2.Impreza

5.7K 210 66
                                    

*Rosie*

-Karol! - schodzę po schodach na dół rozglądając się ciekawie. W domu jest jakoś podejrzanie cicho, a w zasięgu wzroku nie mam nikogo. Zdążyłam rozpakować już wszystkie swoje walizki i zadomowić się w nowym pokoju. -Jest tu ktoś? - pytam w eter.

Nie otrzymuje jednak żadnej odpowiedzi.

Czuję się nieco dziwnie będąc sama w zupełnie obcym domu. W samochodzie są jeszcze pudełka z pierdołami, które chciałam teraz przynieść. Nie wiem tylko gdzie są klucze od mojego Staśka. Zostaje mi sprawdzić czy samochód na podjeździe nie jest otwarty. Chciałabym też jeszcze dzisiaj podjechać do szpitala, ale wolałabym nie wozić ze sobą książek. Ubieram na nogi buty i wychodzę przed dom.

Na początku czuje dezorientacje, bo w miejscu mojego samochodu nic nie ma. Rozglądam się, na całe szczęście Stasiek stoi przed drzwiami do garażu, więc ktoś ją musiał prze parkować. Podchodzę do samochodu i ciągnę za klamkę, ale ta ani drgnie.

-No super - mruczę pod nosem patrząc przez szybę na tylne siedzenia. Dwa duże kartony uśmiechają się do mnie drwiąco. -A już bym was miała z głowy.

Wracam z powrotem do środka i przez chwilę kręcę się bez celu po parterze. Zaglądam też do lodówki, której zawartość pozostawia wiele do życzenia - dużo pudełek po jedzeniu na wynos i trochę śmieciowego żarcia. Zdecydowanie trzeba tu więcej warzyw i owoców.

Przyglądam się trochę salonowi szukając sobie jakiegoś zajęcia. Nie widzę telewizora, więc szybko się poddaje. Najwyraźniej pozostaje mi się trochę ponudzić zanim ktoś z ekipy wróci. Trochę obawiałam się, że wejdzie ktoś kogo jeszcze nie poznałam i zrobi się niezręcznie. Jednak prędzej czy później i tak będę musiała ich poznać.

Kładę się między miętowe poduszki na gigantycznym narożniku i po prostu leżę wpatrując się w piękne popołudniowe światło wpadające przez wysokie okna.

*Weronika*

-Nikt jej nic nie mówił, chcemy zrobić z tego niespodziankę - mówię kiedy z Marcysią wysiadamy pod domem. Zdziwiłam się, kiedy zadeklarowała się by ze mną pojechać. Podejrzewam, że to nie z sympatii do mnie, a z ciekawości. Chciała poznać Rosie.

-Karol wydaje się mega szczęśliwy - zauważa dziewczyna. -W taki nowy sposób, sama rozumiesz.

-Taaak - mówię przeciągle odkluczając drzwi. Wchodzimy do środka. -On ma tyle pracy odkąd jest ekipa, a to że ona jest tutaj, a nie we Francji bardzo mu pomaga.

Nawet nie ściągam butów tylko od razu wchodzę do środka. Chcę iść na górę, ale Rosie leży plecami do nas na narożniku. Chyba nawet trochę pochrapuje.

-Wszystko w porządku? - Marcysia patrzy na mnie pytającym wzrokiem. Wzruszam ramionami.

Podchodzę na paluszkach do śpiącej na kanapie brunetki i delikatnie dotykam jej ramienia.

-Hej śpiochu - mówię cicho, kiedy dziewczyna otwiera najpierw jedno oko, a potem się uśmiecha.

-Jeszcze piec minut - mruczy nakrywając głowę paskudną miętową poduszką.

-Nie, nie, nie - pociągam ją za rękę żeby wstała. -Mamy dużo rzeczy do zrobienia!

Rosie wstaje niechętnie i przeciąga się. Dopiero kiedy jej wzrok pada na stojącą przy drzwiach Marcyśkę to momentalnie się przebudza.

-Hej - podchodzi do niej żeby się przywitać. Wciąż jest zaspana, ale stara się trzymać w pionie. -Rosie.

-Marcysia - dziewczyny się przytulają i w typowy francuski sposób cmokają w policzki.

Je t'aime |Ekipa Friza|Where stories live. Discover now