować. Uznajemy, że wczoraj się nie wydarzyło. - starał się mówić spokojnie i łagodnie. Patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami, a jej mózg pracował na najwyższych obrotach.
- Ty cholerny dupku! - zaczęła go odkładać pięściami, gdy zrozumiała, co on sugeruje. - Nie wiem, czy sam to wymyśliłeś, czy ktoś Ci podpowiedział, ale JA NIE JESTEM W CIĄŻY! - ostatnie słowa podkreśliła bardzo wyraźnie.
- Jesteś pewna? - patrzył na nią niepewnie. - A twoje wczorajsze zachowanie?
- Moje zachowanie? Moje zachowanie?! - zerwała się z posłania, a jej głos nabierał piskliwości, co oznaczało, że jest na granicy furii. - Ja nie potraktowałam Ciebie jak pierwszego lepszego idiotę, na równi z innym idiotą, który był winny całemu zajściu. Ja nie bawiłam się twoim kosztem, nabijając się z twoich uczuć i wreszcie ja nie odwróciłam kota ogonem, że to wszystko twoja wina. Nie wiem co bierzesz, ale albo się ze mną podziel, albo bierz pół! - wrzasnęła i zalana łzami uciekła do łazienki.
Severus stał oniemiały. Takiego obrotu sprawy się nie spodziewał. Myślał, że ochłonęła od wczoraj i wszystko sobie wyjaśnią na spokojnie.
- Czyli jej chodzi o to, że potraktowałem ją na równi z Weasley"em? - westchnął ciężko, kiedy przyszło zrozumienie. - Nie można było powiedzieć? - energicznie wstał i ruszył za żoną. Wiedział, że drzwi są obłożone zaklęciami i do środka nie wejdzie, ale nie słyszał szumu wody, więc postanowił mówić do niej przez drzwi. Za pomocą Sonorusa wzmocnił swój głos, aby na pewno go słyszała.
- Hermiona, posłuchaj. Nie zamierzałem wcale traktować Cię jak idiotki. Sądziłem, że tak będzie wiarygodnie, a twój bunt to wzmocni. Nie zamierzałem Cię zranić. Nawet nie odjąłem Ci punktów. Myślałem, że w ramach szlabanu, zjemy kolację w domu. Nie wiedziałem, że tak bardzo Cię to dotknie. Dobrze wiesz, że nie traktuję Cię na równi z Weasley"em. Wybacz mi. Mówiłem Ci kiedyś, że nie znam się na obsłudze kobiet. Nawet nie przyszło mi do głowy, że to mogło sprawić Ci taką ogromną przykrość. - stał przed łazienką i mówił do niej przez powłokę drzwi. Wbrew temu, co sądziło wielu uczniów, Severus Snape nie miał rentgena w oczach i nie wiedział, czy to co mówi odnosi porządany skutek. Niepewność wzmagała jego frustrację. Po chwili usłyszał zgrzyt przekręcanego zamka. Drzwi się otworzyły i stanęła w nich zapłakana Hermiona.
- Jesteś debilem. - mruknęła i ruszyła w stronę sypialni po ubranie. Severus zagrodził jej drogę i zamknął w swoich objęciach.
- Masz rację, jestem debilem. - dziewczyna stała sztywno i nie odwazemniała uścisku. - Obiecuję, że nigdy więcej nie potraktuję Cię w ten sposób. - poczuł jej drobne dłonie na swoich plecach. - Jesteś pewna, że nie jesteś w ciąży?
- Jestem pewna. - warknęła. - Kto Ci takich głupot naopowiadał? - popatrzyła na niego groźnie.
- No wiesz, ostatnio masz większy apetyt i dziwne humorki. - zaczął tłumaczyć, mając świadomość, że stąpa po kruchym lodzie. - A jeszcze to wczoraj. Sam doszedłem do tego wniosku.
- Ale dedukcja, Sherlock'u. - zakpiła. - Apetyt mam większy, bo idzie zima i jest mi ciągle zimno, a to wczoraj to była twoja wina. - uderzyła palcem w jego pierś.
- Wiem. - odparł, mentalnie ocierając pot z czoła. Bał się, że na prawdę jest w ciąży.
- Idziemy dzisiaj na lekcje, czy będziemy tak stali do jutra. - sarknęła.
- Ja tam mogę z tobą tak stać i tydzień. - mruknął, ale szybko się odsunął, widząc jej mordercze spojrzenie. - Czyli jeszcze jej nie przeszło. - pomyślał, wypuszczając żonę z objęć.
Następne kilka dni były dziwne. Hermiona, mimo że złość jej minęła, nadal trzymała Severusa na dystans. Miło było popatrzeć dla odmiany, jak on się stara. Nie zamierzała tego ciągnąć w nieskończoność, ale dać mu kilka dni pokuty. Zasłużył.
Mężczyzna miał już dość. Ile można przepraszać? Od kilku dni jej nadskakiwał i starał się do niej zbliżyć. A ona? Pozwalała na to łaskawie, mając niezły ubaw.
- Mam dość - warknął, rzucając gazetę na stół w sobotni poranek. - Chcesz to się gniewaj. Nie wiem, co jeszcze mogę zrobić, żeby było dobrze. - dziewczyna zamrugała szybko, a potem jej usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu.
- No nareszcie. - odetchnęła z wyraźną ulgą. - Zastanawiałam się, ile jeszcze zamierzasz ciągnąć ten teatrzyk?
- Że co? - teraz on nie krył zaskoczenia.
- Od dwóch dni daję Ci do zrozumienia, że już się nie gniewam, ale ty tak zapędziłeś się w przepraszaniu, że nie ragujesz na nic. - tłumaczyła spokojnie. - Postanowiłam poczekać, aż sam się znudzisz. - jej uśmiech nikł pod wpływem jego morderczego wzroku i zaciśniętej szczęki.
- Ty mała, przebrzydła wiedźmo. - cedził słowa przez zęby. - Nie mogłaś mi powiedzieć wprost?
- Ale ty byłeś taki słodki w tym staraniu, kochanie. - próbowała do niego podejść, ale ją zatrzymał.
- Nie kochaniuj mi tu. - warknął. - Od dwóch dni robię z siebie kretyna bez potrzeby bo ty zapomniałaś mi powiedzieć, że ci przeszło?! - ewidentnie przegięła i właśnie miała ponieść tego skutki.
- Ale Severusie... - próbowała się tłumaczyć, ale jej przerwał.
- Nie mów do mnie teraz! - warknął. - Bo to się dla Ciebie źle skończy. - odwrócił się na pięcie i wyszedł, trzaskając drzwiami.
Przez następne trzy dni role były odwrócone. Severus się nie odzywał, a ona stawała na głowie by go przeprosić. Ona także miała dość i chciała się już pogodzić.
Kiedy w poniedziałkowy wieczór Severus był na cotygodniowym zebraniu grona pedagogicznego, Hermiona sączyła wino, siedząc na kanapie przed kominkiem, zatopiona w myślach. Nawet nie zauważyła kiedy wypiła całą butelkę. Niestety, z każdym kolejnym kieliszkiem, popadała w coraz bardziej depresyjny nastrój.
Po zebraniu, Severus zastał swoją drugą połówkę zapłakaną, nieźle wstawioną, z rozmazanym makijażem i czkawką.
- Ktoś umarł, że tak rozpaczasz? - zapytał, zakładając ręce na piersi.
- Tak, nasze małżeństwo. - mruknęła, pociągając nosem.
- Skąd taki wniosek? - nie wiedział, że to pytanie będzie kamyczkiem, który uruchomi lawinę.
- Bo ty mnie nie kochasz. - dziewczyna rozpłakała się jeszcze bardziej. - Ożeniłeś się ze mną bo tak Ci kazał tata i Dumbledore. Jestem dla ciebie głupią, naiwną gówniarą, a to małżeństwo to dla ciebie po prostu biznes. Z jednej strony szansa na uratowanie przed Azkabanem i pocałunkiem de mentora, a z drugiej karta przetargową, gdy wygra ojciec. - oczywiście jej monolog przerywały szlochy na przemian z czkaniem. Mistrz Eliksirów zaczął się śmiać. Śmiał się tak bardzo, że w kącikach jego oczu pojawiły się łzy. Zaś Hermiona rozbeczała się jeszcze bardziej, choć Snape'owi wydawało się, że już bardziej się nie da.
- I do tego się ze mnie śmiejesz. - łkała jak mała dziewczynka.
Bez słowa podszedł do niej, przygarnął do siebie i wtulił twarz w jej włosy, zaciągając się ich cudownym zapachem. On także miał dosyć tego nieporozumienia, ale przecież nie mógł wpaść do lochów z uśmiechem, wołając od progu.
- Dosyć wojny! Chodź kochanie, pobzykamy się na zgodę. - Co to, to nie. Severus Snape miał swoją godność i klasę. Chciał wrócić do normalności i bliskości z żoną, tylko nie wiedział, jak się za to zabrać.
- Owszem, jesteś młoda i naiwna. - zaczął spokojnie, gładząc ją po plecach. - Jednocześnie jesteś inteligentna i dobra. Nasze małżeństwo nie jest dla mnie biznesem. Owszem, Albus kazał mi się z Tobą ożenić. Twoja ciotka długo pracowała, by go przekonać. Twój tata mnie o to prosił i miał podstawy sądzić, że ja sam tego chcę. - przypomniał sobie swoją pijacką eskapadę i to jak dostał od przyszłego teścia w nos. Zamrugała szybko, ale na rzęsach i policzkach nadal wisiały łzy. Patrzyła na niego zszokowana. Otarł kciukami mokre ślady z jej zapuchniętej twarzy i mówił dalej. - Kocham Cię, idiotko i nic nie jest w stanie tego zmienić. Zrozum to wreszcie.
- Och, Severusie. - rzuciła mu się na szyję i wpiła w jego usta, a nogi oplotła wokół jego bioder. Mruknął zadowolony. Tak brakowało mu jej smaku.
Całowali się szaleńczo, odrywając od siebie tylko, by zaczerpnąć tchu. W czasie pocałunków przeszli do sypialni, po drodze pozbywając się szat i części ubrań. Byli tak niecierpliwi i spragnieni siebie nawzajem, że Hermiona zerwała z męża koszulę, nie bawiąc się w rozpinanie guzików. Takiego ognia między nimi jeszcze nie było. Dziś Severus nie był delikatny, ale to wręcz podobało się Hermionie. Jemu także podobała się taka dzika, ognista wersja gryfonki. Kochali się dziko i namiętnie, jak nigdy dotąd. Kiedy opadli na poduszki spełnieni, patrzył na jej zarumienioną twarz i błyszczące oczy. Palcem zakreślał kółka wokół jej nagiego sutka.
- Jesteś piękna. - wymruczał.- I tylko moja. - znów zatopił się w jej słodkich ustach.
- Na zawsze tylko twoja. - odparła, gdy oderwali się od siebie na chwilę. Znowu zaczęli się całować, a po kilku chwilach Severus czuł, że znów jest twardy i gotowy na kolejny raz. Wszedł w nią bez uprzedzenia. Krzyknęła zaskoczona, jednocześnie zalewając się rozkoszą.

Miłość czy obowiązek Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz