Rozdział 46

16.2K 524 544
                                    

Nagle usłyszałam coś, co całkowicie wywróciło moim światem.

Rozpoczęła się długa przerwa, miałam więc więcej czasu. Ruszyłam szybkim krokiem do Matthewsa. Miałam tylko jedno na celu. Maszerując przez szkolne korytarze straciłam jednak pewność, która pomogłaby mi w wykonaniu tego zadania. Zatrzymałam się, nie wiedząc, co tak naprawdę chciałam mu powiedzieć. Nie widziałam jakoś tego, że nagle miałabym wskoczyć mu w ramiona i wszystko znów byłoby pięknie. Nadal coś w środku mnie zatrzymywało. Nie znałam uczucia, którym go teraz darzyłam. Obawiałam się go. Wiedziałam, że było to coś silnego, ale nadal potrzebowałam rady. Pragnęłam porozmawiać z kimś, kto mnie znał. Domyślałam się, że raczej nie będzie to Leo czy Adrian pomimo że im ufałam. W tym momencie wolałam porozmawiać z dziewczyną. Pierwsza do głowy przyszła mi osoba, którą od razu odrzuciłam. Przecież to bez sensu było prosić Lily Roberts o pomoc w takich sprawach. Ale to ona tu stała. Stała przede mną i wyjmowała coś z szafki.

- Cześć - zaczęłam niepewnie, podchodząc do niej i patrząc w bok.

Dziewczyna zamarła. Spojrzała na mnie jak na ducha. Po raz pierwszy od dawna powiedziałam do niej jakieś słowo. Nieważne, że było to tylko krótkie, nic nieznaczące "cześć". Dla mnie znaczyło ono niezwykle dużo. To krótkie słowo było odblokowaniem mocnej blokady, która powstała między nami kilka lat temu.

- Yyy... cześć - odpowiedziała dziewczyna zamykając szafkę.

- Wiem, że to może trochę dziwne i nie na miejscu, ale mogłabym cię o coś poprosić? - zapytałam patrząc na zmieszaną Lily.

- A o co konkretnie chodzi? - zapytała, rozglądając się - Znaczy jasne, mów.

- Mogłybyśmy się dzisiaj u mnie spotkać? - zapytałam szybko i poczułam, jak przepływa przeze mnie fala stresu. Zacisnęłam nerwowo ręce na książkach, czekając na odpowiedź.

- Ty tak na serio? - zapytała patrząc na mnie.

- Dobra, nieważne - odpowiedziałam cicho, nie chcąc robić z siebie pośmiewiska.

- Poczekaj - powiedziała dziewczyna łapiąc mnie za ramię i gdy się odwróciłam, westchnęła - O szesnastej będę.

Obdarzyłam ją lekkim uśmiechem. Zaufałam jej. Znowu bezpodstawnie zaufałam. Mogłam jeszcze zapytać o radę Sophie, ale z jakiegoś powodu wybrałam właśnie Lily Roberts. Nie wiedziałam, co mną ostatnio kierowało, ale na pewno nie był to rozum. Ważne sprawy powierzałam osobom, z którymi miałam raczej chłodne relacje i nie powinnam mówić im o tak istotnym rzeczom. Ja zaufałam jednak intuicji.

Stałyśmy naprzeciwko siebie w ciszy. Pewnie w głowie każdej z nas przemieszczało się teraz z miasta A do miasta B mnóstwo myśli. Miałam w głowie chaos. Totalny chaos. I na razie nie miałam zamiaru go układać.
Gdybym nie usłyszała rozmowy Lily z Matthewsem, nie byłoby mnie w tym miejscu. Nie odważyłabym się przed nią stanąć. Teraz miałam pewność, że dziewczyna mnie nie wyśmieje.

Do domu wracałam zestresowana. Zaczęłam mieć wątpliwości czy na pewno zrobiłam dobrze. Możliwym było to, że Lily wcale do mnie przyjdzie. Chociaż miałam przeczucie, że mimo wszystko jednak tego nie zrobi. Ludzki wzrok zdradzał więcej niż mogłoby się wydawać. Nie wierzyłam albo nie chciałam wierzyć w to, że mnie zignoruje. Po otworzeniu drzwi do domu szybko skoczyłam na górę, by sprawdzić czy mam w miarę czysty pokój. Wszystkie przedmioty znajdowały się na swoim miejscu. Na szczęście nie było tu takiego chaosu, jaki był w mojej głowie. Wtedy chyba nie zdążyłabym tego uprzątnąć.

Usiadłam na łóżku i niecierpliwie czekałam, aż Lily przyjdzie. Słyszałam nawet ciszę, która wydawała się głośniejsza niż zwykle. Zaburzył ją dopiero dzwonek do drzwi. Wdarł się w nią tak niespodziewanie, że od razu zerwałam się do góry. Zeszłam szybko na dół i stanęłam przed drzwiami. Wzięłam głęboki oddech i je otworzyłam. Kolejny raz stanęłam naprzeciwko Lily. Nie wiedziałam jakie słowo wybrać na przywitanie. Szukałam w moim umyśle nie mogłam znaleźć niczego w miarę neutralnego.

Książę bez uczućWhere stories live. Discover now