Rozdział 37

586 55 61
                                    

Notka od autorki:

Warning: Pojawia się dosyć dużo przekleństw, ale ze smakiem, nic nachalnego!

__________________________________

Słowa klucze:

• [T.U.Z.] - Twój ulubiony zapach

• [K.O.] - Kolor oczu


[T.I.] pov.


Od samego rana nie wychodziłam z pokoju, nawet nie przebrałam się z mojej koszuli nocnej, leżałam tylko tępo, wpatrując się w sufit. Cała moja pewność siebie z wczorajszej nocy wyparowała z nadejściem ranka. Sebastian pukał w moje drzwi już po raz piąty tego poranka, wciąż prosząc bym zeszła na śniadanie i pytając, czy się źle czuję, ale nawet nie kłopotałam się, by mu odpowiadać, za każdym razem. Kiedy w końcu odpuścił, westchnęłam z ulgą i ruszyłam do mojej łazienki, by się odświeżyć, jednak gdy miałam już z niej wychodzić, nagle usłyszałam niecierpliwe pukanie, które zmieniało się powoli w walenie w drzwi do mojego pokoju.

— Zgaduję, że to pewnie Ciel... — powiedziałam sama do siebie, rozważając, czy w końcu wyjść, czy nie.


— [T.I.] jeśli nie wyjdziesz, będę musiał powiedzieć Sebastianowi, żeby wyważył drzwi. — powiedział przez drzwi, tonem nieznoszącym sprzeciwu.

— Ale co jest tak ważnego, że nie mogę zostać w swoim pokoju i koniecznie musicie mnie z niego wykurzyć? — zapytałam nieco zirytowana jego zachowaniem. — Nie mogę mieć czasu dla siebie?

— [T.I.], sądzę, że paniczowi chodzi głównie o to, byś zjadła śniadanie. Nie możemy przecież ryzykować zasłabnięciem, a śniadanie to najważniejszy posiłek dnia. — odezwał się Sebastian, nawet nie musiałam go widzieć, żeby wiedzieć, że nonszalancki uśmiech jest jak zwykle na jego twarzy. — Dodatkowo, sądzę, że powinniście porozmawiać, o tym co się wydarzyło.

— Skąd wiesz, że cokolwiek się między nami wydarzyło? — zapytałam oburzona, mając w głowie tylko jedną myśl.

— Hmm? Coś się między panienką i paniczem wydarzyło? — zapytał niewinnie, jednak jego uśmiech nadal było słychać. — Przecież ja mówiłem o tym zabójcy.

— ...Pierdolony sukinsyn... — szepnęłam, wypalając wzrokiem dziury w drzwiach, które jako jedyne dzieliły mnie od tego parszywca.


Rozjuszona, ruszyłam się z miejsca, nie dbając o to, że nie przebrałam się z mojej koszuli nocnej, odkluczyłam drzwi i jednym, szybkim, agresywnym ruchem, otworzyłam drzwi na oścież.

— Już. Zadowoleni? — zapytałam, piorunując ich obu wzrokiem, po czym szybko przepchnęłam się przez nich i ruszyłam do jadalni, bez wymieniania więcej słów.

Gdy usiadłam przy stole, od razu zabrałam się do jedzenia, chociaż nie miałam apetytu, to jednak zależało mi na szybkim powrocie do swojego pokoju. W międzyczasie Ciel zdążył zejść za mną na dół, do jadalni i usiąść naprzeciw mnie. Był wyraźnie zdezorientowany i... zmartwiony?


— Więc... [T.I.], jak się czujesz? — zapytał po chwili ciszy.

Nic nie odpowiadając, spojrzałam na niego spod byka i prychnęłam pod nosem.

— [T.I.], możesz łaskawie powiedzieć, o co ci chodzi? — rzekł, tracąc opanowanie i podnosząc trochę głos.

— O co mi chodzi? O co tobie chodzi?! To ty wczoraj mnie nie powstrzymałeś, byłeś z siebie i tego dumny. Masz narzeczoną i to nie miało prawa się w ogóle stać, powinieneś mnie powstrzymać, spoliczkować, cokolwiek!

— [T.I.], nie próbuj zrzucać całej winy na mnie, to ty wczoraj nie powinnaś się na mnie rzucać i tyle pić. — powiedział chłodno, piorunując mnie wzrokiem. — Zresztą to, że mam narzeczoną i co robię za jej plecami, jest moją sprawą, nie masz prawa mnie pouczać.

— Oh, oczywiście, bo zrobiłam to specjalnie! Czego ja się w ogóle spodziewałam? Hrabia Ciel Phantomhive robi, co mu się żywnie podoba, ma głęboko w dupie kogo krzywdzi, komu miesza w głowie, jak rozpieszczony bachor!

— Bo ty wcale nie krzywdzisz innych ludzi! Wcale nie przeprowadziłaś się, nie powiadamiając o tym nikogo, nawet swojego najbliższego przyjaciela, a on potem wcale nie przeżywał piekła, patrząc, jak jego rodzina umiera na jego oczach, kompletnie sam. — mówił, wstając gwałtownie od stołu i powoli się do mnie zbliżając. — A gdy tylko wróciłaś, to wcale nie namieszałaś w moim życiu, które w końcu sobie poukładałem z myślą, że nie mam już nikogo. Nie namieszałaś mi w głowie tym swoim radosnym uśmiechem, [T.U.Z.] zapachem, łagodnym i zarazem zadziornym charakterem, pięknymi [K.O.] oczami, delikatnie zaróżowionymi policzkami. Szczerością, uroczym, honorowym, a zarazem przesadnym poczuciem moralności. Bezwzględnym wsparciem, którego już dawno nie miałem okazji doznać. Całą sobą. Wcale nie sprawiłaś, że obudziły się we mnie dawne uczucia i zakochałem się w tobie ponownie...

Mała Cukiernia [Ciel x Reader] (Wolno Pisane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz