Rozdział 42

17.8K 505 304
                                    

Układ poza szkołą nie działa.

Momentalnie zrobiło mi się gorąco. Nie spodziewałam się tego. Chyba nigdy w życiu nie usłyszałam tych słów od innego chłopaka. Kocham cię od zawsze miało dla mnie ogromne znaczenie. On teraz ich użył. Nie ćwiczyłam jeszcze nigdy jak zachować się w takiej sytuacji. Dlaczego nie uczą nas tego w szkole? Takie rzeczy są bardziej przydatne niż nauka wszystkich wzorów z fizyki. Oczywiście dla mnie, która kompletnie nic nie rozumie z matematyki i innych przedmiotów ścisłych. Najlepszym wyjściem byłoby zapadnięcie się teraz pod ziemię. Ucieczka zawsze wydawała mi się odpowiednia, choć wiem, że nigdy nie była. Spojrzałam na Matthewsa. Jego wzrok skierowany był na mnie. Zresztą nie tylko jego. Wszyscy na mnie patrzyli i bili brawo. Poczułam się niekomfortowo. Miałam ochotę wstać i wyjść, by sobie wszystko poukładać. Totalnie nie wiedziałam, co ze sobą w tym momencie zrobić. Tak nagle to powiedział. I to jeszcze przy wszystkich. Przecież ten chłopak prawie mnie nie znał... W dodatku ja sama nie wiedziałam co czułam. Nie mogłam tak po prostu wstać i wyjść, byłoby to niekulturalne. Nie chciałam nikomu sprawiać przykrości, tym bardziej, że Oscar zdecydował się na wyznanie mi tego tutaj. Siedziałam więc w miejscu patrząc w podłogę. Potrzebowałam to na spokojnie przemyśleć. Jak dobrze, że zaczynał się weekend... Nie chciałam unikać Oscara, ale chyba nie miałam innego wyjścia. Mogłabym powiedzieć coś, czego potem będę żałować. Patrzyłam dobre pięć minut w podłogę, bojąc się spojrzeć komukolwiek w oczy. Gdy podniosłam wzrok tańczyła już kolejna osoba. Spojrzałam w bok. Matthewsa obok mnie nie było. Znów zrobiło mi się gorąco, gdyż znając jego impulsywność, mógł sam pójść do Oscara. Zadecydowanie czy iść go szukać, czy nie, zajęło mi trochę czasu. W końcu podjęłam decyzję. Wstałam i mówiąc mamie, że idę do łazienki, ruszyłam szukać Matthewsa. Wiedziałam, że mogę spotkać po drodze Oscara, ale lepiej żebym zrobiła to ja niż Alan. Czując jak łomocze mi serce potykałam się o ludzi siedzących na trybunach. Gdy po wyznaniu chłopaka spojrzałam na Alana, miałam wrażenie, że nie był zbyt zadowolony. Dopiero wychodząc na korytarz zmierzający w stronę szatni, zauważyłam chłopaka w czarnej bluzce. Podbiegłam do niego i złapałam go za ramię.

- Nie rób tego Matthews! - krzyknęłam dość głośno.

- Co ty odwalasz White?! - zapytał chłopak wyrywając mi się - Do łazienki nie mogę pójść?!

Znów zrobiło mi się trochę głupio. Poczułam, że zrobię się cała czerwona. To ja tutaj działam pod wpływem emocji, a oskarżałam o to innych.

- Przepraszam, to ja już pójdę... - mruknęłam odwracając się do tyłu.

- Zaczekaj... - powiedział już trochę łagodniej, łapiąc mnie za ramię, tak jak ja przed chwilą jego - Ty coś do niego czujesz?

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Jedynie wlepiałam w niego swoje pełne przerażenia spojrzenie, kompletnie nie znając odpowiedzi. Jednak skoro nie poczułam tej radości, gdy powiedział te słowa, nie mogło być to nic pozytywnego. Tylko jednego byłam pewna, nie podobał mi się fakt, że zrobił to przy wszystkich. Takie wyznania mają swoją magię i powinno się przeżywać je na osobności, twarzą w twarz.

- Ja... - zaczęłam, nie wiedząc co powiedzieć - Nie wiem, po prostu nie wiem!

Zdecydowałam, że nie powiem chłopakowi prawdy, której sama zresztą nie znałam. Bez sensu byłoby go okłamywać, mówiąc "Nie, nic do niego nie czuję". Przy Oscarze faktycznie czułam się szczęśliwa. Był miły, sympatyczny, pomocny. Może bardziej uważałam go za przyjaciela, ale musiałam to jeszcze przemyśleć. Czym różniła się więc miłość od przyjaźni? Jak gruba była między nimi granica?
Matthews tylko na mnie popatrzył.

Książę bez uczućOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz