Tak, właśnie o tym marzę, głupku.
Gdy się rozłączyłam mój telefon zawibrował. Jednak tym razem nie była to Lauren, a sms od nieznanego numeru. Tak, to był ten sam numer. Zapomniałam zmienić nazwy na "Matthews".
Matthews:
Pamiętasz o dzisiejszym basenie?
Nie, kompletnie o tym zapomniałam. A miałam nadzieję, że to były tylko żarty...
Ja:
Jasne, ale chyba nie o tej godzinie.
Matthews:
Chyba powinnaś dopasować się do trenera. Ale niech ci będzie, wolisz wieczór?
Ja:
16:00 może być.
Matthews:
To był pierwszy i ostatni raz kiedy to ty wybierałaś godziny treningu. Następnym razem decyduję ja.
Ja:
O ile następny raz w ogóle będzie.
Napisałam tą wiadomość i schowałam telefon do kieszeni. Westchnęłam i zeszłam na dół. Rodzice i Leo w ciszy przygotowywali śniadanie. Zrobiło mi się przykro, nie lubiłam, gdy ktoś z ważnych dla mnie osób był smutny. Wiedziałam, że powrót do Australii był dla nich ważny. A tymczasem prawie cały kontynent płonie. Mama odwróciła się, najwyraźniej usłyszała moje kroki.
- Co u Lauren? - zapytała, próbując się uśmiechnąć.
- Przejeżdżają teraz w bezpieczniejsze miejsce - powiedziałam, patrząc w jej oczy.
- Tak bardzo mi przykro - mówiła, mama zakrywając twarz rękoma.
- Wszystko będzie dobrze - powiedziałam, przytulając ją, w duchu nie będąc pewna swoich słów.
Chwilę później dołączyli do nas także tata i brat. Nagle Leo podskoczył do góry, a my popatrzyliśmy na niego ze zdziwieniem.
- Jajecznica... - powiedział tylko i szybko podbiegł do kuchni.
Udało mu się wywołać śmiech rodziców. Popatrzył na mnie zwycięsko, na co ja tylko przewróciłam ze śmiechem oczami. Kilka minut później siedzieliśmy już przy stole.
- Jak tam u dziadków? - zapytałam, biorąc do ręki kubek z herbatą.
- Wszystko dobrze. Pytali, czemu was nie ma - mówiła mama, posyłając mi spojrzenie.
- Mówili, że pewnie już ich nie kochacie i nie chcecie przyjeżdżać - dodał tata, że śmiechem sięgając po kawałek chleba.
- Przecież doskonale wiedzą, że tak nie jest - powiedziałam, patrząc na rodziców, doskonale znając tę wymówkę dziadków.
Chwilę później usłyszałam kroki i głosy dobiegające ze schodów, z których właśnie wyłonili się David i Vicky. Wstałam od stołu, by się przywitać.
- Cześć kochani - powiedziałam, uśmiechając się.
- Cześć mała - odpowiedzieli.
- Chodźcie na jedzenie! - powiedział Leo, kładąc dwa talerze na stole.
Po śniadaniu zostałam z moim bratem, by pomóc mu zmywać.
- Przez ciebie muszę iść dzisiaj na lekcje pływania - powiedziałam niezbyt zadowolona.
YOU ARE READING
Książę bez uczuć
Teen Fiction17-letnia Roxanne wraca do miasta, w którym wszystko się zaczęło. Pierwsze zauroczenie, pierwsze przyjaźnie, pierwsze łzy. Jednak czy wszystkim swoim dawnym przyjaciołom będzie mogła nadal ufać? Czy chłopak z sąsiedztwa jest nadal takim samym miły...