13. Owocowe landrynki

3.2K 158 70
                                    

*Kuba*

-O, masz na sobie pasek ode mnie - zauważa blondynka tykając mnie palcem w błyszczącą klamrę.

-A mam - mówię dumie. Dziewczyna siedzi przy laptopie z kubkiem kawy. Wygląda trochę jak wujaszek każdego poranka.

-Bałam się, że będzie na ciebie za długi - wstaje, żeby nałożyć mi na talerz czegoś co bardzo ładnie pachnie. Zadowolony patrzę na apetycznie wyglądające jedzonko gdy stawia je na blacie.

-Kiedy ty zdążyłaś wstać i zrobić zapiekankę? - biorę pierwszy kęs.

-Ja zaraz będę wychodzić - mówi rozbawiona. -Muszę pojechać do szpitala i na jakieś zakupy. Wszystko zużywam.

Patrzę na dwa naczynia z zapiekankami. Nie wiem czy ktokolwiek ma za złe, że dziewczyna gotuje dla nas wszystkich. Ja na przykład mam ochotę ją za to wychwalać pod niebiosa.

-Chcesz to mogę cię podrzucić - proponuję. -Jadę na uczelnie.

-Dziękuję bardzo, ale mam za dużo rzeczy do pozałatwiania. Jak chcesz to ja mogę podrzucić ciebie.

-Kurcze pieczone, kusząca propozycja - przez chwilę analizuję czy mi się to opłaca. W sumie, mogę wrócić komunikacją miejską. -Chętnie bym podjechał na uczelnie w towarzystwie tak pięknej kobiety.

-Za godzinę będę wychodzić - patrzy na zegarek. -Wrzuć naczynia do zmywarki, żeby Łuki się nie denerwował.

-Oczywiście - patrzę jak zbiera swoje rzeczy i ucieka prawdopodobnie, żeby się ogarnąć.

Ja tez kończę jeść i zgodnie z zaleceniami po sobie sprzątam. Przez godzinę powtarzam materiał, który może mi się dzisiaj przydać. Po domu zaczynają się tez kręcić inni, którym dane było pospać trochę dłużej.

-Jezu, co tak ładnie pachnie? - pyta Marta schodząc po schodach i kierując się do kuchni.

-Karol! Szybciej! - Werka wybiega z pokoju i wchodzi do łazienki głośno trzaskając drzwiami.

Poniedziałki. Najcudowniejszy dzień jeśli chodzi o dom ekipy. Poniedziałki są dla nas dniem całkowicie wolnym od kręcenia. Zawsze robimy film na zapas, a w poniedziałki załatwiamy swoje sprawy.

-Chwila, ubieram się! - odkrzykuje jej Karol. Po górze kręci się też Majkel, jeszcze trochę zaspany.

-Siema brzdąc - krzyczę z kanapy.

-Ja ci dam kurwa brzdąc jak kopa w dupę dostaniesz - schodzi na dół i też kieruje się prosto do kuchni.

-Kuba, chyba możemy już jechać! - Rosie schodzi z góry ze swoją małą sportową torbą. -Żebym się nie spóźniła do szpitala!

-Ja jestem prawie gotowy! - wstaję ze swojego miejsca.

-No to nie bądź prawie, tylko gotowy - mówi ze śmiechem. No dobra, nie spodziewałem się, że zejdzie w butach. Kobiety. Czekasz na nią godzinę, a ona nie da ci nawet butów ubrać.

-Kiedy wymienisz tego grata na jakieś inne autko? - pytam gdy wychodzimy na zewnątrz.

-Stasiek to moje pierwsze auto - odpowiada oburzona. -Nigdy go nie zmienię.

-Chyba, że ci się rozpadnie - pozwalam sobie zażartować co spotyka się z nienawistnym spojrzeniem dziewczyny.

-Ja wiem jacy są faceci - mówi odpalając starego seata i wyjeżdżając przed posiadłość. -Ale ja naprawdę mam sentyment do tego auta.

-Słyszysz z jak on w ogóle chodzi? - śmieję się kiedy tylko odrobinę przyspiesza.

-Zaraz cię wysadzę i zobaczymy jak ty będziesz chodził - przewraca oczami. -Jeśli chcesz to w schowku są cukierki.

Je t'aime |Ekipa Friza|Onde histórias criam vida. Descubra agora