34. Gorąca czekolada

2.7K 189 160
                                    

*Krzychu*

-Po prostu wczoraj mi nie odpalił - tłumaczy zmartwiona Rosie kiedy ubieramy kurtki by wyjść przed dom.

Dochodzi godzina siedemnasta i na dworze chwila moment będzie całkowicie ciemno. Jednak Rosie wręcz błagała, żeby ktoś spojrzał na jej auto. Opowiedziała po krótce historię ze wczorajszego wieczoru. Chyba sto razy przeprosiła Karola za wzięcie samochodu bez pytania.

Byłem chyba jedynym chętnym jak i jedynym odpowiednim by jej pomóc. Chciałem wykorzystać ten czas, żeby choć trochę z nią pogadać.

Wyglądała dzisiaj uroczo. Pod kurtką na sobie dużą porozciąganą flanelową koszule i czarne legginsy. Włosy ma zaplecione w dwa warkocze. Wyglądała tak przytulnie, domowo. Nie wiem czy człowiek może wyglądać przytulnie, ale miałem ochotę się tak w nią wtulić i obejrzeć jakiś film. Chciałbym cofnąć czas do samego początku. Do dnia kiedy przyjechała. Tyle rzeczy zrobiłbym teraz inaczej.

Zapinam kurtkę i otwieram maskę staruszka. Rosie naprawdę już za długo jeździ tym autem. Już nawet nie chodzi o samo przywiązanie, ale o jej bezpieczeństwo.

-Cieszysz się, że wracasz do domu? - zagaduję. -To już za pięć dni.

-Tęsknię za rodzicami - opiera się o samochód Friza. -Ale będę za wami tęsknić.

-Ten dom nie będzie taki sam bez ciebie - mówię szczerze. Często takie puste komplementy rzuca się tylko po to, żeby nie zrobić komuś przykrości. Uważam, że dom naprawdę zmieni się jak Rosie wyjedzie.

-Będzie w nim trochę spokojniej - ciężko mi wywnioskować czy stwierdza to w żartach czy całkowicie serio. Zwłaszcza, że nie wyglada na szczęśliwą.

-Może i tak - uśmiecham się do niej pocieszająco. -Ale na pewno nie będzie lepiej.

-I co z moim autem? - pyta, żeby zmienić temat. Patrzę na wnętrze samochodu szukając czegoś niepokojącego.

-Może spróbuj je odpalić? - proponuje. Rosie od razu wsiada za kółko. -I co?

-No odpalam, ale nic się nie dzieje! - odkrzykuje.

Faktycznie auto ani drgnie.

-Jak chcesz to mogę je zabrać na warsztat - mówię kiedy wysiada i staje obok mnie.

-Nie wiem czy jest sens - uśmiecha się patrząc na samochód. -On chyba już za dużo przeszedł.

-Ale to przecież twoje autko - jestem naprawdę zdziwiony jej podejściem. W ogóle nie jest w jej stylu. -Kochasz je.

-Kocham wiele rzeczy, ale to nie znaczy, że powinnam je trzymać na zawsze - pociąga nosem. Dopiero teraz zauważam, że ma szklanki w oczach. -Wszystko w końcu ma swój koniec.

-Hej - odwracam się i obejmuje ją ramionami. -Nie płacz.

-Jak ktoś mi mówi, że mam nie płakać to od razu chce mi się płakać bardziej.

-To urocze - śmieje się opierając brodę na jej głowie. -Więc co mam ci powiedzieć.

-Że Stasiek się wam do czegoś przyda - odsuwa się trochę i patrzy na mnie. -Tylko nie rozbieraj go na części.

-Nigdy w życiu - czochram jej lekko włosy, a ona próbuje mnie odepchnąć. -Będę za tobą tęsknił.

-Ja też będę tęsknić - uśmiecha się lekko. -Przepraszam cię za wszystko. Jestem głupia.

-No co ty! Nie jesteś głupia!

Marszczy nos niezadowolona. Musi zadzierać głowę, żeby na mnie popatrzeć. Stoimy dosłownie kilka centymetrów od siebie. Na dworze jest coraz ciemniej, a jedyne światło daje latarnia na przeciwko. W jej świetle Rosie wyglada na dużo młodszą, a w jej oczach widać wesołe błyski.

Je t'aime |Ekipa Friza|Where stories live. Discover now