Rozdział 25

1K 114 32
                                    

Notka od autorki:

BARDZO spóźnionych wesołych świąt! Mam nadzieję, że dostaliście fajne prezenty i czas spędziliście w bardzo miłym towarzystwie i atmosferze ^^ I tak, wiem, że długo nie było rozdziałów, ale hej! W tym roku kończę szkołę, nie jest łatwo, a w tym roku nauczyciele nie wiedzą co to litość i dobroć i ukazują to bardziej niż w poprzednich latach, więc no xD

__________________________________

Słowa klucze:

Brak


[T.I.] pov.


 — Po tym, jak przypłynęłyśmy do Paryża, moja mama postanowiła otworzyć cukiernie i zacząć nowe życie. Tak więc żyłyśmy tam sobie szczęśliwie, do czasu... Wkrótce [I.M.] ciężko zachorowała, a lekarze stwierdzili, że nie mogą nic zrobić. — powiedziałam, zaciskając ręce na materiale mojej sukni. — Nie muszę chyba mówić, co stało się później...

— Proszę, przyjmij ode mnie wyrazy najszczerszego współczucia. — powiedział smutno Ciel, wydając się być nieco zszokowany tą wiadomością.

— Dziękuję, Ciel. W każdym razie po jej śmierci postanowiłam wrócić do Londynu, by wyrwać się smutnym wspomnieniom i kontynuować pracę w cukierni. Mogłam wybrać jakikolwiek inny kraj lub miasto, ale byłam zbyt przerażona, by wyjechać do miejsca, którego nie znałam, w szczególności sama.

— Rozumiem... Naprawdę wiele się u was działo, po tym jak nas opuściłyście.

— Tak, ale raczej nie tylko u mnie wiele się działo. — powiedziałam i skinęłam głową na jego przepaskę.

— Tak... u mnie też wiele się działo, ale...

— Ale nie chcesz o tym rozmawiać, rozumiem. — przerwałam mu z lekkim uśmiechem. — Gdy będziesz gotów, to wiedz, że będziesz mógł mi powiedzieć. Zawsze cię wysłucham.

— Będę o tym pamiętał. — odpowiedział z maluteńkim uśmiechem.

Resztę dnia spędziliśmy, grając w bilarda i rozmawiając o błahostkach, aż w końcu do pokoju wpadł Sebastian.

— Oh, tu jesteś [T.I.]. — powiedział, zauważając mnie, po czym zmarszczył nieco brwi. — Paniczu, czy coś się stało?

— Nie, Sebastianie. Nic się nie stało, odciągnąłem tylko panienkę [T.I.] od jej obowiązków. Musiałem z nią poważnie porozmawiać, ale już skończyliśmy, więc może powrócić do swoich zadań.

— Oczywiście, paniczu. — odpowiedział Sebastian i dał mi znak, bym ruszyła za nim.


Posłałam Cielowi lekki uśmiech i ruszyłam za Sebastianem. W czasie drogi wyjaśnił mi, że tym razem moim zadaniem było przygotowanie kolacji dla chłopaka i rozstawienie zastawy. Oczywiście nie pracowałam sama, w kuchni miałam pracować z... a raczej pilnować Barda, bo jak się dowiedziałam, ma on zamiłowanie do miotacza ognia, a przy zastawie pomóc Mey-Rin, ponieważ jest na co dzień bardzo niezdarna i powoli kończą się im zastawy o "małej" wartości. Zrobiłam, więc jak mi kazano. Odebranie miotacza ognia Bardowi było dosyć ciężkim zadaniem, cały czas musiałam być czujna, żeby go nie wyciągnął, gdy na chwilę odwrócę wzrok od kolacji, ale z Mey-Rin było jeszcze gorzej. O mały włos nie spadła z całą zastawą z krzesła, prosto na mnie! Mimo wszystko bardzo polubiłam dwójkę służących.

— Mam nadzieję, że kolacji nie gotował sam Bard. — powiedział Ciel od razu po wejściu do jadalni.

— Właściwie, paniczu, kolację przygotowała [T.I.] wraz z Bardem. — odpowiedział z lekkim uśmiechem Sebastian.

— Huh... W takim razie mam nadzieję, że nie jest zatruta. — odparł, zerkając w moją stronę, drocząc się ze mną. Tym razem w przyjaznej, nieszkodliwej atmosferze.

— Oh, nie, drogi paniczu. Ona jest tylko napełniona małymi żyletkami, tak dla lepszego efektu. Zatruwanie jedzenia jest już przereklamowane. — powiedziałam i uśmiechnęłam się niewinnie.


Chłopak uśmiechnął się na to delikatnie i zasiadł do stołu, po czym zaczął jeść przygotowane przeze mnie i Barda jedzenie.

Mała Cukiernia [Ciel x Reader] (Wolno Pisane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz