Rozdział 34

17.4K 506 32
                                    

Czekał mnie przecież pierwszy dzień w szkole, w której już miałam wrogów, których nawet nie znałam.

Nieznany numer:

Nie chcesz, żeby to zdjęcie i odpowiedni wpis na blogu, zobaczyli ludzie. Uważaj sobie, bo może być tego więcej. Odczep się od niego. Pamiętaj, może być gorzej.

Czyli to pewnie dziewczyna zakochana w Matthewsie i prowadząca bloga, teraz miałam już pewność. Ale czy ona próbowała mi grozić? Jeszcze raz rozejrzałam się po korytarzu sprawdzając czy na pewno nie stoi tu ktoś podejrzany, jednak nikogo nie zauważyłam. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę wyjścia. Chciałam być już w aucie brata, przy Leo. Czułam się teraz obserwowana. Dopiero przyszłam do tej szkoły, a już czułam, że mam wrogów. Teraz niemalże biegłam w stronę auta. Uspokoiłam się dopiero, gdy zauważyłam mojego Leo opierającego się o samochód.

- Coś się stało, Roxy? - zapytał patrząc na mnie.

- Nie, wszystko dobrze - powiedziałam uśmiechając się.

Nie chciałam zawracać głowy bratu, bo wiedziałam, że on nie dałby za wygraną, a ja nie chciałabym być wtedy w skórze autora tego przeklętego bloga.

- Mnie nie okłamiesz Roxy... - powiedział przytulając mnie - Ale gdyby coś się działo to mów od razu.

- Jasne. Dzięki, że mogę na ciebie liczyć. Kocham cię - wyznałam mocniej wtulając się w brata.

- Ja ciebie też maluchu, zawsze - odpowiedział - Jedziemy?

- Oczywiście - odrzekłam i przeszłam na drugą stronę samochodu.

Gdy otwierałam drzwi jeszcze raz spojrzałam czy aby na pewno nikt na nas nie patrzy. Podczas powrotu do domu słuchaliśmy i śpiewaliśmy z Leo wszystkie piosenki lecące w radiu. Mój brat również umiał niesamowicie dobrze śpiewać, więc ja czasami przestawałam, by go posłuchać. Droga do domu nie była długa, więc chwilę potem byliśmy już na miejscu. Otworzyłam drzwi, od razu głośno witając rodziców:

- Cześć, wróciliśmy!

- Jak tam było? - zapytał tata, wychylając się znad gazety.

- Nauczyciele chyba za bardzo posłuchali mamy - mówiłam lekko się śmiejąc - Nie dość, że chodzę z Matthewsem do klasy, to jeszcze z nim siedzę.

- To chyba dobrze, prawda? - zapytała kobieta, wyglądając z kuchni.

- Niby tak - powiedziałam, a potem dodałam ciszej - Ale różnie bywa...

Poczułam na sobie wzrok brata. Chyba usłyszał co powiedziałam i teraz będzie oczekiwał odpowiedzi. Udałam, że tego nie zauważyłam i poszłam w stronę salonu. Nagle mój telefon zawibrował. Przerażona sięgnęłam po urządzenie, jednak stres na szczęście szybko mnie opuścił. Tym razem dzwonił Adrian. Odebrałam i pospiesznym krokiem ruszyłam w stronę schodów.

- Halo? - powiedziałam pierwsza.

- Przepraszam bardzo, ale czemu nic nie wiedziałem?! - usłyszałam głos przyjaciela i zaczęłam się śmiać.

- To była tajemnica... Zły jesteś? - zapytałam smutnym głosem.

- Dziewczyno, żartujesz?! Jestem chyba w siódmym niebie! - usłyszałam krzyk chłopaka.

- Bardzo się cieszę - odpowiedziałam równie szczęśliwa.

- Tylko jedno mnie zastanawia - dlaczego siedzisz z Matthewsem? - zapytał, a ja westchnęłam.

- Jak powiem, że jest w tym dużo inicjatywy mojej mamy to wystarczy? - odpowiedziałam, na co chłopak zaczął się śmiać.

- Tak, chyba rozumiem... - mówił nadal rozbawiony - Jeszcze jedno. Przepraszam, że tak cię obsypuję pytaniami, po prostu jestem strasznie wszystkiego ciekaw.

Książę bez uczućWhere stories live. Discover now