15. Lorien

66 4 0
                                    

Ku mojemu zdziwieniu droga do rodzinnego Lorien odbyła się bardzo spokojnie. Co prawda trwała bardzo długo, jednak była dość przyjemna ( Nie licząc oczywiście tego, że właśnie opuściłam najwspanialszego elfa w całym Śródziemiu). Oczy piekły mnie od łez, które spływały po mej twarzy każdej nocy i dnia. Dojechawszy na miejsce docelowe, zostałam godnie przywitana. Nie udało mi się jednak wyrwać od tysiąca pytań mojej matki. 

- Laurindie! Co ty tu robisz? 

- Wróciłam z Mrocznej Puszczy.

- Ale dlaczego? 

- Legolas powiedział, że jestem im nie potrzebna. - Powiedziałam. Galdriela spuściła głowę. - Teraz jeśli mi wybaczysz pójdę do mojej komnaty jestem bardzo zmęczona po drodze. - Matka przytaknęła i odwróciłam się na pięcie wędrując do miejsca w którym przeżyłam tak wiele przygód. Spojrzałam na mój stary pokój i zalałam się łzami. Moje nogi odmawiały dalszej współpracy i ugięły się pode mną doprowadzając mnie do klęczenia. W końcu ręce również nie dały rady i wypuściły zawiniątko które wręczono mi przy wjeździe do lasu od strażujących elfów.  Plecy odchyliły mi się d tyłu i położyłam się na plecach. Poczułam, że tonę, tonę we własnych łzach. Łzy które wylewałam podczas drogi nie były tak słone i tak prawdziwe jak te tutaj. Dipiero teraz doszło do mnie co się stało. Nie umiałam dłużej tego wytrzymać. Załamałam się. Jedyne co robiłam przez następną godzinę to leżenie na podłodze i zalewanie się własnymi łzami. 

-Dlaczego pozwoliłam sobie tak łatwo odejść? - łkałam - Dlaczego zostawiłam miłość mojego, życia tam daleko w Mrocznej puszczy? Do czego ja dopuściłam?

                                                                      POV   LEGOLAS 

Siedziałem na łóżku w mojej komnacie. Opatrywałem sobie ranę. W momencie doszło do mnie co powiedziałem. Moje oczy pierwszy raz w życiu zrobiły się szkliste i po moim policzku poleciała łza. 

- Powiedziałem jej, że jest nie potrzebna. - Szepnąłem sam do siebie. - Straciłem ją... Odjechała do Lothlorien, już nigdy jej nie zobaczę. - Usiadłem na ziemi i zacząłem wsłuchiwać się w śpiew ptaków. Po chwili jednak do mojej komnaty wszedł oburzony Thranduil. 

- Gdzie jest Laurindie!? - Krzyknął oburzony. Spojrzał na mnie i zobaczył mokrą plamkę na moim policzku. Usiadł obok mnie i szepnął: - Dalego stąd prawda? - Pokiwałem przytakująco głową. - Co jej powiedziałeś?

- Pojechała za nami na wojnę, zabiła ponad osiemdziesiąt orków, nic jej się nie stało, a ja powiedziałem jej, że jest niepotrzebna. - Każde słowo wypowiadałem bardzo cicho i bardzo powoli. Mój Ociec pokiwał głową w geście zawiedzenia. 

- Kochasz ją? - To pytanie bardzo mnie zaskoczyło.

- Oczywiście, że tak. Jest dla mnie najważniejsza. 

- W takim razie co tu robisz? Czemu nie ma Cię w Lorien? - Natychmiast zrozumiałem o co mu chodzi i wybiegłem z komnaty dosiadając mojego pięknego wierzchowca i ruszając przeprosić moją ukochaną. Podróż ku mojemu zdziwieniu przebiegła bezproblemowo. Ostatniej nocy kiedy myślałem o tym jaką krzywdę jej powiedziałem i o tym jak ją przeproszę po moim policzku spłynęła nie jedna lecz dużo łez. Pierwszy raz w życiu naprawdę płakałem. 

                                                                        *              *              *

Wszedłem do pałacu Lorien, gdzie rodzice kochanej Laurindie przywitali się ze mną srogim spojrzeniem. Wskazali mi tylko ręką komnatę ukochanej. Zapukałem do drzwi które uchyliły się i ujrzałem Laurindie...

Ty i Legolas...Where stories live. Discover now