30.

4.5K 202 26
                                    

Powrót do Hogwartu po feriach był stresusujący dla większości uczniów i nauczycieli, jednak frustracja profesora Eliksirów sięgała zenitu.
Już od rana dzień wcześniej był naburmuszony i warczał na wszystko i wszystkich w jego otoczeniu. Hermiona, wiedząc co jest przyczyną podłego nastroju jej małżonka, starała się podchodzić do niego z uśmiechem i spokojem. Jednak, trzeba przyznać, że Severus Snape ma wyjątkowe zdolności w tej dziedzinie i potrafi wyprowadzić z równowagi nawet świętego. Pokłócili się i zamiast romantycznej kolacji we dwoje w ostatni wolny wieczór, Hermiona obrażona zatrzasnęła mu drzwi sypialni przed nosem, a Severus demonstracyjnie ułożył się na kanapie w salonie.
Rano Hermiona, jak zwykle zrobiła śniadanie, a Severus zaparzył kawę. Nie odezwali się jednak do siebie słowem, mimo że kobieta czekała na przeprosiny. Wyszli zgodnie z planem, oddzielnie i aportowali się niedaleko dworca Kings Cross.
Severus doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że ta kłótnia i ciche dni są z jego winy. Męczyło go to, ale póki co duma nie pozwalała mu zrobić pierwszego kroku, który oznaczałby przyznanie się do błędu i winy.
Nawet, kiedy spotkał ją na korytarzu pociągu, tylko go obrzuciła zimnym spojrzeniem. Draco, widząc że coś jest nie tak, ulotnił się czym prędzej. Stali kilka minut walcząc ze sobą na spojrzenia. Żadne z nich się nie odezwało. Skutek był taki, że Hermiona postanowiła zamiast do lochów, udać się do Pokoju Prefekta. Nie zamierzała spać w komnatach Mistrza Eliksirów, skoro on nie potrafił schować dumy do kieszeni i przeprosić za swoje, jak by nie było, durne i dziecinne zachowanie. Oliwy do ognia dolewały pewne wspomnienia, które Gryfonka starała się za wszelką cenę odpychać.
Około godziny dwudziestej drugiej usłyszała walenie w drzwi. Domyśliła się, kto się dobija o tej porze i przybierając obojętny wyraz twarzy, otworzyła. Snape wpadł do pokoju niczym czarne tornado i od razu zaczął wrzeszczeć.
- Dlaczego jesteś tu, a nie u nas?
- Dobry wieczór profesorze Snape. - odpowiedziała spokojnie. - Z tego co pamiętam, kazał pan sobie zejść z oczu, więc spełniam Pana prośbę. - dobitnie podkreśliła słowo "Pan".
- Czy ty mnie masz za kompletnego debila, Granger? - wrzasnął, a ją dopiero użycie jej mugolskiego nazwiska doprowadziło do furii.
- Nazywam się Snape! A może już Ci się znudziło małżeństwo? Przykro mi, ale w świecie magii nie ma rozwodów. Poza tym, moje panieńskie nazwisko brzmi Riddle! - krzyczała coraz głośniej i tylko dzięki stałemu wyciszeniu pokoi prefektów nikt z zewnątrz nie słyszał tej awantury. - Znalazłeś sobie pretekst do rozstania? Może w łóżku nie jestem wystarczająco dobra? A może znalazłeś już sobie nowszy model w postaci tej rudej Emmy z sylwestra? Co, przypomina Ci Lily? Dawne uczucia wróciły i mała, głupia i naiwna Gryfonka już Ci nie jest potrzebna? - krzyczała coraz bardziej, popychając oniemiałego męża na ścianę, a po jej policzkach płynęły łzy. Mistrz Eliksirów był tak zaskoczony jej wybuchem, że tylko patrzył na nią szeroko otwartymi oczami. Dopiero kiedy oparł się plecami o zimny mur dotarł do niego sens jej słów.
- Ty jesteś zazdrosna o mnie? - na te słowa dziewczyna zatrzymała się i przestała na chwilę krzyczeć. Snape wykorzystał ten moment. Przyciągnął ją do siebie i zaczął namiętnie całować. Był w szoku. Owszem, on był zazdrosny, cholernie zazdrosny, ale ona jest piękna i młoda. Tego, że ona będzie zazdrosna o niego się nie spodziewał.
- Bo Ty jesteś mój. - wychrypiała, gdy oderwali się od siebie. - Fakt, jesteś idiotą, ale moim.
- Jestem twój i tylko twój. - wymruczał i znów ją pocałował. - Dla mnie jesteś tylko ty. Zrozum to. Pamiętasz co ci powiedziałem po naszym pierwszym razie? Jestem od ciebie starszy i bardziej doświadczony, ale przysięgałem Ci wierność. Dla mnie, od dnia naszego ślubu jesteś tylko ty i żadna inna. - tłumaczył, kiedy leżeli nadzy i spełnieni w jej łóżku prefekta.
- Ale ta Emma. - próbowała się bronić, a do jej oczu natychmiast napłynęły łzy. Severus ujął jej brodę i uniósł tak, by spojrzała mu w oczy.
- Ta Emma, to pusta lalka, która bazuje na swojej urodzie. - odparł. - Owszem, jest trochę podobna do Lilly. Ale jest mały szczegół, o którym nie wiesz. - starł kciukiem łzę płynącą po jej policzku. - Ty mnie skutecznie wyleczyłaś z Lilly. Teraz jesteś Ty i tylko ty.- dziewczyna rzuciła mu się na szyję i zaczęła całować. Następnie usiadła na nim okrakiem i mruknęła zadowolona czując, że jej mąż jest gotów na kolejną porcję przyjemności.
Z tego wszystkiego nawet zapomniała, że miał ją przeprosić.

Harry czekał na spotkanie z Draco. Chyba ze względu na blondyna tak się cieszył z powrotu do Hogwartu. Jego entuzjazm opadł, gdy zobaczył Malfoya wchodzącego do Wielkiej Sali z uczepioną jego ramienia Astorią Greengrass. Ewidentnie dobrze czuli się w swoim towarzystwie. Potter poczuł dziwne ukłucie w sercu i ucisk w żołądku. Odsunął swój talerz z brzękiem. Czuł, że nie da rady przełknąć ani kęsa więcej. Wstał ze swojego miejsca i nie bacząc na wołanie przyjaciół wybiegł z Wielkiej Sali. Sam nie rozumiał swojego zachowania. Dlaczego tak bardzo się cieszył na spotkanie z Malfoy em i dlaczego tak go zabolał widok blondyna z Astorią? Przecież sam go przekonywał, że powinienem iść z nią na sylwestra.
Zatopiony w myślach, szedł nie patrząc dokąd zmierza, dopóki nie zderzył się z kimś. Podniósł głowę i zobaczył wesołe oczy Zabiniego.
- Hej, przepraszam. - wymamrotał okularnik.
- Cześć Harry. - odpowiedział Ślizgon z uśmiechem. - Coś się stało? Mogę Ci jakoś pomóc?
- Eeeee nie, nie wiem.- odparł niezbyt elokwentnie.
- Chodź, pogadamy. - czarnoskóry pociągnął go za rękę i znaleźli się w pustej klasie. Blaise nałożył zaklęcia wyciszające na pomieszczenie, a Neville, którego Harry dopiero zauważył zablokował drzwi. - Co cię trapi, stary? - Zabini zaczął rozmowę prosto z mostu.
- Chodzi o to... - zaczął Wybraniec i od razu się zmieszał. - Nie ważne. Będziecie się ze mnie śmiać.
- Chodzi o Malfoya? - zapytał Longbothom.
- Pozwól naszemu koledze samemu wyrażać swoje myśli i wyciągnąć wnioski, Neville. - Ślizgon łagodnie upomniał Gryfona. - Jeśli nie powiesz, że wyobrażasz sobie Malfoya jeżdżącego oklep na dyrektorze, to obiecuję, że nie będziemy się śmiać.
- Nie, tego nie powiem, chociaż... - Harry zrobił dziwny grymas. - teraz to sobie wyobraziłem. - potrząsnął głową, chcąc odrzucić tę wizję. - Od przyjęcia halloweenowego w lochach zacząłem inaczej postrzegać Draco. Przestał być wrogiem, arystokratycznym dupkiem. Nawet nie wiem kiedy przestał być Malfoy em, a stał się Draco. Dobrze się dogadujemy, lubię z nim rozmawiać, a nawet milczeć. Po prostu lubię z nim być. Dzisiaj tak się cieszyłem, że go spotkam, ale on woli towarzystwo Astorii. Wyglądają jak para. - chłopak wyraźnie pismutniał.
- Mogę Ci tylko powiedzieć, że między Astorią i Draco to przyjaźń oparta na znajomości od dzieciństwa. Co do reszty, sam musisz się zastanawić, co to dla ciebie oznacza i jaki może być tego ciąg dalszy. Pamiętaj, że wszystko działa w dwie strony. Musi być akcja, żeby była reakcja. - Zabini poklepał go po plecach, po czym zwrócił się do drugiego Gryfona. - Chodź Neville, nasz Złoty Chłopiec ma kilka ważnych kwestii do przemyślenia. Nie będziemy mu przeszkadzać. - następnie zdjęli zaklęcia z drzwi i sali i opuścili pomieszczenie.
Harry usiadł na jednej z ławek, zatopiony w myślach. Wbrew nadzieji, Blaise i Neville nie ułatwili mu zadania. Wręcz podsunęli więcej niewiadomych. Czuł, że rozwiązanie jest blisko. Nie potrafił jednak jeszcze go znaleźć. Czuł, że ma je w zasięgu ręki, tylko nie wiedział z której strony macać, by na nie trafić.
- Teraz to mu dopiero namieszałeś. - Longbothom nie krył oburzenia. - Przecież on może za sto lat na to wpadnie.
- Doceń swojego kolegę, Neville. - Zabini uśmiechnął się szeroko. - Już zaczyna rozumieć, choć jeszcze do siebie tego nie dopuszcza. Dodatkowo, tempa nadaje zazdrość. Sądzę, że Harry dojdzie do właściwych wniosków dużo szybciej niż zakładamy. Obawiam się wręcz, że musimy go mieć na oku, żeby przez tę prędkość i zazdrość nie zrobił czegoś na prawdę głupiego, czego potem będzie żałował i co gorsza, nie będzie w stanie odkręcić. - Gryfon pokiwał głową ze zrozumieniem, pożegnali się i każdy ruszył w stronę swojego dormitorium.
Tymczasem, Draco Malfoy czuł się rozczarowany. Tak czekał i się cieszył na powrót do szkoły. Powodem jego radości był pewien ciemnowłosy Gryfon o oczach w kolorze Avady. Widział go tylko przez chwilę, wychodzącego z Wielkiej Sali, ewidentnie zdenerwowanego. Chciał za nim pobiec, jednak został zatrzymany najpierw przez Astorię, potem przez Snape'a. Kiedy wreszcie udało mu się opuścić Wielką Salę, po okularniku nigdzie nie było śladu, a blondyn po przeszukaniu wielu miejsc, gdzie chłopak mógł się udać, stracił nadzieję na spotkanie tego drugiego jeszcze tego samego dnia. Wrócił więc do komnat prefektów i zaszył się w swoim dormitorium, nie mając nawet ochoty rozmawiać z Hermioną. Wiedział, że jest u siebie bo mówiła w pociągu, że nie zamierza dzisiaj spać w lochach. Dodatkowym dowodem jej obecność był jej rudy kocur śpiący na kanapie w pokoju Wspólnym.
- Ciekawe co narozrabiał wujaszek? - pomyślał chwilę przed zaśnięciem, nie wiedząc że w sypialni drugiego Prefekta Snape'owie godzą się bardzo namiętnie.

Miłość czy obowiązek Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz