Rozdział XI

8.1K 145 11
                                    

MASSIMO
Cały ten lot siedziałem jak na szpilkach. Wszystko doprowadzało mnie do szału. Nawet miarowy oddech Domenico, nie umknął mojej uwadze. Nigdy nie potrafiłem uzbroić się w cierpliwość więc dziś przeżywałem prawdziwe tortury. Przesiadka w Rzymie była konieczna, czułem się tak jakbym nigdy miał nie wylądować w tej pierdolonej Barcelonie.
- Massimo jesteśmy - mówił do mnie mój brat - telefon Laury jest wyłączony. Poprosiłem Ole o numer Pani Biel , była zaskoczona, ale podała mi go. Chcesz żebym zadzwonił do niej i dowiedział się gdzie jest? - ciągnął.
Za czterdzieści minut będą tu rodzice Laury z moja córka, tak wynikało z tablicy przelotów. Odwróciłam się do Domenico.
- Wynajmij pokój w najbliższym hotelu tak by mogli się odświeżyć przed kolejną podróżą. Ty ich odbierzesz i zaopiekujesz się moja córka - te słowa brzmiały słodko na języku - Ja i Paul zaczekamy na przylot samolotu Laury, gdy tylko wyląduje, zadzwonię do Ciebie i wszyscy razem wrócimy do domu - wpatrywałem się w niego, a on skinął głową na zgodę - Dziękuję Domenico - posłałem mu uśmiech, odwzajemnił go i się oddalił.
Była już dziewiąta, a ja dalej czekałem. Domenico zabrał wszystkich do hotelu dwie godziny temu. Umówiłem się z nim o dziewiątej trzydzieści na prywatnej płycie lotniska.
Samolot z Laurą na pokładzie właśnie wylądował, była dziewiąta pięć. Wstałem od stolika, a Paul za mną. Zapłacił za drinka i zostawił nieprzyzwoicie wysoki napiwek mną stole, rzuciłem kpiarski uśmiech w jego stronę, poczerwienił się. Chyba spodobała mu się kelnerka.
- Jeszcze tu wrócimy, nie martw się - powiedziałam do niego z uśmiechem, on przytaknął, jago twarz w tej chwili była purpurowa.
Miałem dobry humor, chociaż pociły mi się ręce. Wsiadłem do prywatnego auta, które zawiozło mnie pod mój Jet. Paul musiał zaczekać na Domenico, miał okazję wziąć numer kelnerki, a ja miałem okazję przywitać Laurę sam na sam. Wysiadłem nie spiesząc się ,samochód odjechał, przywitałem już drugi raz dziś moją załogę.
Słońce już dawno zaszło, wieczór był chłodny, a ja czekałem na to co się ma wydarzyć. W oddali zobaczyłem czarny suv, zbliżający się do samolotu. Kiedy się zatrzymał , ruszyłem w jego stronę. Drzwi od strony pasażera otworzyły się, Laura wysiadła z auta, dziękując kierowcy, który szybko się oddalił. Potem jej wzrok spoczął na mnie, stałem jakieś pięć metrów od niej, kompletnie nie wiedząc co zrobić. Byłem tylko ja i ona. Ona i ja, nic innego się dla mnie nie liczyło. Była piękna, była moim aniołem. Stałem podziwiając jej ciało i pragnąłem się ruszyć, ale nie wiedziałem jak. Zadziwiające co jedna mała kobieta potrafi z Tobą zrobić. W końcu kiedy tak stałem to ona ruszała w moją stronę, nie idąc, ale biegnąc. Biegła w moją stronę , rozłożyłam ramiona, a ona wpadła w nie szlochając, ściskała mnie mocno i szarpała moja marynarkę jakbym chciała bym ja ukrył. Czułem się jak w domu, objąłem ją mocno i pocałowałem we włosy.
- Część Mała - włożyłem dłoń pod jej brodę i uniosłem jej twarz ku mojej tak by musiała spojrzeć mi w oczy - hej... wszystko jest w porządku mała , zabiorę Cię do domu, tam zajmiemy się nasza córka - gdy to mówiłem przechodziły mnie dreszcze. Nic nie było w porządku. Kurwa, trzymać ją w ramionach to niesamowite uczucie, chciałem krzyczeć, a do tego miałem córkę, którą zaraz poznam.
- Dziękuję Massimo! Tak bardzo Ci dziękuję... - mówiła płacząc.
Przyciskałem ją do siebie cały czas całując jej włosy j wdychając jej zniewalający zapach.
- To nic mała, nie płacz.
Stałem tak z nią, nie wypuszczając jej z moich ramion, a gdy się uspokoiła , postanowiła odsunąć się ode mnie, a ja poczułem pustkę. Spojrzała na mnie i zapytała.
- Widziałeś Stellę?
- Nie Lauro, pragnąłem byś to Ty mi ja przedstawiła - uśmiechnąłem się do niej czule.
Staliśmy i nic więcej nie mówiliśmy, aż o dziewiątej dwadzieścia dziewięć zobaczyłem dwa auta. Zaśmiałem się w myślach, Domenico zawsze jest profesjonalistą. Oba suv'y zatrzymały się przy nas. Z pierwszego pospiesznie wysiadł Domenico i Paul. Ten pierwszy ruszył w stronę Laury i ja przytulił, a ona znów zaczęła płakać. Tłumaczyła coś przez łzy, ale ja nic nie rozumiałem bo w tej chwili Paul otworzył drzwi i z drugiego samochodu wyszli rodzice Laury, Tomasz i Klara, a za nimi mała dziewczynka, prześliczna dziewczynka, która szybko zobaczyła Laurę i zaczęła krzyczeć „mamusiu", a potem rzuciła się jej w ramiona. To był cudowny widok, moja córka i „moja" Laura. Gdybym był z nimi sam może zaczął bym się rozklejać, ale to nie był czas i miejsce. Poszedłem do rodziców Laury, przywitałem ich naszym włoskim zwyczajem. Z jej mamą wymieniłem kilka zdań w języku rosyjskim, była zmęczona i troszkę nie rozumiała co się dzieje, powiedziałem jej , że na pokładzie jest sypialnia i wszystkie trzy będą mogły odpocząć, po czym kulturalnie zwróciłem się do taty Laury czy napiłby się czegoś mocniejszego, po tym szalonym dniu. Przytaknął, oboje podziękowali mi i wsiedli do samolotu . Domenico, zawołał Paula i razem wsiedli do jet'a. Została tylko nasza trójka.
Laura powiedziała coś do małej, a potem wzięła ją na ręce i podeszła do mnie.
- Stella, to jest Massimo... - jej piękne oczy spojrzały w moje przerażone oczy, kompletnie nie wiedziałem co powiedzieć, mała dorastała z Matosem. Byłem dla niej nikim, to jego kochała, to jemu ufała.
Laura położyła dłoń na moim policzku i powiedziała do malutkiej.
- Stello to też jest tatuś, też chce się z Tobą bawić i nie mógł się doczekać aż Cię zobaczy - dała mi buziaka w policzek i powiedziała - Mama dała Massimo buziaka, dasz mu jednego buziaka i Ty? - z konspiracyjnym uśmiechem dodała - jest bardzo wstydliwy!
Mała, moja córka popatrzyła na mnie, starałem się uśmiechać, ale nie wiem jak mi to wychodziło. Chwile później pochyliła główkę i dała mi buzi w policzek. Łzy stanęły mi w oczach. Laura pozostawiła mała na ziemi i powiedziała.
- Półsuchaj gwiazdeczko bardzo bolą mnie rączki, czy Massimo, może wnieść Cię do samolotu?
- Mamo, ale on się mnie wstydzi - powiedziała mała do Laury szeptem.
Kucnąłem przy niej I popatrzyłam w jej oczy. Nie były tak ciemne jak moje, ale kształtem pasowały. Zastanowiłem się chwilę i powiedziałem.
- Masz rację, czasami się wstydzę, ale jeśli pozwolisz, że to ja zabiorę Cię do samolotu, to obiecuję, już nie będę - wyciągnąłem do niej ręce, a ona pozwoliła bym ją wziął. Taka mała, kto by pomyślał, ma prawie sześć lat. Przytuliłem ja do siebie u ruszyłem w stronę schodów, podałem dłoń Laurze , a ona ujęła ją swoją. Gdy wszedłem do środka postawiłem małą, a potem dałem jej buziaka w czoło.
- Dziękuję Stello - nie wierzyłem dalej w to wszystko co się wydarzyło. Wszyscy się na nas gapili, łącznie z rodzicami Laury.
Laura minęła mnie i usiadła obok córki i swojej matki. Ja poinformowałem kapitana, ze jesteśmy gotowi. O dziesiątej samolot wyleciał z Barcelony, tym razem co Katanii.
Zaproponowałem Laurze, odpoczynek wraz z mamą i małą w sypialni. Zgodziła się u dziękowała serdecznie. Potem wszystkie trzy znikły.
Ja i Domenico wypiliśmy drinka z ojcem Laury, który zaraz potem zapytał czy mógłby się zdrzemnąć, zgodziłem się i poprosiłem stewardesę o poduszkę i koc.
Zostałem sam z Domenico, bo Paul siedział przy kabinie pilota.
- Jak się czujesz - zapytał niepewnie młody.
- Czuje się tak jakbym mógł oddychać pierwszy raz od prawie sześciu lat - nigdy w życiu chyba nie byłem z nim tak szczery - Domenico, nie pozwolę im odejść. To moja rodzina.
- Wiem o tym Don , bądź wyrozumiały i nie naciskaj na nią. Daj jej czas. Jeśli Laura wie co dla niej dobre, zostanie z nami - słowa młodego, sprawiły mi radość.
Oparłem głowę o fotel i patrzyłem w małe okienko samolotu, panowała ciemność, zamyśliłem się, przerwał mi mój brat.
- Massimo jeszcze z Barcelony zadzwoniłem do domu, kazałem naszykować pokój dla Państwa Biel - rzekł - Gdzie ulokować Laurę i małą?
- W mojej sypialni - odpowiedziałem bez namysłu - łóżko jest ogromne, chcę mieć je obie obok, chce patrzeć na nie gdy śpią Domenico. - uśmiechnął się do mnie .
- Dobrze, jutro z samego rana przyjedzie lekarz i zrobi analizy krwi, a także obejrzy małą, sprzęt do dializ to nie jest łatwa sprawa do załatwienia, ale daj mi czas - wziął oddech i mówił dalej - Dałem znać Mario o naszym powrocie, jutrzejszego dnia nie masz żadnych spotkań Don.
Nie patrzyłem na niego , ale on jak nikt mnie rozumiał i widział jak bardzo jestem mu wdzięczny.
Jakiś czas później, Domenico delikatnie dotknął mojego ramienia i powiedział:
- Witaj w domu bracie - nawet nie zdawałem sobie sprawy, że zasnąłem - Państwo Biel już są w samochodzie i pojadą ze mną, Paul jest w drugim, czeka na Ciebie. Niestety Laura i Stella dalej śpią , obudzić je?
- Nie w żadnym wypadku! - zerwałem się z miejsca - Weź moja córkę, nakryj kołdrą i zanieś ja do mojego auta, ja zabiorę Laurę.
Wszedłem do sypialni , zdjąłem marynarkę i nakryłam ją. Potem najdelikatniej jak tylko potrafiłem wziąłem ja mną ręce. Mruczała coś sobie, nie mogłem się powstrzymać i pocałowałem ją delikatnie w jej lekko otwarte usta, szalałem, chciałem jej więcej. Musiałem się opanować , wzniosłem ja i wsiadłem szybko do auta. Niezawodny Domenico , ułożył wygodnie małą , a ja pogłaskałem ją po głowie. Musiałem tak wiele się nauczyć dla tej małej istotki, zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia. Patrzyłem tak na nią prawie, całą drogę, będziesz zdrowa powtarzałem jej i sobie. Niedaleko domu Laura przekręciła się i objęła nie za szyję. Czułem się jak w niebie, aż w końcu dojechaliśmy do domu, była prawie druga w nocy. Domenico wziął małą na ręce, a ja znów wziąłem Laurę, zanieśliśmy obie do mojej sypialni. Jak na dobrego gospodarza przystało, Zaproponowałem moim dawnym teściom coś do picia i jedzenie , byli jednak wyczerpani, więc pokazałem im ich pokój i życzyłem dobrej nocy. Wszedłem jeszcze na chwilę do biblioteki, gdzie mimo późnej pory i zmęczenia dołączył do mnie mój brat.
Wyraźnie chciał mi coś dać.
- Proszę Don, kupiłem to w Barcelonie. - podał mi pakunek, spojrzałem do środka - Piżama dla małej - uśmiechnął się.
- Co ja bym bez Ciebie zrobił?
- Massimo i jeszcze jedno, nie chce żebyś się zdenerwował. Patrząc na Laurę w samolocie, wystarczyła tylko chwila, żeby zauważyć, że ktoś ją uderzył - serce mi stanęło - zdecydowałem powiedzieć Ci o mojej obserwacji
Nic nie powiedziałem , machnąłem mu ręką na znak żeby zostawił mnie samego. Gdy wyszedł, rzuciłem szklanką o podłogę. Zabije Cię Matos, jeśli to prawda zabije Cię - powtarzałem to sobie w kółko.
Potem odpuściłem bibliotekę i ruszyłem na górę z pakunkiem od brata. W pokoju panowała ciemność więc zapaliłem małą lampkę przy łóżku. Nie wiem jak mi się to udało, ale przebrałem Stellę w ciągu dziesięciu minut, po czym ułożyłem ją wygodnie w łóżku.
Poszedłem do garderoby po szorty i podkoszulek dla Laury, a przy okazji sam rzuciłem z siebie ubranie i założyłem tylko wygodne spodnie od dresu.
Położyłem rzeczy obok niej i pogłaskałem ją po włosach.
- Jesteś bezpieczna mała. Nic Wam już nie grozi... - wypowiedziawszy te słowa usiadłem w fotelu i patrzyłem jak śpią.

365 możliwości.Where stories live. Discover now