25. Czerwony kapturek

2.4K 164 196
                                    

*Krzychu*

Patrzę ze smutkiem na stojącego przed domem mercedesa. Mati skasował mu praktycznie cały przód, a auto które wjechało w niego od tylu mocno przerysowało mu tył.

Mimo, że jakoś nieszczególnie współczuje Matiemu, to widok samochodu łapie mnie za serce. Wsiadam do środka ciekawy czy w ogóle auto odpali bez żadnego problemu. Jeszcze zanim przekręcę kluczyk w stacyjce dostrzegam na siedzeniu pasażera telefon komórkowy. Możeby tak...
nie. Nie powinienem.

Odpalam samochód, ale warczy tylko kilka razy. Biedactwo. Żeby przywrócić Pikę do formy będzie trzeba włożyć w nią dużo pracy. Mati pewnie teraz ubolewa. Przecież ten samochód był jego marzeniem i od jakiegoś czasu oczkiem w głowie.

Jeśli już mowa o samochodach, to przypomina mi się Stasiek. Rosie kupiła go na jakiejś starej giełdzie i o dziwo była dumna ze swojej kupy złomu. Niby auta Matiego, Karola i Wery były idealnym odzwierciedleniem właścicieli, ale to właśnie Stasiek wydawał mi się samochodem z duszą.

Wystarczyło się tylko schylić i zajrzeć pod siedzenie żeby znaleźć cała masę skarbów.

Zerkam jeszcze raz na siedzenie obok siebie. Telefon leży tak jak leżał. To chyba jest silniejsze ode mnie.

Telefon jest na ostatnich procentach baterii. Jednak powiadomienia ciagle są nie przeczytane. Poza mnóstwem wiadomości od Marcysi, są też trzy nieodczytane sms od Rosie.

Jeden to ten, który Rosie napisała do nas wszystkich. Gdzie przeprasza, za stwarzanie dodatkowych problemów w domu i prosi, żeby się o nią nie martwić.

Jednak następny sms jest już nieco dłuższy. Kiedy go czytam wręcz wnętrzności podchodzą mi do gardła. Byłem wkurzony na Trąbę. Teraz jestem wręcz wkurwiony.

Trzecia wiadomość przyszła dwie godziny temu. Ta podoba mi się dużo bardziej, bo Rosie pisze, że nie chce mieć z nim więcej do czynienia.

Jeszcze zanim pomyśle o konsekwencjach usuwam drugiego smsa.

Dobra. Tego nie powinienem robić. Nie wiem co Mati widział, a czego nie. Bite głęboki oddech. Patrzę na telefon, który jest sprawcą całego tego zamieszania.

Po prostu nie mam z tym nic wspólnego. Odrzucam telefon na siedzenie. Robię to dla Rosie. Po prostu gdyby Mati to przeczytał... na pewno nie dałby jej spokoju.

*Rosie*

-Nie będzie z tym chłopakiem - mówię patrząc w laptopa. Oglądam już kolejną śliczną produkcję w której główna bohaterka budzi się z makijażem na twarzy.

-Nie powiedziałem, że będzie - stwierdza Patecki wkładając do ust dużą łyżkę lodów. Krzywię się, bo właściwie to zasugerował kilka minut temu. -Ale powinna z nim być.

-Ale on chodził z jej siostrą!

-I co? Używany to już nie tak dobry - przesuwa lody w moją stronę.

-Nieee - zaprzeczam. -Ale tak się po prostu nie robi. Facet przyjaciółki albo siostry jest po prostu nietykalny.

-Szczerze - wyciąga mi z ręki łyżkę jeszcze zanim zdążę ją włożyć do buzi. -Baby są głupie z tymi zasadami.

-A faceci to nie? - wybucham śmiechem. -Bracia przed laskami!

-To jest akurat podstawa każdej męskiej przyjaźni - śmieje się. -Chcesz jeszcze? - patrzy do kubeczka. -Zostały tylko czekoladowe.

-Nie - marszczę nos. -Nienawidzę czekoladowych.

-Twoja strata siostro - wygrzebuje lody.

Nie rozmawiamy o tym co się dzieje w domu. Po prostu jest to temat tabu. I to ja tak zadecydowałam. Kuba ani przez chwile nie złamał tej zasady.

Je t'aime |Ekipa Friza|Where stories live. Discover now