Prolog

11.3K 294 49
                                    

- Wezwanie do gabinetu dyrektora w dniu urodzin? Dziwne, z pewnością dziwne. - myślała intensywnie, idąc korytarzem. - Może coś się stało rodzicom. Przecież Dumbledore obiecał ich ochronić. Może coś poszło nie tak, może śmierciożercy ich znaleźli. - Nawet nie zauważyła, kiedy jej niespokojny, szybki marsz zamienił się w trucht. Dobiegła do chimery i rzuciła hasło: Budyń czekoladowy. Po chwili już stała pod drzwiami gabinetu dyrektora.
- Zapraszam panno Granger.  - drzwi się otworzyły, zanim zdążyła zapukać. - Herbaty? - stary czarodziej wskazał jej fotel na wprost biurka i pstryknięciem palcami wyczarował filiżankę jej ulubionej jaśminowej herbaty. - Przede wszystkim, wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, moja droga. - uśmiechnął się dobrotliwie. - Cytrynowego dropsa?
- Dziękuję. I za herbatę i za dropsa. - wydukała  - Czy coś się stało rodzicom? - wypaliła, czując, że jej żołądek skręca się ze strachu.
- Nie, spokojnie. Twoi rodzice są bezpieczni w Australii, jak chciałaś. - dyrektor wciąż się uśmiechał. - Zaprosiłem Cię tutaj w innej bardzo ważnej i wymagającej dyskrecji sprawie. - Hermiona zauważyła, że dobrotliwy uśmiech nie sięgał oczu dyrektora. - Pamiętaj, że nikt nie może Cię do niczego zmusić. Tylko od Ciebie zależy, jak postąpisz. Każda Twoja decyzja pociąga za sobą konsekwencje i musisz być pewna podjętych kroków, zwłaszcza w sytuacji, gdy walczymy o większe dobro. - Po przemowie dyrektora wiedziała, że będzie miała trudne zadanie i raczej nie może odmówić jego wykonania. Poza tym, była gryfonką, a gryfoni walczą zawsze i do końca, bez względu na strach.
- O co chodzi? - zapytała, starając się, aby jej głos nie zadrżał, zdradzając niepokój.
- Musimy zapewnić bezpieczeństwo profesorowi Snape'owi. - z twarzy dyrektora zniknął dobrotliwy uśmiech i bez zbędnych otoczek zaczął tłumaczyć -  Po wojnie będzie potrzebował kogoś, kto zaświadczy o jego wierności naszej sprawie.
- Ależ to oczywiste, że będę zeznawać na jego korzyść. - Gryfonka gorliwie zapewnila Dumbledore'a.
- Wysluchaj mnie do końca. - powstrzymał gestem jej słowotok. - Wierzę, że będziesz zeznawać na jego korzyść, ale nie w tym rzecz. On potrzebuje osoby, która będzie w oczach Ministerstwa i Wizengamotu wiarygodna najbardziej, jak to możliwe. Tak bardzo wiarygodna może być tylko... jego żona.... - specjalnie przerwał, aby dać dziewczynie czas na przetrawienie informacji i zrozumienie, czego od niej oczekuje.
- Czy ja mam poślubić profesora Snape'a?  - zapytala niepewnie, po dłuższej chwili milczenia, gdy zaczął do niej docierać sens słów starego czarodzieja.
- Dlatego powiedziałem, że nikt Cię nie może zmusić do niczego. To jest twoje życie i twoja decyzja. Musisz tego chcieć i być pewna, że chcesz. Jeśli się zgodzisz, zostaniesz panią Snape, a wiesz że magiczne małżeństwa rozwiązuje tylko śmierć. Jeśli odmówisz, pozbawisz profesora Snape'a szansy na uniewinnienie i skażesz, w najlepszym wypadku na Azkaban, w najgorszym na pocałunek dementora.
- Dlatego dobrze się zastanów pięć razy, Granger. - usłyszała za plecami lodowaty głos Mistrza Eliksirów. Wzdrygnęła się, ale tylko ona wiedziała, że nie ze strachu czy obrzydzenia. Od roku podkochiwała się w mrocznym Severusie Snape'ie. Nikt nie wiedział o jej uczuciu. Początkowo myślała, że to chwilowe i zaraz jej przejdzie, ale z biegiem czasu, jej uczucie względem mrocznego czarodzieja tylko przybierało na siłę.
- Czy magiczne małżeństwo musi być potwierdzone nocą poślubną? - zapytała, rumieniąc się po nasadę włosów.
- Nie, jeśli zaślubiny mają dwóch magicznych gwarantów. - odpowiedział Snape. - Nie zrobię Ci krzywdy. Nigdy nie zrobię niczego, czego nie będziesz chciała. - patrzył jej głęboko w oczy, a w jego oczach nie widziała wstrętu, czy nienawiści, jak zawsze myślała.
- Zgoda. Zrobię to. - powiedziała na jednym wydechu, nie przerywając kontaktu wzrokowego z profesorem.
- Dobrze. - chwilową ciszę przerwał Dumbledore  - Ślub odbędzie się w sobotę o dwudziestej w moim salonie. Gwarantami będą Minerva McGonagall i Alastor Moody. Jutro po lekcjach idź do profesor McGonagall. - zwrócił się do Hermiony. - Powie Ci co przynieść i pomoże się przygotować. Dla was kobiet ślub jest wyjątkowym wydarzeniem i macie swoje marzenia z tym związane. Nie chcemy, abyś wspominała dzień ślubu, jako największy koszmar życia. Poza tym, musicie mieć wiarygodne wspomnienia dla Ministerstwa. - wytłumaczył szybko, widząc pytający wzrok dziewczyny.  - Severusie, zaręczyny. Zostawiam to Tobie. Pamiętaj tylko, najpóźniej w piątek. - odwrócił się do nich tyłem, dając do zrozumienia, że rozmowa skończona - Nikt poza nami nie może o tym wiedzieć, usłyszeli jeszcze zanim zamknęli drzwi.
- Nie musisz tego robić.  - powiedział Snape, gdy schodzili po schodach. - Wiem jakie przebicie ma Dumbledore.
- Wiem. Ale ja chcę to zrobić.  - powiedziała pewnym głosem. -  Może jestem głupia i naiwna, ale mam w tym swój cel. - krótko, lecz intensywnie popatrzyła mu w oczy, po czym uciekła.
- Jutro o dwudziestej w moim gabinecie. - usłyszała jeszcze  - Nie spóźnij się, Granger.

Zanim dotarł do swoich komnat w lochach, odjął trochę punktów uczniom całującym się po kątach.
W swoich kwaterach zdjął wierzchnią szatę i przywołał butelkę Ognistej wraz ze szklanką. Wyciągnął magiczny pergamin i napisał:

  Wszystko idzie zgodnie z planem. Zgodziła się.

Stuknął różdżką w pergamin i wiadomość znalazła się u odbiorcy.
Wlał do szklanki bursztynowy płyn i zaczął planować swoje zaręczyny z kudłatą Wiem-To-Wszystko.
- A jednak nie wiesz wszystkiego, moja droga.
- zaśmiał się i wzniósł niemy toast.

Miłość czy obowiązek Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz