Rozdział 19

18.8K 553 32
                                    

Nie uniknę więc tej rozmowy.

Otworzyłam drzwi do domu i od razu zauważyłam zmierzających w naszą stronę rodziców:

- Co tak długo? Mieliście być jakieś 45 minut temu - powiedziała zdenerwowana mama.

- Oj daj im już spokój, nie widzieli się przez długi czas - powiedział spokojnie tata.

Już miałam powiedzieć, co ten pajac zrobił, ale ten mnie wyprzedził:

- Dokładnie. Mieliśmy sporo spraw do obgadania, prawda Roxy? - zapytał, patrząc się na mnie i oczekując potwierdzającej odpowiedzi.

Ja zgromiłam go wzrokiem. Co on wyprawia? Przed chwilą naśmiewał się ze mnie, wyzywał, a teraz nagle przy rodzicach stał się taki miły.

- Tak, oczywiście - powiedziałam, próbując wymusić uśmiech.
Nie chciałam psuć teraz rodzicom humoru. To miał być miły wieczór.

- To może chodźmy już do stołu, zamiast ich tutaj wypytywać - zaśmiał się tata.

Uff, mój tata zawsze potrafił uratować mnie z niewygodnych sytuacji. Tym razem też byłam mu za to wdzięczna. Wszyscy poszliśmy więc i zasiedliśmy przy stole. Matthews oczywiście zrobił mi na złość i usiadł obok mnie. Spojrzałam na niego, a on posłał mi jeden ze swoich uśmieszków. Przewróciłam oczami. Dobra, nie będę zwracać na niego uwagi. Zaczęliśmy jeść. Jednak oczywiście nie obyło się bez niewygodnych pytań. Tym razem nie miał kto mnie uratować, bo rodzice sami byli ciekawi naszych odpowiedzi.

- Jak tam było na balu? - zapytała pani Martha.

Miałam ochotę opowiedzieć wszystko, co się tam działo. Jednak jak zawsze wyszło co innego. Nie lubiłam być niemiła dla innych. Chyba że ktoś mnie naprawdę wkurzył. I od dzisiaj takim wyjątkiem jest Alan Matthews.

- Bardzo fajnie. Miło było porozmawiać ze starymi przyjaciółmi - odpowiedziałam, uśmiechając się do chłopaka.

Nagle usłyszałam pytanie w stronę moich rodziców, które nie powinno mieć miejsca.

- To kiedy znów wyjeżdżacie? - zapytał pan Matthews, poruszając znienawidzony przeze mnie temat.

Poczułam nieprzyjemny wzrok Alana na sobie. Nie chciałam, żeby tak się o tym dowiedział. Nie zasłużył, by znów go ranić. Nawet po jego dzisiejszym zachowaniu. Wiedziałam, że tamten wyjazd mocno przeżywał. Szybko więc powiedziałam:

- Przepraszam, trochę źle się czuję, pójdę na chwilę do swojego pokoju.
Po tych słowach wstałam od stołu.

- Nic ci nie jest kochanie? Dobrze się czujesz? - pytali zmartwieni rodzice.

- Nie, po prostu trochę źle się czuję, nic mi nie jest - powiedziałam, próbując uniknąć kontaktu wzrokowego.
Mama od razu zauważyłaby, że kłamię. Ja po prostu nie chciałam być przy tej rozmowie.

- Na pewno nic ci nie jest, mała? - zapytał zatroskany Leo.

On już pewnie wyczuł, że nie mówię prawdy. Nie umiałam go okłamywać.

- Za chwilę mi przejdzie, nie martw się - powiedziałam, miło się do niego uśmiechając.

Będąc już przy schodach, usłyszałam głos pani Matthews.

- Alan, proszę, pójdź za nią - poprosiła syna.
No świetnie. Nie uniknę więc tej rozmowy.

Książę bez uczućWhere stories live. Discover now