17. Najmniejszy ekipowicz

Beginne am Anfang
                                    

Mi nie jest do śmiechu. Jestem zawiedziony. Myślałem, że w końcu trafiłem na fajną i porządną dziewczynę. Szczerze ją polubiłem. Planowałem nawet zaproszenie jej na kolejną randkę. Kiedy usłyszałem, że jest w ciąży połączyły mi się te wszystkie dziwne sytuacje. Jak Mati kłócił się z nią na urodzinach Kuby i ta w sobotę gdy piekła babeczki. To, że przychodził do niej do pokoju. Wtedy to nie wydało mi się nawet podejrzane. Naprawdę myślałem, że robi to dla Karola. Szkoda, że prawda okazała się dużo bardziej bolesna.

Z jednej strony chciałbym bardzo porozmawiać z Rosalyn. Jestem ciekawy co ona ma do powiedzenia w sprawie tego wszystkiego. Jednak z drugiej... sam nie wiem. Chyba za dużo zacząłem do niej czuć, żeby teraz móc tak po prostu na spokojnie z nią pogadać. Na pewno nie jestem na to gotowy teraz.

*Rosie*

Dopiero następnego dnia po południu mam odwagę wyjść z pokoju. Do łazienki przekradłam się praktycznie na palcach. Teraz niestety czeka mnie zejście na dół. Oczywiście dom tętni życiem, na kanapie Majkel z Pateckim wypisują coś na kartkach. Obaj milkną kiedy mnie dostrzegają. Natomiast przy wyspie kuchennej siedzi Werka ze swoją asystentką Monią.

Nic się nie odzywam tylko podchodzę do lodówki i wyciągam z niej butelkę pitnego jogurtu.

-Dasz mi chwilę? Dosłownie sekundkę - słyszę głos Weroniki, a potem szuranie krzesłami. Chyba wiem już co się święci.

-Możemy pogadać? - pyta się dziewczyna. We mnie aż zaczyna buzować. Nie dość, że wszystko popsuła... o czym chce teraz rozmawiać?

-O czym? - pytam odwracając się do niej.

-Nie chcę, żebyś była na mnie zła - patrzy na mnie smutno. Ja mam ochotę się roześmiać. -Uznałam, że Karol powinien wiedzieć.

-Nie mogłaś najpierw ze mną o tym porozmawiać? Nie byłam gotowa.

-Ja nie mam przed nim żadnych tajemnic, więc uznał...

-Więc uznałaś, że jestem taka jak ty - prycham. Widzę na jej twarzy zmieszanie. Teraz niestety jest za późno na cokolwiek. Nie cofniemy już czasu. Nie pozbędziemy się dziecka, nic nie zmienimy.

-Nie gniewaj się.

-Nie mam o co się gniewać - wzdycham. -Po prostu ci już nie ufam - odkręcam jogurt i upijam z niego łyk.

-Powinnaś zjeść normalne śniadanie - mówi. -W ciąży...

-Możesz mnie proszę nie pouczać - staram się brzmieć spokojnie, ale zaczyna coraz bardziej się we mnie gotować. -Już jedną decyzję podjęłaś za mnie.

Za chwilę powinien być tutaj Mateusz, więc będę mogła na spokojnie wyrwać się spod tych wszystkich niezręcznych spojrzeń.

-Przepraszam - spuszcza wzrok i nerwowo zaczyna się bawić obudową od swojego telefonu.

Już mam jej odpowiedzieć, ale telefon wibruje mi w dłoni. Mateusz napisał smsa, że stoi pod bramą.

-Muszę jechać do szpitala - nie potrafię przyjąć jej przeprosin. Po prostu nie jestem w stanie.

Powstrzymuję się od wybiegnięcia z domu, tak bardzo potrzebuję się stad wydostać. Dopiero kiedy wsiadam do samochodu stojącego na podjeździe biorę głęboki oddech.

*Mati*

-Ciężki poranek? - pytam kiedy Rosie zatrzaskuje za sobą drzwi od strony pasażera.

-To wszystko jest ciężkie - odpowiada, ale kąciki jej ust idą lekko ku górze. -Dziękuję, że przyjechałeś.

-Przecież powiedziałem, że będę ci pomagać - ściskam lekko jej dłoń.

Je t'aime |Ekipa Friza|Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt