Epilog

1K 47 23
                                    


To były już trzy dni.

Bezwładne, pozbawione życia ciało Sophie przyodziane w biel leżało na kamiennym stole pośrodku mauzoleum dawnych królowych. Nagy wraz z Amazonką odprawiały rytuały za duszę setnej królowej. Duszący zapach kadzideł i świec unosił się powietrzu. Rozwiewał go jedynie wiatr dostający się do środka.

Król po cichej rozpaczy pogrążył się w pracy. Jedynie nocą przychodził do ukochanej i zostawał przy niej, aż na nieboskłonie nie zaczynały pojawiać się pierwsze promienie słońca. Wówczas nadchodził czas morderczych ćwiczeń, podczas których powalał co rusz kolejnych przeciwników. Żołnierze bali się stanąć w ringu naprzeciw króla. Już kilkoro straciło życie, a ci, co przeżywali, trafiali na ciężkie leczenie. Douro wraz ze swoim synem nie odchodzili od poszkodowanych. Wampiry słynęły ze swojej szybkiej regeneracji, ale jednak przy stanie, do którego doprowadzał Nicolas, ona potrafiła zawieść.

– Znów nie potrafiłem tego powstrzymać – zaczął Nicolas, opierając się plecami o zimny kamień. Siedział na podłodze przy stole w mauzoleum. Jedną nogę miał wyprostowaną zaś drugą zgiętą w kolanie. Niedbale rzucona marynarka leżała obok niego. – Dzisiaj zabiłem kolejnych dwóch. Jak tak dalej pójdzie, zanim się obejrzę, własnoręcznie wyrżnę całe wojsko. Mam wrażenie, że zaczynam stawać się taki jak kiedyś – westchną żałośnie. – Samo moje imię mroziło krew w żyłach. Ludzie woleli poderżnąć sobie gardło niż stanąć przeciw mnie. Czarna ospa przy mnie była delikatnym łaskotaniem. Aż ciężko uwierzyć, że minęło tyle wieków.

Przetarł dłonią posępną twarz i wstał. Delikatnie ujął dłoń zimną dłoń Sophie i kciukiem pogładził widniejące na niej ślady zębów. Tamtego dnia gdy tylko zorientował się, co się stało, zaczął kąsać ciało ukochanej wprowadzać do jej krwiobiegu niezliczone ilości jadu. Jednak się spóźnił. Ryk rozpaczy, jaki wówczas wydobył się z jego gardła, rozbrzmiał w całym zamku.

Nastał czas żałoby. Korytarze przyozdobiły czarne róże i materiały przysłaniające okna. Wielkie dzwony rozbrzmiewały głośno w wielkich miastach. Odpowiednia sekwencja uderzeń pozwalał zapoczątkować żałobę. Królewska flaga zawisła w połowie masztu.

– To moja wina – szepnął Nicolas. – Powinienem był coś zrobić. Szybciej zareagować. Stałem się słabym głupcem. Nie mogłem nawet uratować tej, którą tak bardzo kocham.

To był pierwszy raz kiedy powiedział jej to słowo. Do tej pory nie padło ono z ich ust, tylko szkoda, że tak późno. Przecież ona tego nie słyszała, a on żałował, że nie zdążył powiedzieć jeszcze tak wielu rzeczy. Zawsze sądził, że mają jeszcze tak wiele czasu przed sobą, ale właśnie on został im zabrany. W życiu Nicolasa nastał prawdziwy mrok.

Nicolas złożył pocałunek na czole Sophie, pogładził delikatnie pozbawione blasku ogniste włosy i przełknął tworzącą się w jego gardle gulę. Tak bardzo chciał móc cofnąć czas. Pragnął, chociaż ostatni raz spojrzeć na te pełne blasku zielone oczy i usłyszeć delikatny głos, który tak łatwo potrafił go uspokoić.

Właśnie setny raz chował żonę, ale to pierwszy raz czuł się tak żałośnie zagubiony i pełny złości. Pierwszy raz szczerze kochał swoją żonę.


***


Światło księżyca padało przez wysokie okna do sali balowej. Jedynym punktem oświetlenia były świece. Stały dookoła ciała zmarłej królowej. Była jedyną ubraną na biało osoba. Koronkowa prosta sukienka zakrywała jej ręce i nogi. Złota korona wysadzana kamieniami szlachetnymi i kolia pełna rubinów zdobiły jej urodę. W tym wszystkim idealnie odnajdował się jej ślubny pierścień. Wszyscy zebrani odziani byli w szaty pogrzebowe. Czerń królowała tego dnia wśród wampirów. Szkarłatne rurze zostały złożone przy Sophie, w dłoniach trzymała jedną białą, którą Nicolas umieścił w jej dłoniach.

Nagy pogrążona w smutku ocierała łzy, trzymając się ramienia Thomasa, Antonio stał przy boku swego ojca, który z kamienną twarzą wpatrywał się w pozbawioną kolorów twarz ukochanej. Nicolas czuł się zagubiony. Odgrywał swoją rolę przed zebranymi, ale w środku wręcz wrzeszczał. Gdyby Dekiena nie popełniła samobójstwa na jego oczach, właśnie nadszedł moment, w którym własnoręcznie rozszarpałby ją bez żadnego wyrzutu.

– Jak myślisz, jako kto się odrodzi? – zapytała szeptem Nagy.

– Na pewno, jako coś pięknego – odparł Thomas, gładząc ramię dziewczyny.

Uśmiechnęła się przez łzy.

– Jak się on trzyma? – zapytała, kierując swój wzrok na Nicolasa stojącego niczym posąg. Mówił i reagował jedynie gdy wymagała od niego tego sytuacja. Przeżywał tę tragedię, jak nikt inny, ale dusił w sobie tyle emocji. – Widziałam jedynie, jak zakradał się do mauzoleum.

– Jest jak duch – wyznał. – Naprawdę ją kocha.

Gdy księżyc oświetlił ciało Sophie rozbrzmiała pieśń w prastarym języku. Składała ona hołd zmarłej i głosiła jej nowe lepsze życie. Wampiry wierzyły w odrodzenie.

Po kilku minutach zapadła cisza. Rozbrzmiał głęboki oddech. Zebrani spojrzeli na siebie, po czym wszystkich spojrzenia utkwiły w Sophie. Jej oczy otworzyły się gwałtowni, ukazując szkarłatną barwę jednego oka i lazurowy błękit drugiego. Jej włosy w jednym momencie nabrały swego ognistego koloru, na policzkach powrócił róż, a usta na nowo przybrały swą czerwoną barwę.

– Sophie! – rozbrzmiał zszokowany głos Nicolasa, który w wampirzym tempie znalazł się przy ukochanej. 

Kochani właśnie nadszedł czas Epilogu

اوووه! هذه الصورة لا تتبع إرشادات المحتوى الخاصة بنا. لمتابعة النشر، يرجى إزالتها أو تحميل صورة أخرى.

Kochani właśnie nadszedł czas Epilogu. Miał to ogólnie być 33 rozdział, ale wpadłam na inny pomysł. Więc tym razem jest trochę prościej. 

Właśnie zakończyliśmy przygodę z 1 częścią Poślubionej Mroku noszącą tytuł Szkarłatny pocałunek, teraz wyczekujcie prologu do drugiej części Naznaczonej ciemnością. Będzie ona tutaj kontynuowana. 

Mamy 201 stron w Wordzie i ponad 60 000 tysięcy słów. Myślę, że nie jest najgorzej! 

Dziękuję wszystkim, którzy są tu od początku i tym którzy dotrwali do tego momentu. Mam nadzieje, że zostaniecie tu jeszcze odrobinę dłużej. 

Poślubiona mroku - Szkarłatny pocałunek  Tom 1حيث تعيش القصص. اكتشف الآن