"Ja nie chciałam tato! Przepraszam!"

292 18 4
                                    

Usiadła na sofie w salonie. Rozejrzała się po nim i nie mogła znieść tego, czego szukała. Nie był to przedmiot, czy coś czego mogła dotknąć. Szukała uczucia, które kiedyś znała. Dom. Tęskniła za nim. To miejsce, mimo iż mieszkał tu jej biologiczny ojciec, nie było jej domem. Czuła się zagubiona i samotna. Wszystko co znała zostawiła za sobą. Nie były to same dobre rzeczy. Ale i te złe były częścią tego kim się stała. Najbardziej brakowało jej mamy. I to o niej tyle myślała. Czuła pustkę w tych murach, bo nie było w nich jej. Kobiety, która dla jej dobra poświęciła wiele swoich marzeń. Wychowała ją i pomogła przetrwać. Kocha ją nad życie, a teraz jest daleko w Bostonie. W jednym domu z mężczyzną, który pomógł jej wychować córkę. Który był dobrym ojcem dla niej, do momentu...

Pamiętała ten dzień jak żaden. Gdy usłyszała jak mówi Emilii, że jest słaba. Mówił to poważnie. Był przekonany, że starania matki nic nie dają, bo jest słaba. A choroba i tak ją pokona. Namawiał do czegoś co brzmiało jak wyrok śmierci. Jednak jej mama nie odpuściła. Walczyła o nią jak wilk o swoje młode. Była w stanie sprowadzić dla niej najmądrzejszych lekarzy świata, aby tylko któryś pomógł dziewczynie wyjść z choroby. Była dzielna i pełna nadziei. Nie wiedziała co robi jej mąż.

Nie zdawała sobie sprawy, że gdy skruszony przyszedł przeprosić obie za swoje zachowanie, miał w głowie inny plan. Kilka dni zajęło mu wdrożenie pierwszej części. Mówienie prostych zdań, które w głowie odbijały się jak mantry, było czymś co zrobiło pierwszą bliznę  na jej umyśle. Zawsze kochający i ciepły tata zaczął mówić jej straszne rzeczy. Nie odbierała wtedy tego jako znęcanie, czy coś podobnego. Myślała, że ojciec daje jej rady, które powinna przemyśleć i zastosować. Nie minął miesiąc, gdy pierwsza terapia zawiodła, to był impuls. Uciekła i chciała skończyć to raz na zawsze. Jednak stojąc nad przepaścią nie odważyła się na krok w przód. To dzięki mamie, która miłością przekonała ją do zejścia i walki.

Każdy następny ruch ojczyma był już mniej efektywny, więc robił co mógł, aby matka nie widziała jak wolno załamuje psychicznie jej córkę. Był zły gdy widział ją wesołą, a pławił się w zachwycie gdy była w dołku i próbowała się zabić. Żył tylko dla tych chwil.

Teraz, z perspektywy czasu, dobrze to wiedziała. Jednak wciąż nie mogła przyznać tego głośno. Blokowała ją myśl o mamie. Ona wciąż z nim tam była. Mieszkała, kochała go. Był dla niej ważny. Jak miał powiedzieć jej, że nie może z nim być, bo to chory psychicznie człowiek, który kocha zadawać ból. Instynktownie złapała za telefon i wybrała numer. Po dwóch sygnałami usłyszała jej głos.

- Mamo. Jesteś sama? - zapytała prawie przerywając kobiecie radość z telefonu córki.

- Tak kochanie. Jestem w restauracji.- odparła pogodnie

- Musimy porozmawiać.


Stanął w progu gabinetu sierżanta. Wiedział, że ta rozmowa nie będzie miła i zawodowa, przynajmniej nie w całości.

- Zamknij drzwi. - polecił mu. Gdy usiadł, Voight zaczął się mu przyglądać. - Wyjaśniasz mi, dlaczego się tak zdenerwowała?

- Zobaczyła West'a. - odparł - A potem wkurzyła się, że wciąż podejrzewamy Rodsa.

- Myślisz, że jest w stanie mu powiedzieć?

- To twoja córka. - odparł chłodno Halstead, Voight zastanawiał się, czy zachowanie detektywa wynika tylko z kłótni z Avą - Hank, ja znam West'a. - dodał pewnie. Sierżant zaskoczony oparł się na fotel i czekał na dalszą część. - Służył w wojsku. Nie wiem, dlaczego nie ma tego w aktach? Przed Afganistanem, poznałem go na pierwszej misji. Myślałem, że nie żyje. Z wyglądu też się zmienił. Powiedział mi właśnie wszystko co zlecił mi Rods.  Myślę, że powinniśmy zrobić prowokację. - zakończył.

- On się zgadza? - Jay przytaknął - Więc na co czekasz?

- On chce, żeby to Ava zadzwoniła do pułkownika. - wyznał.

- Nie! - powiedział stanowczo

- Też mi się to nie podoba. - Jay był zagubiony. Tyle wydarzyło się przez ostatnie godziny, że jego patrzenie na tą sprawę obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Już nie West był jego celem numer jeden, a sam Rods. Chciał go dopaść za wszelką cenę. W dodatku zachowanie Avy... Jay zastanawiał się, czy jej choroba znów nie przejmuje nad nią kontroli? Chciałby jej oszczędzić tego wszystkiego, ale nie mógł. Nie był w stanie jej przed tym uchronić, a to dobijało go najbardziej.- Wydaje mi się, że ona powinna podjąć decyzję. 


Parzyła właśnie herbatę, gdy do domu wszedł jej ojciec i chłopak. Nie miała ochoty z nimi rozmawiać, ale czuła, że powinna. Po rozmowie z matką poczuła jakby zdradziła ojca. Hank prosił, aby niczego nie mówiła Emilie, a jednak złamała tą obietnicę. Nie wiedziała jak ma teraz mu o tym powiedzieć. 

- Napijecie się herbaty? - zapytała słysząc jak wchodzą do kuchni, nie odwróciła się do nich - Melisa dobrze robi na nerwy. - dodała.

- Nie dziękujemy. - Hank usiadł wpatrując się w jej plecy, przeczuwał, że coś jest nie tak. Jay stanął w progu, serce drżało mu na widok dziewczyny. Chciał ją przeprosić, chociaż sam do końca nie wiedział za co.

- Szkoda.  - rzuciła - Przyda ci się. - odwróciła się nagle i spojrzała prosto w oczy ojca. Wtedy był już pewny. Zapłakane oczy i załamana mina dziewczyny utwierdziły jego przeczucia.

- Powiedziałaś jej. - oznajmił, a ona tylko przytaknęła - Co ona na to? 

- Nie wierzy. - powiedziała spokojnie, patrząc na płyn w kubku, to była jej szósta melisa od rozmowy z matką - Powiedziała, że... - przełknęła gorycz - Powiedziała, że zmieniłam się i to twoja wina. Że nie powinna mnie tu zostawiać i żałuje, że w ogóle powiedziała mi o tobie. Wykrzyczała mi, że nie mam prawa oskarżać o nić Damiena, bo dzięki niemu żyję. - dokończyła, a później przykucnęła zalewając się łzami. Jay doskoczył do niej mocno tuląc. - Ja nie chciałam tato! Przeprasza! - łkała.

- Już dobrze. - Jay starał się ją uspokoić, miał pewność, że dziewczyna znów cierpi przez swoją chorobę. - Hank, nie możemy... - rzucił cicho mając nadzieję, że Ava nie usłyszy zajęta swoją rozpaczą. 

- Ava! - Voight podszedł do córki i złapał z ręce, pomógł wstać, wyrywając z objęć detektywa i stanowczym tonem kazał spojrzeć na siebie. Halstead był w szoku, że sierżant tak z nią postępuje. - Spójrz na mnie! - wykonała jego polecenie - Nie jestem zły. Rozumiesz? Musimy złapać go, uwolnić od niego Emilie i ty mi w tym pomożesz! 

Zagubiona - FF Chicago P.D.Où les histoires vivent. Découvrez maintenant