"Teraz trzeba to zrobić jak należy."

255 15 8
                                    

Hank zdenerwowany wszedł do domu. Zobaczył pusty salon i kuchnie, po czym poszedł na górę. To co się stało przed momentem było niespodziewane dla sierżanta. Mimo informacji od zaufanej osoby, że Rods chce się spotkać z pasierbicą. Voight nie przypuszczał, że ośmieli się przyjść pod dom policjanta. Damien był albo bardzo głupi, albo szalony. I jedno i drugie napawało obawą. Hank jednak bardziej niż o zaistniałą sytuację, martwił się o córkę. Widział jak zesztywniała na widok ojczyma. Jak nie potrafiła mu się sprzeciwić i wydawała się być pod jego wpływem. Zareagowała impulsywnie dopiero gdy zniknął z pola widzenia, a Hank chciał ją pocieszyć. Wyrwała się i zniknęła, sprawiając tym samym ból swojemu ojcu. Zapukał dwa razy do drzwi jej pokoju. Nie usłyszał odpowiedzi, czy zaproszenia. Zaczynał się coraz bardziej denerwować. Znów zapukał.

- Ava? - zawołał, nim otworzyły się przed nim drzwi. Nikt za nimi nie stał. Dziewczyna otworzyła je i usiadła tam gdzie siedziała wcześniej. Z podkulonymi nogami, objęła kolana ramionami i bujała się w te i wewte siedząc na podłodze. Wyglądała jak wtedy w szpitalu. Serce sierżanta zamarło. Ten widok nie będzie mógł wyjść z jego głowy, przez bardzo długi czas. - Ava, wszystko w porządku. - Przykucnął przy niej i starał się nie wchodzić w jej przestrzeń. Bał się ją zranić. Nie wiedział co może zrobić, a czego nie. Był rozbity. Do głowy przyszedł mu tylko jeden pomysł. Odsunął się od córki, wyjął telefon i nie spuszczając z Avy wzroku wybrał numer. 

- Przyjedz. Jesteś jej potrzebny. - powiedział po czym schował telefon i usiadł na fotelu, badając każdy ruch dziewczyny. 

Po dwudziestu minutach usłyszał otwierające się drzwi na dole, po chwili gość wbiegał pod schody. W drzwiach stanął zdyszany Jay. Zobaczył Hanka, zmartwionego, siedzącego na fotelu. Przerażony spojrzał w miejsce gdzie patrzył sierżant. Zobaczył skuloną Ave, zamkniętą w swoim świecie myśli. Widział już coś takiego u niej, ale tym razem było gorzej. Czuł to. Powoli podszedł, przykucnął i dotknął jej ręki. Zastygła, by po chwili podnieść wzrok na detektywa. Zobaczył strach wypisany na jej twarzy, ale oczy były puste. Jakby zniknęła jej dusza. Nie była już sobą. 

- Ava. Słyszysz mnie? -  zapytał, a ona tylko patrzyła, zdenerwowany jej stanem odwrócił się do sierżanta - Co się stało? 

- Rods tu był. - oznajmił przyglądając się obojgu - Nie wiem co jej powiedział, ale to jest efekt. - Jay ciężko oddychał, przez galopujące serce. Był wściekły, ale nie mógł teraz tego pokazać. Wrócił do dziewczyny i powoli starał się ją podnieść na łóżko. 

- Zostawisz nas? - zapytał pewnie, sierżant niepocieszony wyszedł zamykając drzwi - Co powiedział ci Damien? - dziewczyna na wzmiankę imienia ojczyma, zaczęła drżeć - Spokojnie, nie ma go tutaj. Ava, to ja Jay, jestem przy tobie! Nie bój się! - zerknęła na niego, mrugając.

- Jay. - wydyszała - Ja... ja... On wie! On tu jest! - w jej głosie była panika, Halstead mocno ją przytulił i kilka razy powtórzył co już wcześniej powiedział.


Po godzinie zszedł na dół wraz ze swoim bratem. Zadzwonił po niego gdy nie mógł uspokoić dziewczyny. Will był na dyżurze, ale dla Avy przyjechał jak szybko się dało. Podał jej leki uspokajające i zalecił wizytę u doktora Charlesa. Gdy schodzili, Will machnął tylko do sierżanta i szybko wyszedł. Jay zamknął za nim drzwi, zobaczył sierżanta w salonie ze szklanką whisky. Voight czekał na jakieś dobre wieści o córce, ale Halstead nie miał takich. Ava była załamana. Trzymała się ostatnimi siły przekonania, że nic jej nie grozi gdy ma przy sobie ojca, Jaya i jest daleko od Bostonu. Czuła względny spokój. Aż tu nagle, nie wiadomo dlaczego, zjawia się przyczyna jej trosk. Jej krucha psychika nie wytrzymała. Jay pokrótce powiedział Voightowi co myśli. 

- Teraz śpi. Będzie spała długo, była wycieńczona. Will podał jej leki. Chce, żeby zobaczyła się z psychiatrą. - oznajmił.

- Jay. Zostaniesz z nią? - Hank czekał na potwierdzenie, jednak takiego nie dostał. Jay słysząc słowa sierżanta poczuł niepokój. Wiedział co planuje Voight, wyczytał to w jego postawie wchodząc do salonu. Zna go na tyle długo, że wie, kiedy jego gniew dusi go od środka i wtedy w głowie rodzi się plan jak zaradzić przyczynie tego gniewu. 

- Nie. - odparł, zaskakując sierżanta - Jeśli pójdziesz do Damiena teraz, stracimy to, co zyskaliśmy do tej pory. - wyjaśnił - Hank, nie daj się sprowokować. O to mu własnie chodzi! 

- Przyszedł tu! - warknął na detektywa - Stanął przed moim domem i odważył się zaatakować moją córkę! Nie wiem co jej powiedział, ale zapłaci za to jak teraz się czuje! - ze złością rzucił szklanką o ścianę. 

- Rozumiem cię. - powiedział spokojnie Halstead - Sam mam ochotę ukręcić mu łeb. Ale nie teraz! - sierżant spojrzał na podwładnego, który podniósł głos mówiąc ostatnie zdanie - Hank, będąc w Afganistanie, za wcześnie doniosłem na niego i wywinął się. Teraz trzeba to zrobić jak należy. - oznajmił, Hank wściekły nie chciał słuchać Jaya, ale jego słowa sprawiały, że przyznał mu rację. 

- Wiesz, że brzmisz jak lider. - wypalił nagle uspokajając się. 

- Uczę się od najlepszych. - odparł, opierając się o zagłówek. 


Czuwali całą noc. Rozmawiali i próbowali znaleźć dobre rozwiązanie. Nie wiedzieli po co Rods przyjechał, ale uzgodnili, że pokazówka przed domem była by sprowokować. Hanka? Avę? Może oboje? W każdym razie, nie udało mu się, więc spróbuje ponownie. Teraz trzeba tylko odizolować Ave od możliwości kolejnego spotkania z ojczymem. Gdy, tak dyskutowali, na zegarze wybiła siódma. Jay chciał pojechać do domu, żeby zmienić ubranie, a później miał wpaść popilnować dziewczyny. Nagle usłyszeli kroki na schodach. Z góry rytmicznie schodziła Ava. Stanęła w pełni ubrana i odświeżona, w progu salonu. Zerkała to na jednego, to na drugiego zdziwionego mężczyznę. 

- Co jest? - zapytała, jakby poprzedni wieczór w ogóle się nie wydarzył. 

- Ava? Wszystko w porządku? - Hank podszedł do córki. Nie wiedział jak powinien się zachować. 

- Tak. Dlaczego... - zoabczyla przerażenie w ich oczach i postanowiła odpuścić, zrozumiała, że nie ich powinna okłamywać - Spokojnie, to co się stało wczoraj... już mi przeszło. Myślałam o tym pół nocy... - Jay nie wiedział jak to możliwe skoro Will podał jej środki uspokajające - Dawka była za mała, pewnie twój brat bał się, że za dużo spowoduje skutki uboczne. - uśmiechnęła się odpowiadając na jego niezadane pytanie - Obudziłam się gdy mówiłeś, że Rods nie jest głupi, ale szalony. Masz racje, a my to wykorzystamy.  

Zagubiona - FF Chicago P.D.Where stories live. Discover now