40 - Śmierć nauczycielki

591 44 37
                                    

Było już po godzinie jedenastej. Promienie światła przedzierały się przez zasłony do pokoju Sala, dając znak, że nastał nowy dzień. Chłopak leżał na swoim łóżku, pogrążony we śnie. Jego proteza zwisała z ramy łóżka, a ciuchy były niechlujnie rozrzucone po podłodze. 

Gizmo leżał na łóżku, między nogami swojego właściciela. Jednak gdy poczuł głód w żołądku, wstał powoli, leniwie rozciągając swoje mięśnie i kości. Spojrzał w kierunku śpiącego chłopaka i skoczył w jego kierunku.

Usiadł obok Sala i zaczął delikatnie naciskać łapą na jego twarz. Niebiesko-włosy jedynie jęknął coś przez sen i strącił nachalnego kota na podłogę. Jednak Gizmo nie zamierzał się poddawać. Widząc, że nie obudzi Sally'ego po dobroci, postanowił sięgnąć po inną metodę.

Wskoczył z powrotem na łóżko i tym razem, położył się całym swoim puszystym ciałem, na głowę chłopaka, pozbawiając go przy tym powietrza. Nie mając jak oddychać, Sal powoli zaczął wybudzać się ze snu. Gdy się ocknął, nic nie był wstanie zobaczyć. Jego oczy były zakryte rudym futrem. Jednak po chwili, słysząc głośne mruczenie kota, zdał sobie sprawę z tego, co zamierzał zrobić jego pupil.

- Gizmo, zabieraj tyłek! - powiedział, próbując odepchnąć kota na bok.

Kot uparcie nie dawał się zepchnąć, lecz po paru sekundach, łaskawie zszedł ze swojego właściciela, dając mu zaczerpnąć powietrza. 

Sfrustrowany Sal spojrzał na swojego zwierzaka, który wpatrywał się w niego niewinnie. Ten miauknął głośno i zeskoczył z łoża. Podszedł do drzwi i zaczął drapać je pazurami. 

- Dobrze. - ziewnął chłopak. - Daj mi chwilę.

Sal wstał z łóżka i rozciągnął się. Wciąż był trochę zmęczony, ale nie przeszkadzało mu to zbytnio. Leniwie podniósł swoje ciuchy z podłogi i zaczął je ubierać. Potem chwycił swoje szklane oko, które znajdowało się w małym kubku, wypełnionym wodą. Nie spieszył się z tym, co niecierpliwiło jego kota, który kręcił się w kółko wokół drzwi.

Gdy chłopak był już ubrany, sięgnął po swoją protezę i nałożył ją na twarz. Widząc, jak zwierzak nie może się doczekać wyjścia, stwierdził, że rozczesanie włosów może zaczekać. Podszedł do drzwi i otworzył je. Gizmo, niczym strzała pognał do kuchni. Sal zaśmiał się cicho, po czym podążył za nim.

W salonie siedział Henry. Czytał gazetę i od czasu do czasu popijał swoją gorzką kawę. 

- Dzień dobry synu. - powiedział oschle, nie odrywając wzroku od ciemno-białych stron. - Gdzie byłeś?

Sally zatrzymał się w miejscu, nie wiedząc, co ma odpowiedzieć. Gdy cisza trwała zbyt długo, ojciec odłożył gazetę i spojrzał na chłopaka, oczekując od niego wyjaśnień.

- Ja... Byłem u Larry'ego... - tłumaczył się. - Trochę się u niego zasiedziałem...

- Lisa mówiła, że nie było Cię u niej. - Henry zmrużył oczy.

Niebiesko-włosy czuł, jak krople potu zaczęły spływać mu po twarzy. Dobrze, że proteza ukrywała ten fakt, wtedy chłopak na pewno by wpadł. Szybko zaczął myśleć nad nowym wytłumaczeniem swojej nieobecności.

- Siedzieliśmy w domku na drzewie... - dodał szybko. - Przepraszam...

Henry zmierzył syna wzrokiem. Po chwili nic nie mówiąc, powrócił do swojej gazety. Sal uznał, że mężczyzna musiał uwierzyć w jego kłamstwo. Z cichym westchnieniem udał się do kuchni, gdzie czekał na niego Gizmo. Kot kręcił się wokół jego nóg, czekając, aż chłopak napełni jego miskę.

Gdy Mnie Potrzebujesz ~ Sally x ReaderМесто, где живут истории. Откройте их для себя