"Tylko przyjaciółmi..."

294 17 19
                                    

        Usiadła na przednim siedzeniu jego GMC. Nie lubiła takich dużych samochodów. Kochała jedynie swojego garbusa, który teraz kurzył się gdzieś na policyjnym parkingu. Musiała go jak najszybciej odzyskać, bo inaczej zatęskni się za nim na śmierć. Czekała na Jay, który szukał jeszcze czegoś w sypialni. Przypomniała sobie jak spojrzał na nią wczoraj, gdy dotknęła jego włosów i dziś, gdy obudzili się razem. Patrzył jakby zrobiła coś strasznego, niewybaczalnego. A ona po prostu chciała być blisko niego. Czuła się bezpieczna wiedząc, że jest tuż obok. Nie miała mętliku w głowie, natłoku stu różnych myśli i nie zwieszała się co chwila, jak stary system. Przy nim była normalna. A on...? Chciała odgonić to uczucie, bo do oczu napłynęły jej łzy. Dlaczego jest dla niej miły, wyrozumiały, kiedy potem patrzy na nią tym dziwnym wzrokiem. Przetarła czoło, te myśli powodowały u niej migrenę. Nienawidziła jak bolała ją głowa. Zobaczyła jak wychodzi z drzwi i trzyma kilka teczek. Na nosie miał okulary przeciwsłoneczne, jego twarz mimo to wydawała się spięta. Obserwowała każdy jego ruch mięśni, które poruszały się pod koszulką. Dlaczego nie może odwrócić wzroku od niego? Co się dzieje?

- Jedziemy? - zamrugała nerwowo, gdy wskoczył, nie wiedzieć kiedy do auta. Przytaknął i ruszyli. Całą drogę wlepiała wzrok w okno. Jakby tam było coś ogromnie ciekawego. Chciała przestać analizować wszystko. W końcu pęknie jej głowa od tego. PTSD znów dawało o sobie znać. Kiedy to się ma wszystko skończyć? Czy jest jakiś termin, kiedy będzie można powiedzieć, że jest zdrowa? Zadawała sobie miliony pytań, a głowa bolała coraz mocniej.

- Jesteśmy. - usłyszała nagle. Rozejrzała się dookoła, stali pod posterunkiem dwudziestym pierwszym. Wysiedli równo i szli w kierunku wyjścia. 

- Zaczekam tu na ojca. - powiedziała stając przed schodami.

- Wszystko w porządku? - zaczął się jej przyglądać, od wyjazdu się nie odezwała, a to dziwne. Dziewczyna jeszcze rano była żywa i wesoła, dlaczego to się zmieniło? 

- Jest dobrze, po prostu potrzebuje powietrza. - odpowiedziała. 

- Źle się czujesz? - zaczął panikować, podszedł do niej i dotknął policzka. Sprawdzając tym samym temperaturę. Poczuła coś ściskającego jej żołądek. Jego dotyk był jak lek na jej cały ból. Spojrzała w jego zielone oczy i zatraciła się w nich. Dopiero po chwili Jay zrozumiał co robi i gdzie. Odsunął szybko dłoń, co strasznie wkurzyło Avę.

- Już dobrze! - warknęła - Wejdę do środka. - minęła go i wbiegła pod schody. Zostawiła go zmieszanego. Nie wiedział, czy jej zmiana nastroju to efekt choroby, czy coś powiedział, albo zrobił. Faktem było to, że teraz jest na niego zła. Nie mógł o tym myśleć, podążył za nią. Weszła z nim do wydziału, znów zwracając na siebie uwagę innych. Bardzo mocno powstrzymywała się, aby nie powiedzieć czegoś obraźliwego. Wymieniła krótkie spojrzenie z Lindsey. Weszła do biura ojca bez pukania, przysiadła na sofie pod oknem i zaplotła ręce na klatce piersiowej. Wyglądała jak naburmuszony bobas.

- Dzień dobry. - przywitał się z uśmiechem, ale ona nie reagowała.

- Nie wiem czy taki dobry. - rzuciła nagle i wzrok sierżant przeniósł się na detektywa przy pierwszym biurku. Jay rozmawiał z Adamem, nie wydawał się inny, czy zdenerwowany.

- Coś się stało? - oparł się o fotel zaplatając palce w koszyczek. Dziewczyna patrzyła przed siebie kiwając przecząco głową. - Halstead? - na wzmiankę nazwiska detektywa spojrzała na ojca, a oczy jej się zaszkliły.

- Jestem popieprzona. - stwierdziła - Może powinnam wrócić do domu?

- Dlaczego? - Voight wystraszył się tego co mówiła. Coraz bardziej zastanawiał się nad szczerą rozmowa z detektywem. Jeśli zrobił coś, co sprawiło, że jego córka chce od niego uciec....

- Powinnam była pojechać z mamą. - stwierdziła, widziała jak jej ojciec zareagował i przez myśl przeszło jej, że to co mówi, może odbić się na Jayu. - Martwię się o nią. - dodała. Hank odetchnął. Więc chodzi o matkę nie o Halsteada.

- Możesz zadzwonić do niej, tylko proszę nie mów nic o Damienie. - ostrzegł.

- Jasne. Mogę pojechać do Ciebie? Nie chce spędzać kolejnego dnia tutaj. - wstała podchodząc do biurka.

- Tak, ale najpierw to. - podszedł do niej i wyciągnął dłoń, w której były kluczyki. Ten charakterystyczny brelok żaby od razu poprawił jej humor. - Stoi pod posterunkiem. 

- Dziękuję. - wstała i rzuciła mu się na szyję. Zaskoczony przytulił ją mocno. To był pierwszy raz gdy sama się do niego zbliżyła. Był szczęśliwy i to bardzo. - Dziękuję tato. - pocałowała go w polik i wbiegła z biura. Nie zwróciła uwagi na całą resztę wydziału, po prostu była szczęśliwa.

- Ava. - zawołał za nią Voight - Przy kluczach masz dodatkowy, do domu. - jeszcze bardziej uśmiechnięta wybiegła z wydziału rzucając na koniec.

- Dzięki tato. Kocham Cię. Pa. - i już jej nie było. A Hank stał wpatrując się z uśmiechem w miejsce gdzie właśnie zniknęła. Usłyszał to po raz pierwszy. I ogromnie mu się to podobało. Zerknął na Erin, która próbowała zmazać z twarzy grymas zaskoczenia i złości. A potem spojrzał na Halsteada.

- Do mnie. - powiedział i wszedł do gabinetu. Jay wstał i szybko udał się za szefem. Zamknął drzwi wiedząc o czym będą rozmawiać. - Co się wczoraj stało? - zapytała bez owijania w bawełnę.

- Nic. - odparł detektyw. Zastanawiał się, czy Ava coś wspominała o nocy? Obiecała tego nie zrobić.

- Moja córka lepiej kłamie niż ty. - zauważył przeszywając pracownika wzrokiem.

- Nie wiem o czym mówisz.

- Pytam jeszcze raz, co się wczoraj stało?

- Nie wiem o czym rozmawiałeś z Avą, ale ja nie mam ci nic do powiedzenia. - był pewny, że dziewczyna zachowała ich tajemnice. Ufał jej. Z drugiej strony czego się bał? W końcu naprawdę nic się nie stało.

- Jay. - stanął na wprost detektywa i spojrzał mu w oczy - Ava jest w rozsypce. Widziałem dziś jak prawie się rozpłakała. I nie chodziło o matkę jak mówiła. Jeśli cokolwiek się stało między wami, lepiej mi powiedz. - ostrzegł go. 

- Nic się między nami nie stało. - odparł pewnie. Odetchnął w duchu mając pewność, że dziewczyna nic nie mówiła. - Jeśli mi nie wierzysz to przykro mi. Jesteśmy z Avą przyjaciółmi...- przełknął gorycz jaka utkwiła mu w gardle - Tylko przyjaciółmi. - dodał. 

Zagubiona - FF Chicago P.D.Where stories live. Discover now