Rozdział XIII

7.6K 134 3
                                    

MASSIMO


Tej nocy mnie zaskoczyła, była bezlitosna! Gdy dotarłem do pokoju musiałem sam sobie zwalić ręka, wyobrażając sobie, że to Ona. Doskonale wie co ze mną robi...


Wczesny ranek spędziłem na rozmowach z Ameryką. Wszystko poszło świetnie dzięki Mario, jest niezawodny, czasami. Muszę sobie zrobić pół godziny przerwy i udać się do pokoju w którym jest aparatura do dializ z której w tej chwili korzysta moja córka. Wczoraj bardzo uważnie słuchałem doktora Calì, chciałem oswoić się z tą sytuacją i poznać ją z teoretycznego punktu widzę, by chociaż trochę przygotować się na to jak to będzie w praktyce. Jutro dowiem się czy mogę pomóc ślicznotce, która skradła mi serce, mam nadzieję, że tak będzie.


Nie chciałem robić żadnego badania DNA, wynik jest dla mnie jasny jak słońce. Mała jest do mnie podobna, do mnie i do Laury. Nie wiem jak Matos mógł tego nie widzieć, ja i Domenico widzimy to gołym okiem. Laura jednak chciała badań, może czuje się winna. Jeśli tak jest, to wstyd się przyznać, ale lepiej dla mnie.


Załatwimy to już dziś myślę sobie i oczywiście wprowadzam mój plan w życie.


- Don - wita mnie Mario.


- Mario, posłuchaj prześlij mi dokumenty i wszystko co jest potrzebne do uznania małej. Ludzie Domenico już mają wyniki i zaraz tu będą. - mówię i Zdaje sobie sprawę jak głupio to brzmi dla mojego wieloletniego przyjaciela, ale taki jestem i nie mogę czekać. To mnie męczy.


- Oczywiście Massimo, za pięć minut będziesz miał wszystko na swoim mailu. Kiedy tylko dokumenty będą podpisane, niezwłocznie się tym zajmę.


- Dziękuję Mario - jestem mu wdzięczny, jak zawsze - Wiadomo już co się dzieje z Anna i Matosem? - niecierpli mnie i wkurwia brak wiadomości o tej kobiecie.


- Don, Marcelo Matos przebywa na Wyspach Kanadyjskich i w obecnej chwili nic tam się nie dzieje. Nie szukał żadnych kontaktów z Panią Laurą - wspaniale, dziękuję Ci drogi Marcelo, niesamowicie ułatwiasz mi odzyskanie kobiety która kocham. Nie pojmuję tylko jak możesz być aż tak żałosny.


- A Anna? - ponawiam pytanie.


- Szukamy jej Massimo, jest nieuchwytna - przyznaje Mario, a mnie to potęguje moje niezadowolenie.


- Do widzenia Mario - muszę się rozłączyć, by nie wyładowywać na nim mojej frustracji.


Domenico puka do drzwi biblioteki dosłownie dwie minuty po tym jak mam już wszystkie potrzebne dokumenty przed sobą.


- Więc?


- Proszę, tutaj jest wszystko Don - podaje mi niewielką kopertę. Rozrywam ją i patrzę na jej zawartość, chyba zbyt długo, bo w końcu Domenico podchodzi bliżej .


- I? - jest chyba bardziej zniecierpliwiony niż ja.


- Jest moją córką Domenico - patrzę na niego z dumnym wyrazem twarzy, a on uśmiecha się promiennie - mamy również tę samą grupę krwi - jest moja, mogę się teraz oficjalnie tym napawać. Muszę iść, Laura musi to podpisać, mała już dziś ma się nazywać Stella Torricielli, bo inaczej oszaleje.


Wstaje od biurka i nic nie mówiąc bratu wychodzę z biblioteki. Gdy jestem już pod drzwiami pokoju łapę oddech i wchodzę. Moja córka, moja krew leży bezwiednie, podłączona do aparatury, podczas gdy moja Pani czyta jej książkę. To by był naprawdę cudowny widok gdyby moje dziecko nie cierpiało - myślę i zaciskam dłonie w pieści.


Kiedy tylko Laura wyczuwa moja obecność wstaje i zaczyna mówić jako pierwsza.


- Massimo dziękuję! W domu te dializy wydają się o wiele przyjemniejsze! Dziękuję - rzuca mi się na szyję, szybko przytulam ją i całuje jej czoło, a potem podchodzę do Stelli i robię to samo. Uśmiecha się do mnie słodko, widzę jaka jest zmęczona, daje jej kolejnego buziaka.


- Odpocznij księżniczko...


Potem zwracam się do Laury.


- Cieszę się mała, pamiętaj niczego „naszej" córce nigdy nie zabraknie - specjalnie naciskam na słowo „naszej", ona patrzy na mnie, a ja podaje jej wynik. Przez chwilę przygląda się kartce i mi ją oddaje.


- Gdzie mam podpisać Don? - pyta dziwnym tonem. Kładę dokumenty na stole i łapę za jej dłoń.


- Ej mała co jest - pytam czule, patrząc w te cudowne oczy.


- Nic, po prostu nie chce byś mi ja odebrał, jeśli między nami miałoby być źle, albo miałoby nic nie być, wiem jak bardzo potrafisz być bezlitosny - słyszę desperację w jej głosie - umrę jeśli ją stracę...


- Posłuchaj Lauro to nasza córka, nie tylko moja, nie odbiorę Ci jej , obiecuje - Oczywiście obiecuję to, bo wiem, że wychowamy ją razem, nie ma innej możliwości. Nie wypuszczę już tej kobiety , tym bardziej teraz kiedy w końcu jesteśmy rodziną. Panuje niezręczna cisza, muszę zmienić temat.


- Lauro obok naszej, mojej sypialni - zaczynam mówić i posyłam jej czarujący uśmiech - jest pokój, nie jest ogromny, ale jest obok mojego, pomyślałem więc o tym, żeby urządzić tam pokój małej.


- To wspaniały pomysł! - mówi radośnie.


- Jeszcze dziś rozpocznie się remont - rzucam krótko.


Podchodzi do mnie i daje mi buzi w policzek.


- Jak było dziś w nocy Don? Wyspałeś się? - wiem, że kpi sobie ze mnie.


- Mogło być lepiej , nie przeczę - wytrzeszczam do niej zęby w szerokim uśmiechu - Lauro... wyjeżdżam dziś wieczorem do Palermo. Chciałbym, żebyś nie dawała ochronie powodów do nerw. Wszystko jest tu do Twojej dyspozycji, a jeśli byś czegoś potrzebowała to zadzwoń do mnie, błagam Cię jednak o ostrożność, kiedy nie ma mnie obok nie mogę Cię chronić - podchodzę i zakładam jej włosy za ucho - to mnie doprowadza do szału... - dodaje wybijając w nią oczy.


- Dobrze Massimo - mówi krótko, nie przestając patrzeć na moje usta, nie wytrzymuje i przyciągam ja do siebie, a potem całuje namiętnie, ona odwzajemnia ten pocałunek co sprawia, że kutas mi staje i boli. Muszę uciekać od niej.


- Będę tęsknić - mówię całując jej policzek, wyswobadza się z moich objęć i podchodzi do stolika. Podpisuje wszystkie dokumenty.


- Proszę Don, teraz Twoja podróż będzie spokojniejsza - nic nie odpowiadam, zna mnie dobrze. Biorę dokumenty i wychodzę.


Kiedy Domenico szykuje wszystko do mojej podróży, ja dzwonię do Mario i mówię mu o dokumentach. I pozostawiam mu wytyczne na ten tydzień. Tak naprawdę nie chcę ruszać się z willi, ale rodzinie z Palermo naprawdę zaczyna odpierdalać, a przy okazji w ciągu tego tygodnia załatwię inne sprawy w tamtych rejonach, będę spokojniejszy jeśli załatwię to teraz. Dalej nie wiem czy to dobry pomysł by mój brat wyjeżdżał ze mną. Wolałbym zostawić go tu, by opiekował się rodziną na miejscu, ale potrzebuje go. Mario wszystkim się zajmie tutaj, ufam mu.


Dwie godziny później jestem już na lotnisku. To będzie naprawdę długi tydzień, od kiedy Laura znów jest w moim życiu, najchętniej przestałbym być głową rodziny, ale bycie Donem to nie wybór, to styl życia. Nie przestaje się nim być... jest tylko jedna możliwość, żeby się wycofać...


365 możliwości.Where stories live. Discover now