Rozdział XXIII

8.1K 144 19
                                    

LAURA
Jego pocałunek doprowadza mnie do szaleństwa. Trwa i trwa, a ja naprawdę nie mam już siły czekać. Czuje się jak napalona nastolatka do tego stopnia, że zaczynam szarpać jego bokserki.
- Lauro powoli – przerywa tę słodką torturę i szepcze w moje usta – zróbmy to powoli – delikatnie bierze w palce brzeg mojej sukienki i zaczyna ją unosić. Słyszę jak jego przyspieszony, chrapliwy oddech gdy odkrywa moją kobiecość, a zaraz potem czuje jak siada między moimi nogami i dotyka mojego ciążowego brzuszka – jak się mają moi synowie? – jego słowa są pełne troski, jego oczy zaś pełne miłości.
- To będą dziewczynki! – automatycznie odpowiadam – mają się świetnie, wszystko jest w jak najlepszym porządku... – znów szukam jego ust, ale jego fascynacja brzuchem jest nieokiełznana. Tak jakby w tej chwili był tylko on i tylko ta część mojego ciała. Już mam mu coś powiedzieć, żeby przypomniał sobie o mnie , ale dochodzę jednak do wniosku, że lepiej nic nie mówić, nie chce odbierać mu tej radości. Wiem ile to dla niego znaczy.
- To piękne mała...
- To, że jestem gruba? – bez zastanowienia przerywam mu.
- Nie Lauro, nie jesteś gruba – ruga mnie – Nosisz w sobie moje dzieci, nie mogę się doczekać aż brzuszek będzie większy i w końcu będę mógł z nimi rozmawiać – figlarnie się uśmiecha, a moje serce robi się ogromne. To takie dziwne i skomplikowane. Ten bezwzględny człowiek w chwilach takich jak ta wygląda tak bezbronnie. Nigdy nie powiedziałabym, że to głowa jakiejkolwiek mafii.
- Massimo tak sobie myślałam... – to nie jest czas i miejsce na takie dyskusje, ale skoro już rozmawiamy to zapytam go teraz – będziesz mi towarzyszył? – unoszę brew.
- Gdziekolwiek chcesz – patrzy teraz na mnie.
- Na sali porodowej też kochanie? – pytam, a jego twarz jest pełna niedowierzania.
- Myślałem, że bliźnięta rodzą się cięciem cesarskim – czuć w jego słowach lekką obawę.
- Tak, zazwyczaj tak jest, ale ja mam świetne wyniki i... – intensywność jego spojrzenia nie pozwala mi jasno myśleć – Stella urodziła się naturalnie – kiedy wypowiadam te słowa, czuje jak w jednej chwili mam przed sobą Dona, wiem doskonale dlaczego – Massimo, kiedy ona się rodziła jego nie było, nie zdarzył... – błagam w duchu, żeby wrócił Czarny sprzed minuty.
- Dlaczego?
- Po prostu tak się stało, nagle. Zresztą obiecałeś mi nowy początek, nie chce o nim rozmawiać, tylko o nas! – staram się by te słowa brzmiały dobitnie – więc? – niecierpliwie się.
- Maleńka chce być przy Tobie, boje się tylko... – waha się – Lauro jeśli zobaczę jak cierpisz zabije wszystkich na tej Sali. Nie mogę znieść Twojego cierpienia i mojej bezradności... – wiem, że On nie żartuje.
- Zabijesz ich, a potem sam odbierzesz poród? – żartuje sobie, żeby rozluźnić atmosferę.
- Możesz się zamknąć? Jesteś naprawdę nieznośna w tej podwójnej ciąży – jego usta znów opadają na mnie. Całuje mnie teraz zaborczo, a jego skóra przy mojej, sprawia, że jest mi znów piekielnie gorąco. Uwalnia mnie z mojej sukienki i za chwilę leżę przed nim w samej bieliźnie. Pożera mnie. W tej chwili w jego spojrzeniu nie ma już nic troskliwego, jest tylko czyste pożądanie.
- Dokończmy to na czym stanęliśmy Pani Torricielli ...- wplata swoje dłonie w moje i namiętnie zaczyna całować moją szyję. Moje wystawione na ciężką próbę hormony szaleją. Jego wielkie dłonie zaczynają dotykać moich nabrzmiałych piersi, już samo to sprawia, że jęczę. To cudowne męki, ale pragnę go poczuć w sobie. Czarny nie bardzo się tym przejmuje, z piersi przenosi się na brzuch. Pozostawia na nim mokre pocałunki i jestem w stanie usłyszeć jego cichy szept, „kocham Was". Te jego czułości sprawiają, że zamykam oczy, bo wiem co się zaraz stanie. Ściąga mi figi jednym ruchem dłoni. Jego język wodzi po moich udach z uporem maniaka.
- Massimo.. – stękam z rozkoszą, kiedy czuje jego ciepły oddech na mojej kobiecości. Nie zniosę tego dłużej, łapę go za włosy i podświadomie wiem, że się uśmiecha. Zaczynam czuć jego nabrzmiałe od pocałunków usta na mojej łechtaczce.
- O Boże.. – wyrywa mi się. To co on ze mną robi w tej chwili jest nie do opisania. Potem czuje również jego palce i już wiem, że długo nie wytrzymam. On też to wie, bo przyspiesza. Orgazm który nadchodzi niedługo potem, a ja tracę całkowicie resztki samokontroli, krzycząc wbijam mu paznokcie w ramiona. Nie liczy się dosłownie nic. Tylko on i ja. Jego usta zbliżają się do moich, a palce opuszczają moje wnętrze.
- Uwielbiam – mówi krótko.
- Cóż Don... – mówię sapiąc – teraz moja kolej – lekko odpycham Czarnego by móc ześliznąć się na podłogę. Klękam, on doskonale wie czego chce więc siada, jego oczy są dosłownie czarne – jaka szkoda, że kakao wylałam Ci na twarz... –  ściągam mu bokserki, moim oczom ukazuje się jego bardzo nabrzmiały i piękny kutas. Zbliżam to do moich ust, ale zanim to posmakuje, dorzucam – bo widzisz kochanie, gdybym lepiej celowała, mogłabym cieszyć się dwoma moimi ulubionymi smakami... w tej chwili... – oblizuje usta, zamyka oczy. Moim  zwinnym językiem delikatnie oblizuje główkę jego penisa. Słyszę jak głośno wciąga powietrze. Wkładam sobie do ust jego męskość i rozpoczynam słodkie tortury. W moich ruchach staram się być delikatna, ale i stanowcza. Jego oddech coraz bardziej urwany, traci kontrolę. Łapie mnie w końcu dosyć gwałtownie za włosy i sam nadaje rytm naszej zabawie. Zwierzęcy rytm! Jest dosyć brutalny i wchodzi cały, uniemożliwia mi jakikolwiek ruch. Oczy zaczynają mi łzawić, wtedy jego uścisk słabnie,  ale tylko po to by znów powtórzyć natarcie. Jego szczęki chodzą i wiem, że jest na granicy. Nie bardzo mam ochotę na to by skończył w moich ustach. Dalej chcę go poczuć w sobie, ale jeśli on tak woli, to niech tak będzie. Jeszcze raz wkłada mi to bardzo głęboko, aż do gardła, słyszę jego jęk. Jestem gotowa na to co we mnie wieje, ale on ma inne plany. Gwałtownie opuszcza moje usta i nawet nie wiem kiedy i jak to się dzieje, ale w jednej chwili znów jestem na łóżku i mam Dona między nogami. Jego przyspieszony oddech daje mi do zrozumienia, że to będzie ostre starcie i zanim pomyślę coś jeszcze wchodzi we mnie cały. Wydaje z siebie potężny krzyk, który miesza się z jego jękiem. Oczekuje na to co ma nadejść, mokra i gotowa. Wyobrażam sobie jak bardzo brutalny i satysfakcjonujące będzie to starcie z Massimo, ale nic bardziej mylnego. Don opiera łokcie po obu stronach mojej głowy i zaczyna poruszać się bardzo powoli. Wchodzi we mnie cały, wolno, delikatnie, tak jak nigdy bym go o to nie posądziła. Cały czas patrząc mi w oczy, utrzymuje to tempo zbliżając swoje usta do moich.
- Kocham Cię mała – mówi, a potem całuje mnie tak samo wolno jak się porusza. To wszystko staje się tak strasznie intymne, że jestem całkowicie zdana na niego i wiem, że już długo nie wytrzymam.
- Don.. – Chcę mu powiedzieć, jak blisko jestem. Chcę go ponaglić, ale on nic nie zmienia. Zamykam oczy, bo fala kolejnego orgazmu nadchodzi ,  to jest nieuniknione.
- Otwórz... Oczy... – dyszy wprost w moje usta – Lauro... – opiera swoje czoło o moje. Robię to o co poprosił, otwieram oczy i napotykam jego, pełne czułości i miłości spojrzenie. To pozwala osiągnąć mi szczyt. Zaczynam jęczeć z rozkoszy, zakładając mu ręce na szyję. Przywiera do mnie ustawi i wydaje z siebie rozkoszne dźwięki między pocałunkami. Zaczyna drżeć, a ja przyciskam go do siebie jeszcze mocniej.
- Tak bardzo Cię kocham Massimo... – mówię ciężko łapiąc powietrze. Wyczerpało mnie to gorzej niż najostrzejszy seks. Puszczam jego szyję. Unosi głowę.
- Jesteś zmęczona? – to pełne troski pytanie, otrzymuje odpowiedź w formie ziewnięcia. Powoli opuszcza moje wnętrze mówiąc – Muszę wziąć prysznic, zaraz do Ciebie wrócę mała..
Przytakuje mu tylko, ale on zanim uda się do łazienki, bierze mnie na ręce i układa wygodniej. Delikatnie przykrywa moje ciało i całuje mnie w czoło. Mam ochotę zasnąć. Z oddali słyszę tylko.
- Śpij maleńka, będę obok kiedy się obudzisz – zasypiam.

365 możliwości.Where stories live. Discover now