29 - Dzień bolonii

755 38 59
                                    

Był to kolejny dzień w miasteczku Nockfell. Pomimo wiosennej pory roku, słońce było zakryte przez szare chmury. Wiał lekki, lecz zimny wiatr, kradnąc z drzew słabsze liście, które nie były w stanie utrzymać się na gałązkach. Dzisiaj w szkole, obchodzony był dzień bolonii.

Uczniowie ustawiali się w kolejce, po swoją porcję pożywienia. Szkolna kucharka, Kim, z kamienną twarzą nakładała na talerze kolejne kanapki z szynką, które wcześniej sama przygotowała, dodając do tego kartonik mleka, oraz jabłko. Niektórzy, na własne życzenie, dostawali do jedzenia sałatki, lub z ich kanapek pozbywano się bolonii.

Grupka przyjaciół, dostała swoje drugie śniadanie, po czym od razu udali się do stolika, przy którym siedziała Maple, szaro-włosa dziewczyna, o ciemnym makijażu i ciemno-szarej skórze. Zajęli swoje miejsca obok niej i zabrali się do konsumpcji.

Ash spojrzała na kanapkę Todda, którą chłopak zdążył lekko nadgryźć. Szybko jednak zdał sobie sprawę z tego, że był to zły pomysł i zabrał się za jedzenie jabłka. Brunetka wzięła głęboki wdech.

- Czy wy też uważacie, że ta szynka dziwnie pachnie? - spytała.

Todd odłożył swoje jabłko na tacę.

- Myślałem, że z poprzedniego tygodnia była zła, ale ta wydaje się jeszcze gorsza. - stwierdził rudowłosy.

Larry wziął parę kęsów, po czym kiwnął głową na potwierdzenie słów kolegi. Z tą partią szynki było coś zdecydowanie nie tak. Odłożył kanapkę na talerz, po czym wypił trochę mleka, by pozbyć się okropnego smaku.

- Słyszałem, że jest robiona z kóz. - powiedział. - Co ty o tym sądzisz Sal?

Jednak Sal nie usłyszał pytania przyjaciela. Wpatrywał się rozmarzony w [T/I], która jadła swoje jabłko. Jego uszy były czerwone, co zdradzało, że był cały zarumieniony. Wspominał wczorajszy spacer, który bardzo mu się podobał i już zastanawiał się nad kolejnym wspólnym wypadem. Nagle, coś pstryknęło mu przed oczyma. Wyrwany z transu, zamrugał parę razy i spojrzał na długowłosego chłopaka, który wciąż czekał na swoją odpowiedź. 

- Wybacz... - wyjąkał zawstydzony. - Wydaje mi się... Że tydzień temu, grupka dzieciaków zachorowała po ostatnim dniu bolonii.

- Hej, chłopaki przestańcie! - powiedział Chug, który zajadał się swoją kanapką. - Nie rujnujcie mi lunchu, proszę! To jedyna dobra część dnia!

Nastolatkowie zachichotali. Chug , nie zwracając na nich uwagi, zabrał się ponownie za swój posiłek. Sal zaproponował naradę grupową, na którą zgodzili się wszyscy, poza Maple, która wolała zostać z Chugiem.

Przyjaciele wstali od stołu i oddalili się kawałek, by zielonowłosy przyjaciel, nie słyszał ich spekulacji, dotyczących dziwnej szynki.

- Musimy się dowiedzieć, co jest nie tak z tą bolonią. - powiedział Sal. - Może to wina złej partii wołowiny czy coś...

- Albo to wina złych kóz. To nawet nie smakuje jak wołowina! - krzyknął Larry.

Todd poprawił swoje okulary.

- Ta szynka, może być miksem zmielonych ze sobą, tańszych podrobów mięsnych. Takich jak wołowina, wieprzowina, kurczak, czy też indyk. - wymieniał.

- Dobrze Todd, dziękujemy... - powiedziała [T/I], chwytając się za brzuch. - To mi przypomina ten incydent z hot-dogami...

Cała grupa spojrzała po sobie, z obrzydzeniem na twarzach, po czym ich ciała przeszedł dreszcz. Nie chcieli, by historia, taka jak z hot-dogami się powtórzyła. 

Gdy Mnie Potrzebujesz ~ Sally x ReaderWhere stories live. Discover now