Rozdział 63

113 9 0
                                    

Notka od autorki:

1 tydzień grudniowo-pisarski, 14 dni do bożego narodzenia ☺

__________________________________

Słowa klucze:

Brak


[T.I.] pov.


— Obiecuję, że nie zrobiłam tego z zachcianki, naprawdę pomagam rozwiązać sprawę! — odpowiedziałam, oburzona, zakładając ręce na piersiach.

— Upijając się do stanu, który uniemożliwia panience myślenie, co utrudnia nam wszystkim pracę?

— Nie... — zaczęłam, gdy w końcu weszliśmy do środka pomieszczenia. Chciałam żeby Ciel też to słyszał i spróbował zrozumieć sytuację. — Co prawda upicie się jest dodatkowym plusem całej sytuacji. To wysokiej jakości whisky. Jednakże moim pierwszym i najważniejszym zamiarem było odkrycie, co jest w środku butelki.

— Oprócz alkoholu? — zapytał chłopak, przewracając oczami. Mistrz sarkazmu po prostu.

— Cóż... W pewnym sensie tak. — odpowiedziałam, uśmiechając się niewinnie, kiedy Sebastian postawił mnie z powrotem na ziemię. — Podczas pochylania butelki, zauważyłam, że jest w niej coś, czego nie widać z zewnątrz. Teraz, kiedy wypiłam już cały trunek, który się w niej znajdował, możemy zobaczyć co konkretnie się tam kryje. — wyjaśniłam spokojnie, i zataczając się nieco, podeszłam do Ciela. Zaczęłam już wchodzić w stan upojenia. Ups, może rzeczywiście trochę przesadziłam z tym whisky.

— Mogłaś nam o tym powiedzieć i się z nami podzielić, wtedy przynajmniej nie byłabyś pijana. — odrzekł karcąco, jednak i tak złapał mnie w pasie, kiedy byłam już blisko, i delikatnie odebrał mi butelkę.

— Dobrze, przyznaję się do błędu. Moja wina, moja wina, moja bardzo ciężka wina. — powiedziałam ze skruchą, bijąc się w pierś. Nie mogłam jednak powstrzymać uśmiechu, który wkradł się na moją twarz. Ciel zresztą również nie mógł utrzymać powagi na jego twarzy, a kąciki jego ust nieco uniosły się do góry.


Chłopak przycisnął moje ciało do jego i zajrzał do środka butelki.

— Wygląda na to, że [T.I.] ma rację. Jest tam jakiś napis. O ile dobrze widzę, jest napisany w języku francuskim.

— Czy zechciałbyś się pochwalić swoimi nieziemskimi umiejętnościami mówienia w tym romantycznym języku? — zapytałam, śmiejąc się niekontrolowanie.

— Oh, dla ciebie zawsze. — odpowiedział chłopak z figlarnym przewróceniem oczami. — Tu mets des objets sur moi, mais tu fais aussi le travail et tu prends même des objets dans les poches de moi. Tu assieds souvent près de moi, parfois lis dessus moi, parfois écrivez. Stawiasz na mnie przedmioty, ale też wykonujesz pracę, a nawet wyciągasz z moich kieszeni przedmioty. Często przy mnie siedzisz, czasem na mnie czytasz, czasem piszesz...

— Hmm... Sebastianie?

— Tak, panienko?

— Czy Ciel kiedykolwiek stawiał na tobie przedmioty? — zapytałam, spoglądając na niego z ciekawością.

— Um, nie raczej nie miałem zaszczytu, by dostać takiego typu... zadania. — odpowiedział zmieszany.

— Co do tej zagadki ma Sebastian? — westchnął załamany szlachcic i przyłożył dłoń do swego czoła, by wyrazić tę emocję jeszcze bardziej.

— Cóż... W pewnym sensie go używasz, a on ma kieszenie. Noszenie tac z herbatą może być postrzegane jako stawianie na nim przedmiotów i...

— Chyba usłyszałem już wystarczająco dużo. — przerwał mi, zanim zdołałam dokończyć. Czy naprawdę tylko ja widziałam jak idealnie by się to łączyło?

Sebastian nie mógł się już powstrzymać i roześmiał się tak głośno, że prawdopodobnie było go słychać po drugiej stronie budynku. Co było dosyć imponujące i nietypowe dla tego demona.

— Masz jakiś lepszy pomysł? — zapytałam z żartobliwym oburzeniem, patrząc na lokaja i prychając.


Sebastian potrząsnął głową, uśmiechając się, wyraźnie uznając to wszystko za zbyt zabawne. W tym momencie po prostu śmiał się histerycznie. Byłam tego pewna. W końcu to, co powiedziałam było prawdziwe i miało sens... Poniekąd.

— Powiedziałbym, że to coś stołopodobnego. Niekoniecznie kamerdyneropodobnego. Na stołach kładziemy przedmioty, pracujemy na nich, siedzimy przy nich, piszemy lub czytamy. Ale kieszenie... — odpowiedział z zamyśleniem lokaj.

— One nie mają kieszeni. — podsumował chłopak, rozumiejąc doskonale, o co chodzi Sebastianowi.

— Oh, rzeczywiście! Podobne do stołu, ale z kieszeniami... A może... — rzekłam, odwracając się, by stanąć twarzą w twarz z niemrawym lordem. Sebastian natomiast wyglądał na dość zaintrygowanego. Czyżby nie mógł się doczekać kolejnej z moich teorii? — A co z biurkiem? Widziałam jedno w pokoju na końcu korytarza, zaraz po tym jak skręca się w prawo po wyjściu stąd. — zaproponowałam podekscytowana.

Gdy to powiedziałam, nastąpiła długa przerwa przepełniona ciszą, co spowodowało, że zaczęłam odczuwać lekką irytację, ponieważ żaden z nich nie zgodził się ze mną od razu, dopóki Ciel nie przemówił w odpowiedzi. Przecież to było takie oczywiste!

— To faktycznie dość prawdopodobne. A przynajmniej bardziej niż kamerdyner. — powiedział, zwracając się w stronę Sebastiana, na co uśmiechnęłam się promiennie.

— Co byś beze mnie począł. — westchnęłam, zadowolona i wtuliłam się w bok młodego szlachcica. Jego uścisk wokół mnie zacieśnił się, a on pocałował czubek mojej głowy, kiedy jego służący odwrócił się do drzwi.

— Pewnie sam się upił. — wyszeptał mi do ucha z uśmiechem.


Gdy tylko zlokalizowaliśmy jedyne biurko, które o dziwo nie zostało kompletnie zniszczone, Ciel zaczął przeszukiwać jego szuflady i szafki. Było to piękne, ciemne mahoniowe biurko z ozdobnymi florystycznymi wzorami wyrzeźbionymi na jego bokach. Niesamowicie bogato zdobione ze złotymi elementami. Jego powierzchnia była gładka, odbijając światło, które wpadało przez okno. Aż chciałoby się mieć takie biurko, tylko po to, by patrzeć na nie cały dzień.


Niestety, Ciel nie znalazł nic w żadnej z szuflad, a przynajmniej nic co wydawałoby się mu użyteczne lub rozwiązaniem zagadki.

— Nie rozumiem. Znaleźliśmy biurko, ale nie ma w nim nic! Kompletnie nic. — wydusił z siebie, niesamowicie sfrustrowany, i odszedł od niego, by oprzeć się głową o jedną ze ścian. O nie... Znałam ten jego ruch i nie wróżył on nic dobrego.

Mała Cukiernia [Ciel x Reader] (Wolno Pisane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz