38 - W świątyni

562 45 25
                                    

- Ash! [T/I]! - krzyknął Larry, zmrożony strachem.

Sal stał w miejscu, nie mogąc uwierzyć w to, co się przed chwilą stało. Jeszcze przed sekundą, trzymał [T/I], a teraz, jej, jak i Ash, już nie było. Dziewczyny znikły w ciemnościach. Chłopak podszedł bliżej zsypu i zajrzał w jej głąb. 

- [T/I]! - krzyczał. - Proszę, dajcie jakikolwiek znak!

- Nie, nie, nie, nie... - mówił bez przerwy długowłosy, chodząc dookoła. - To się nie dzieje!

- Musimy się dowiedzieć, gdzie to prowadzi. - powiedział Sal, próbując wdrapać się na klapę zsypu.

Larry zatrzymał się i spojrzał na przyjaciela. Widząc, co zamierzał zrobić, podbiegł do niego i chwycił go za ramie.

- Stary, co ty wyrabiasz?!

- Mam zamiar ześlizgnąć się na dół. - powiedział Sal. - To jedyna droga.

- Sal nie! Nie myślisz trzeźwo! - wykrzyknął Larry, próbując odciągnąć niebiesko-włosego od metalowej klapy. - Co jeśli na nie spadniesz? To mogłoby je zabić! O ile... One jeszcze żyją...

Sally siłował się chwilę z brunetem, nie chcąc rezygnować ze swojego planu. Chciał uratować przyjaciółki za wszelką cenę. Jednak słowa przyjaciela, miały w sobie sporo racji. Chłopak przestał stawiać opór i stanął w miejscu. Słyszał głośne bicie swojego serca. Jego myśli, były w chaosie, próbując ogarnąć, całą tą sytuację.

Po chwili westchnął i spuścił wzrok.

- Masz rację. - powiedział. - Pomyślmy...

Wtedy, jego głowę zaatakował nagły ból, który pozbawił Salego siły w nogach. Zamknął oczy, a kiedy znów je otworzył, znajdował się w tym samym, dobrze mu już znanym, białym pokoju. Chłopak rozejrzał się dookoła, jednak nikogo nie było w pobliżu. 

Nagle, ciszę wypełnił tajemniczy, zacinający się głos. Mimo, iż chłopak nic nie rozumiał, samo usłyszenie wiadomości dało mu poczucie, że wiedział już, co ma zrobić.

Biały świat zawirował, po czym wrócił do normy. Sal spojrzał przed siebie i ujrzał Larry'ego, który pomagał mu stać na nogach. Gdy chłopak odzyskał siły, poczuł, jak wypełnia go gotowość do działania.

- Wiem, gdzie powinniśmy iść! - oznajmił niebiesko-włosy.

- Co? Jak to? - spytał Larry.

- Później Ci wyjaśnię. - powiedział Sal. - Teraz zgarnijmy Todda i chodźmy do piwnicy.

***

[T/I] otworzyła powoli oczy, nie będąc pewna, co się stało. Czuła, jak boli ją całe ciało i że leży na czymś bardzo niewygodnym. Wstała powoli, rozglądając się dookoła. Znajdowała się w dziwnej, ciemnej komnacie. Nie było tu żadnego światła, co bardzo utrudniało jej widoczność.

- Gdzie... Gdzie ja jestem? - spytała samą siebie. - Sally? Gdzie jesteś?

Nagle usłyszała cichy jęk. Spojrzała w stronę, z którego dochodził odgłos i jej oczom, ukazała się Ashley. Brunetka próbowała wstać, jednak ból pleców surowo jej tego zabraniał.

- Ash? - spytała cicho.

- [T/I]...? Co się stało...?

Dziewczyna jeszcze raz spróbowała rozejrzeć się dookoła. Z czasem, jej wzrok zaczął przyzwyczajać się do wszechobecnej ciemności. Zaczęła wyłapywać coraz więcej szczegółów otoczenia. 

Była to kamienna komnata, z rzeźbionymi filarami. Na podłodze, leżały niewielkie kolce, oraz dziwne trójzęby. Jednak najgorsza rzecz, znajdowała się pod nimi. Dziewczyny wylądowały na wielkiej stercie kości. [T/I] wrzasnęła i po mimo bólu, szybko podskoczyła i oddaliła się od strasznego stosu. 

Gdy Mnie Potrzebujesz ~ Sally x ReaderWhere stories live. Discover now