Rozdział 39

17.9K 548 131
                                    

Znów byłaś u tego francuskiego romantyka?

Minęło jakieś 10 minut zanim na horyzoncie zauważyłam samochód Matthewsa. Od razu, gdy wsiadłam usłyszałam pytanie:
-Znów byłaś u tego francuskiego romantyka?
-O co ci chodzi? Oscar jest naprawdę miły-odpowiedziałam.
-Ale chyba tylko dla ładnych dziewczyn-mówił patrząc się przed siebie.
-Miło mi, że tak o mnie sądzisz- uśmiechnęłam się, a on przewrócił oczami.
-Przecież sama wiesz, że brzydka nie jesteś-odpowiedział zaskakując mnie tymi słowami- Ale gdy tylko zjawi się ładniejsza, to ty spadniesz na drugi plan.
Nie wiedziałam co o tym sądzić. W prawdzie nie znam Oscara zbyt dobrze, ale wydaje się miły. Wiem również, że pozory mylą.
-Wydaje się miły- odpowiedziałam po chwili, wzruszając przy tym ramionami.
-Ja tylko ostrzegam. Zapamiętaj moje słowa-powiedział.
- A ty?- zapytałam.
- Co ja?- odpowiedział pytaniem.
- Jaki ty jesteś?- zapytałam.
- Przecież dobrze wiesz- odpowiedział po chwili.
- To ty spychasz innych na drugi plan, gdy znajdziesz nowych znajomych- powiedziałam patrząc na niego.
- Nieprawda- odpowiedział.
- Jak to nie, a ze mną co zrobiłeś?- zapytałam.
- White, nigdy nie zepchnąłem cię na drugi plan- mówiąc to spojrzał na mnie.
Po tych słowach odwróciłam głowę i patrzyłam w okno, myśląc nad jego słowami. Niedługo potem przejechaliśmy koło naszych domów. Właśnie, przejechaliśmy.
- Gdzie jedziemy? Przecież mieliśmy tańczyć u ciebie- zapytałam zaskoczona.
- To ty tak powiedziałaś. Ja nie mówiłem, że u mnie- odpowiedział uśmiechając się.
- Czy ty mnie uprowadzasz?- zapytałam.
- Tak White, właśnie to było moim celem- zaśmiał się kręcąc głową- Serio tak pomyślałaś?
- Masz różne pomysły- odpowiedziałam wzruszając ramionami.
Po tych słowach zaczęłam się zastanawiać, skąd w ogóle wytrzasnęłam takie pytanie, przecież to bez sensu.
- A Leo? Wie o tym?- zapytałam po chwili.
- Tak, wytłumaczyłem mu, że cię uprowadzam. Powiedziałem mu o wszystkich szczegółach - odpowiedział śmiejąc się.
- Chociaż tyle- powiedziałam znów odwracając głowę w stronę okna.
Niedługo potem zatrzymaliśmy się przy budynku, którego nie znałam.
- Co to za miejsce?- zapytałam.
- Miejsce, gdzie nauczysz przyszłego mistrza tańczyć- powiedział wysiadając z samochodu.
Ja zrobiłam to samo i czekałam na Matthewsa, który wyciągał coś z bagażnika. Chwilę później szliśmy w stronę drzwi.
- Ej, ja nie mam nic na przebranie- powiedziałam do chłopaka.
- Ja też nie- odpowiedział.
-To po co bierzesz plecak?-zapytałam.
- Po prostu. Chodź za mną-odpowiedział
Gdy Matthews otworzył drzwi od razu domyśliłam się, co to za miejsce. Wszystkie sztangi i różne inne przyrządy do ćwiczeń, wskazywały na to, że to oczywiście siłownia.
- Chcesz ćwiczyć na siłowni?- zapytałam zaskoczona.
- White, nie zadawaj tylu pytań...-odpowiedział idąc dalej.
Po chwili weszliśmy schodami na górę, skręciliśmy w prawo i stanęliśmy przed kolejnymi drzwiami. Matthews wyjął z kieszeni kluczyki i je otworzył. Przede mną ukazała się duża sala baletowa. Weszliśmy do środka.
-Skąd masz klucze do tej sali?- zapytałam rozglądając się.
-Trener jest właścicielem tego obiektu i możemy tu dzisiaj ćwiczyć- odpowiedział chłopak odkładając plecak na podłogę.
Rozejrzałam się. Jedną ścianę sali w całości pokrywały lustra, przy których znajdowały się drążki baletowe. Naprzeciw luster znajdowało się wielkie okno pokrywające całą ścianę.
- Widzę, że naprawdę zależy ci na nauczeniu się tego walca- powiedziałam patrząc w stronę chłopaka.
- W końcu wypadałoby nauczyć się tańczyć. A skoro i tak jestem z tobą w parze, więc dobrze się składa- powiedział wzruszając ramionami.
- No dobra, to zaczynamy- powiedziałam, gdy chłopak był już koło mnie- Jeśli chodzi o walca angielskiego to, żeby było idealnie, musimy osiągnąć...jakby ci to powiedzieć... kołysanie łódki na delikatnych falach. Nie chcę cię straszyć, ale będziemy musieli poruszać się w ten delikatny i falujący sposób. Na szczęście walc angielski jest o wiele spokojniejszy od walca wiedeńskiego.
Zaśmiałam się, bo nie wyobrażałam sobie takiego delikatnego Matthewsa. Chłopak spojrzał na mnie pytająco.
- Nie wierzysz we mnie?- zapytał.
-Nie skąd... Ale zacznijmy od początku- zaśmiałam się- Wszystkie kroki w przód w walcu angielskim stawiane są od pięty, natomiast w tył, od palców.
Po powiedzeniu tych słów pokazałam jak to mniej więcej wygląda.
-Kroki boczne natomiast stawiane są na całej podeszwie. Krok rozpoczynamy na "raz", a krok boczy na "dwa". Natomiast koniec taktu i łączenie stóp jest na „trzy". Jest to niezmienne metrum ¾, charakterystyczne dla tego właśnie walca- spojrzałam na chłopaka, który tylko patrzył na mnie jakbym mówiła w innym języku- Spokojnie, to nie jest takie ciężkie jak ci się wydaje. Ja będę wszystko liczyć. Teraz zacznijmy od trzymania. Podejdź do mnie.
Chłopak bez słowa podszedł i stanął naprzeciwko mnie.
- Z tego co wiem to tu jest tak zwana "rama"?- zapytał próbując ustawić swoje ręce w tą właśnie pozycję, co wywołało u mnie śmiech.
-Tak, dokładnie- zaśmiałam się i ustawiłam ręce chłopaka w odpowiedniej pozycji.
- Walca angielskiego tańczy się w kontakcie, czyli ciała partnerów powinny stykać się od bioder do mostka-mówiąc to podeszłam do chłopaka pokazując mu, jak to ma wyglądać-Powinniśmy być zwróceni ku sobie w postawie wyprostowanej, delikatnie stykając się biodrami. Nasze twarze muszą być skierowane w lewo, natomiast brody lekko zadarte.
Chwilę potem staliśmy już w odpowiedniej pozycji.
- I to dopiero początek?- zapytał chłopak patrząc w lustro i próbując zachować swoją pozycję.
Muszę przyznać, że po godzinie Matthewsowi szło całkiem nieźle, czego się zupełnie po nim nie spodziewałam.
- Ej, niezły jesteś- powiedziałam, gdy podawał mi wodę.
- Czego innego się spodziewałaś?- zapytał, a ja przewróciłam oczami.
- Na dzisiaj chyba koniec- powiedziałam wstając z podłogi.
- Żartujesz, mamy jeszcze wolne pół godziny- odpowiedział biorąc kolejny łyk wody.
- To co masz zamiar tu robić?- zapytałam, a on się uśmiechnął.
- Przecież jesteś mi winna taniec, pamiętasz?-odpowiedział.
Kompletnie o tym zapomniałam i miałam nadzieję, że on też. Lecz niestety tak nie było. Nie chciałam przed nim tańczyć, dziwnie bym się czuła.
- To nie jest dobry pomysł...- powiedziałam.
- Obiecałaś. Tańczyłaś na turniejach, a przede mną nie chcesz? Jeden taniec, White, jeden taniec...- powiedział.
- Ale ani jednego więcej?- zapytałam upewniając się.
- Później dam ci spokój- odpowiedział patrząc na mnie.
- Niech ci będzie- odpowiedziałam idąc w stronę głośnika, by włączyć jakąś muzykę.
Wybrałam "You Are The Reason" Caluma Scotta i stanęłam na środku sali zamykając oczy. Zaczęłam pływać w muzyce. Kochałam to robić, zawsze mnie to odstresowywało. Chłopak siedział oparty o lustro, patrząc na mnie.
- Jesteś niesamowita- powiedział, gdy skończyłam- Naprawdę się tego nie spodziewałem. Po prostu wielki ukłon w twoją stronę.
- Dzięki- odpowiedziałam czując, że się rumienię- Teraz ty.
- Że co?- zapytał- Nie chcesz tego widzieć. Serio Roxanne, nie namówisz mnie. Może kiedyś jak się nauczę.
- Walc szedł ci nieźle- odpowiedziałam patrząc na niego- A właśnie, mam pytanie. Nadal chcesz tańczyć z Lily Roberts?
Chłopak przez chwilę nic nie odpowiedział.
- Ona jest jeszcze gorsza niż ja- zaśmiał się- Więc niekoniecznie.
- Z tego co wiem tańczyć uczy ją Oscar, a on jest niezły...- powiedziałam.
- Chwila. Ty chcesz z nim tańczyć, prawda?- zapytał.
- Nie, nie o to mi chodziło- chciałam się szybko wytłumaczyć, karcąc się w głowie za te słowa.
- Spoko, rozumiem- odpowiedział patrząc w okno- Jedziemy?
Świetnie. Jedno nieodpowiednie słowo i już się obraża. A mi przecież kompletnie nie o to chodziło.
- Jeśli chcesz...- odpowiedziałam wzruszając ramionami.
Chłopak zebrał z podłogi swoje rzeczy i poszedł w stronę drzwi. Gdy oboje staliśmy już za drzwiami, chłopak je zamknął. Chwilę potem siedzieliśmy już w samochodzie. W trakcie jazdy ciszę przerywała tylko muzyka, która trochę poprawiała mi nastrój.
- Dzięki, do jutra- powiedziałam wychodząc z auta.
- Do jutra- odpowiedział chłopak.
Weszłam do domu, gdzie ku mojemu zdziwieniu, powitali mnie rodzice.
- Hej słońce- powiedziała do mnie mama.
- Cześć mamo, co dzisiaj tak wcześnie?- zapytałam zdejmując buty.
- Dzisiaj udało nam się wyjść troszkę wcześniej- uśmiechnął się tata.
- O, właśnie. Skoro już tu jesteście, to muszę się was o coś zapytać- uprzedziłam ich przypominając sobie o ostatniej rozmowie z panią Margot.
- To chodźmy do salonu- zaproponowała mama.
- No więc- zaczęłam, gdy usiadłam już na kanapie- Dostałam ostatnio pewną propozycję od Margot Vigneron.
- Chwila... skądś znam to nazwisko- przerwał mi tata.
- Bardzo możliwe. Margot Vigneron jest dyrektorką bardzo dobrej szkoły tańca- uśmiechnęłam się.
- Dobra, ile trzeba płacić?- zapytała od razu mama, a ja zaczęłam się śmiać.
- Nie wiem, mam do niej numer i w razie co mam pisać- odpowiedziałam szczęśliwa.
- Jeżeli nie będzie kosmicznie drogo to my jesteśmy otwarci na takie propozycje- uśmiechnęła się mama.
- Bardzo dziękuję- mówiłam podchodząc do każdego z nich i przytulając- To ja lecę do niej napisać.
Po tych słowach szybko pobiegłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Wyciągnęłam telefon, po czym zaczęłam pisać na numer, który podała mi pani Margot.

Książę bez uczućOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz