"Czyli wie?"

309 18 39
                                    

Wpatrywała się w kubek z herbatą. Zastanawiała się, co takiego właśnie zrobiła. Nawrzeszczała na ojca i wybiegła z domu, bez żadnego planu. Dlaczego to zrobiła? Nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie. Dobrze, że chociaż zapamiętała adres Jaya. Usłyszała go raz, przypadkiem, kiedy jego brat zamawiał pizzę na mecz w jego mieszkaniu. Utkwił jej w głowie jak mantra. Więc kiedy tylko znalazła się na ulicy, z brakiem pomysłu co dalej robić, nazwa ulicy sama przyszła jej do głowy. Wezwała taksówkę i przyjechała. Musiała odetchnąć inaczej... czuła, że może zabić ojca. Teraz siedzi myśląc o tym, wie że znów zapanowało nad nią to coś, co Jay nazywa PTSD.  Do końca wciąż nie zdawała sobie sprawy, co to takiego i jak bardzo miesza jej to teraz w głowie.

- Wiesz, że długo zastanawiałem się, co takiego nas łączy. - Mówił już do niej dobre kilka minut, ale wciąż milczała wpatrując się w gorący napój. Zatraciła się na chwilę we własnych myślach, dobrze to znał. W końcu tym zdaniem zdobył jej atencję - Nie przypuszczałem, że ten tyran i psychopata, może wychować kogoś takiego jak ty. - zmrużyła oczy doszukując się złośliwego sensu jego słów, ale to był Jay. Nie był złośliwy. Była pewna, że to co mówi, nie może być kłamstwem. Zawsze był szczery. Jemu mogła ufać. 

- Damien, może nie był idealny, ale... - zająknęła się i odstawiła kubek na stolik - On był moim ojcem przez piętnaście lat. Jak mógł mi to zrobić? -wyszeptała jakby nie byli sami.

- Ludzie potrafią zmienić się nie do poznania.

- Ale ja wiem jaki on jest! - prawie krzyknęła, uderzając pięściami w swoje nogi - Kiedy zaczęłam chorować, wmawiał mamie, że jestem słaba i powinna zrezygnować z leczenia. A kiedy ona się nie zgodziła, udawał, że żałuje tego co powiedział. Ja wiem, że on nie jest idealny, ale to co oni mi zrobili... - załamał się jej głos. Jay natychmiast chcąc ją pocieszyć, złapał za jej dłoń. Czuł jej ból jak własny.

- To okrutne, wiem. Damien jest zdolny do zadawania bólu, sam widziałem. Jednak, też nie mogę zrozumieć, dlaczego zrobił to tobie? - spojrzała mu w oczy i otarła łzy - Rozumiem za to, dlaczego chce się zemścić na mnie. - zwiesił głowę

- Jay... - mimowolnie pogładziła jego włosy. Dla niej był to tylko gest, ale sprawił, że we wnętrzu detektywa drgnęła jakaś struna. Ich oczy sie spotkały. - Na jednej z misji... - zaczął, aby odgonić to dziwne uczucie - Złapaliśmy kilku bojowników. Najstarszy nie miał więcej niż piętnaście lat. Jeden z nich, bardzo mądry, chciał zacząć z nami negocjować uwolnienie swoich kolegów. Miał na imię Adir. - na jego twarzy pojawił się grymas, coś na kształt uśmiechu - Przyszedł do nas z deklaracją, że wszyscy odejdą od drogi jaką wyznaczył im ich przywódca i prosili o azyl. - to wspomnienie było dla niego jednym z najcięższych do opowiedzenia, czuł jakby rozdrapywał ranę - Nie mieliśmy takiej mocy, aby przyjąć jego propozycję. Mimo, iż bardzo chcieliśmy mu pomóc. Natomiast Rods siedział w rogu namiotu i na te słowa, zaczął się śmiać. Przekonywał chłopca, że mamy możliwość wysłać go z kolegami do Stanów, ale muszą nam coś w zamian dać. - słuchała uważnie, czekając na puentę, coś w jej głowie zaczęło podsyłać jej obrazy z przeszłości  - Byłem tam ja, mój przyjaciel i Rods. Nikt inny nie słyszał jak próbował wyłudzić pieniądze od biednego chłopaka, który ledwo co mówił po angielsku. Dobrze wiedział, że ich niema, ale bardzo bawiło go jego upokorzenie. Kiedy zobaczył, że nam się nie podoba to co robi, odstąpił od chłopaka. Kilka godzin później, zastrzelił go na moich oczach. - zamilkł, Ava nie mogła oderwać wzroku od Jaya myśląc o zupełnie czymś innym - Udawał, że Adir uciekał, ale to nie była prawda. Byłem wściekły i mimo wielu regułom, postanowiłem donieść na niego. To był ostatni raz kiedy widziałem pułkownika Rodsa, ale wiem, że przeze mnie miał kłopoty. - zakończył spoglądając na dziewczynę, wciąż trzymała swoja dłoń na jego barku, odetchnął z ulgą opowiadając komuś o tym - Do tej pory to były tylko mgliste wspomnienia, jednak po rozmowie z Mousem...

- Kim? - zapytała spokojnie Wyrwała że swoich myśli, już gdzieś słyszała taki pseudonim

- Moim przyjacielem, Gregem. - przytaknęła i pozwoliła mówić dalej - On uświadomił mi, że tak właśnie było i miałem racje, że mści się na mnie.

- Dlaczego teraz? Minęło prawie dziesięć lat od tego wydarzenia.

- Nie wiem. - wyprostował się i spojrzał na dziewczynę - Skąd wiesz kiedy to było?

- Umiem dodać dwa do dwóch. - zaśmiała się cicho - Kiedy brałam drugą chemię, Damien wyjechał na misje. Ostatnią, bo zmusili go do przejścia w stan spoczynku. To było prawie dziesięć lat temu. - dziewczyna położyła się na oparcie kanapy - Poza tym znalazłam w domu kiedyś list od jakiegoś przyjaciela, który donosił, że nadgorliwy "Mouse" wydał go. Nie rozumiałam o co chodziło, ale skoro mówisz, że zrobił coś takiego...

- W liście wspominał o moim przyjacielu? - zaskoczony Jay nie mógł oprzeć się wrażeniu, że i Greg jest w niebezpieczeństwie. 

- Z tego co pamiętam to tak. - odparła - Myślisz, że jemu też coś grozi? 

- Mam nadzieję, że nie. - był zdenerwowany, a ona to wyczuwała - Muszę.... - wstał i podszedł do wyspy, gdzie zostawił telefon i notatki. Ava poszła w jego ślady. Zabrał komórkę i wybrał pierwszy numer z listy. Po trzech sygnałach włączyła się poczta - Halstead, rozmowa z Kabulem, pilne, sprawa życia i śmierci, Greg Gerwitz. - rozłączył się i wpatrywał w wyświetlacz, jakby miało to pomóc w połączeniu się z Mousem. Odwrócił się i zobaczył jak Ava przegląda jego notatki. Bardziej wyglądało to jakby je studiowała. Czytała, układała, odwracała i zamieniała miejscami. Bez pytania. Jay był lekko zdziwiony, ale nie zwrócił jej uwagi. Czekał na coś ważniejszego. Wyświetlacz telefonu rozbłysł. Nie czekając długo odebrał. 

- Jay? - głos przyjaciela rozbrzmiał w słuchawce - Co się dzieje?

- Jezus, Mouse, jak dobre, że jeszcze nie wyjechałeś. - odetchnął. Jego przyjaciel miał zmienić miejsce stacjonowania, wtedy trudniej byłoby mu się z nim skontaktować - Rods. Może chcieć dopaść i ciebie. 

- Mnie? Stary, mam nad głową co dzień ostrzał, nikt obcy się tu nie dostanie. - odparł rozbawiony.

- Ja nie żartuje. Ktoś dał mu znać, że doniosłeś na niego. Nie ja, Ty! Rozumiesz? - warknął na przyjaciela. Denerwowało go to jak dobrze czuł się tam, gdzie wojna i krew była codziennością. Jego to przerażało. A przecież obaj przeszli to samo. Może zazdrościł Gregowi tego jak sobie z tym poradził? A może po prostu martwił się o przyjaciela i jego zdrowie psychiczne.

- Jay, spokojnie. Jeśli miałby coś mi zrobić, zrobiłby, gdy spotkałem go w Chicago. -  Halsteada zamurowało. Rods był w Chicago? Kiedy? 

- Jak to w Chicago? 

- Gdy wyjeżdżałem na misję, spotkałem go na lotnisku. Nawet przywitał się z uśmiechem. Gdyby chciał mi coś zrobić, już dawno by to zrobił. 

- Czyli wie? - Jay miał mętlik w głowie. To by znaczyło, że Rods był w mieście na miesiąc przed tym, jak jego pierwsze mieszkanie zostało splądrowane. Wiedział, że to nie Mouse doniósł na niego. Wiedział, że to Halstead, dlatego zaczął zemstę. Jay spojrzał na Ave, która wciąż przeglądała strony. Już wszystko było jasne, z wyjątkiem jednego... Dlaczego chciał zabić córkę? 

Zagubiona - FF Chicago P.D.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz