Rozdział 2

2.1K 78 6
                                    


Lot trwał już dobre kilkanaście godzin. Było to wystarczająco dużo, by Sophie zdążyła przeczytać dwie obszerne książki i podjąć kilka prób dowiedzenia się gdzie wylądują. Gdy zatrzymali się przed lotniskiem w Seattle, była zdziwiona. Nie spodziewała się tego, od razu naszły ją czarne myśli, ale zwalczyła je i wsiadła na pokład metalowego ptaka.

Gdy otworzyła oczy po krótkiej drzemce i wyjrzała za okno i dostrzegła, że samolot zaczął już lądować. Ucieszyła się na myśl, że po tylu godzinach w przestworzach będzie mogła wziąć głęboki oddech, świeżego powietrza będąc pewną, że wciąż będzie żyć. Od zawsze uważała, że to właśnie samolot był najniebezpieczniejszym środkiem transportu. Przecież podczas wypadku lotniczego miała najmniejsze szanse na przeżycie!

– Tato, dokąd lecimy? – zapytała Sophie, spoglądając na siedzącego niedaleko niej ojca.

– Za chwilę lądujemy więc sądzę, że wytrzymasz te kilka minut. – Ian spojrzał poirytowany w stronę córki zza ekranu laptopa. Miał nadzieję, że przestanie zadręczać go tymi bezsensownymi pytaniami i zajmie się czymś pożyteczniejszym.

Sophie nie liczyła na konkretną odpowiedź, ale jak zawsze żywiła nadzieję, że może coś choćby na krótką chwilę się zmieni, lecz wiedziała, iż potrzebowałaby czegoś więcej od krótkiego pytania, którego zapewne jej ojciec wolałby nie słyszeć. Od lat marzyła o tym samym ojcu, jakim był dawniej, pamiętała jak przez mgłę wspólne spacery po szkole czy zabawy w jeziorze podczas wizyt u dziadków. Oboje wówczas byli inni. Życie wydawało okryte kolorowymi barwami, a śmiech brzmiał znacznie lepiej. Już nie pamiętała, kiedy ostatni raz się wspólnie śmiali. 

Gdy samolot się zatrzymał, szybko spakowała do torby kilka swoich rzeczy, które porozrzucała na sąsiednim fotelu i za ojcem popędziła do wyjścia. Stając na metalowych schodach, zdziwiła się, widząc jedynie zielone pola i zbocza gór porośnięte przez drzewa i trawy. Nigdy nie wpadłaby, że ojciec mógłby wywieść ją w takie miejsce.

– Pośpiesz się Sophie – Ian popędził córkę, zatrzymując się obok samochodu stojącego przy brukowanej drodze, witając się z młodym mężczyzną ubranym w idealnie skrojony garnitur.

Widząc tę sytuację, popędziła do ojca, zaciskając rękę na pasku swojej torby.

– Dzień dobry – przywitała się z nieznajomym szatynem o ciemnych niczym noc oczach.

– Witam. – Skinął w jej stronę głową. – Są państwo oczekiwani już od rana. Chciałbym ruszyć jak najszybciej. Czeka nas długa droga do zamku i mam nadzieję, że zdążymy przed zmrokiem.

Sophie zdziwiła się, słysząc słowa mężczyzny, miała wrażenie, że źle usłyszała przecież, jak to mogłoby być możliwe, a co najważniejsze kto ich oczekiwał? W ciągu sekundy do jej głowy napłynęły setki pytań. Nie wiedziała co się dzieje no bo przecież nigdy nie wyjeżdżała z ojcem w takie miejsca, a zwłaszcza poza granice Stanów Zjednoczonych. Do tej pory najdalszym miejsca, w jakim była było Port Angeles, nigdy nie opuszczała stanu, a co dopiero mówiąc o kraju. W jaki sposób odczuwała strach przed nową przygodą, chciała przewinąć czas do momentu, w którym dowie się gdzie i dlaczego jest. Mimo prób podczas lotu niczego z ojca nie wyciągnęła, co ją wręcz irytowało. Nie znosiła bycie nieświadoma swojego położenia, no bo przecież kto by chciał odbyć tak długą podróż, nie wiedząc gdzie, jest jej koniec.

Siadając na skórzanej kanapie z tyłu samochodu, oparła głowę o chłodną szybę i przyglądała się krajobrazu za oknem. Cały czas mijali pola, lasy i wysokie góry, których byli coraz bliżej. Widziała jak wąska droga, którą jechali, prowadziła właśnie między tymi stromymi szczytami. Kilkakrotnie chciała się odezwać, ale za każdym razem wręcz gryzła się w język, nie chciała jeszcze bardziej zdenerwować ojca. Tyle razy miała ochotę mu się sprzeciwić, ale rezygnowała z tych pomysłów, przypominając sobie o jego cierpieniu. Przecież on też stracił tak ważną osobę, którą bezgranicznie kochał. Starała się być dla niego jak najmniej zauważalna zwłaszcza od momentu, kiedy zdała sobie sprawę, że jego tęsknota tak szybko nie minie, zwłaszcza biorąc pod uwagę, to jak bardzo była podobna do własnej matki, czasami miała wrażenie, że jest jej odbiciem lustrzanym.

Jechali po coraz bardziej stromych zboczach, a Sophie coraz częściej walczyła z opadającymi powiekami. Nawet się nie zorientowała, gdy w samochodzie rozbrzmiały odgłosy rozmowy a jej oczy zamknęły się, prowadząc ją w objęcia Morfeusza.


***


Chłód, jaki otulił cało Sophie, powodował co chwilę przechodzącą ją dreszcze. Zmuszona do uniesienia ociężałych powiek dziewczyna ziewnęła zaspana i poprawiła się na skórzanym siedzeniu. Spoglądając na zegarek w swoim telefonie, zdziwiła się, widząc, wybijając północ. Musieli jechać co najmniej kilka dobrych godzin, a wyglądając przez szybę, nie widziała końca drogi.

– Długo jeszcze będziemy jechać? – zapytała, prostując się.

– Witamy wśród żywych panienko – zaśmiał się młodzieniec ze swojego żartu, a Ian dołączył do niego, udając. Sophie skrzywiła się na ten dźwięk, nigdy nie lubiła, gdy ojciec udawał śmiech. - Praktycznie jesteśmy na miejscu. – wskazał palcem na jakiś punkt, w którego oddali w tamtym momencie Sophie jeszcze nie dostrzegała.

Po krótkiej chwili między szczytami wyłonił się potężny zamek częściowo połączony murami z górą, na której się wznosił. Z takiej odległości, dostrzegała most, który mieścił się na potężnych skałach, prowadząc prosto do bram majestatycznej budowli.

Zauroczona widokiem wpatrywała się w obraz przed sobą. Nie sądziła, że kiedykolwiek będzie miała okazję być w takim miejscu, odnosiła wrażenie, jakby stała się częścią jakiejś przygodowej historii, nie mogła się doczekać przekroczenia tych murów.


Nie jest to najlepszy rozdział, jaki w życiu napisałam, ale żywię nadzieję, że też nie zalicza się do jednego z najgorszych

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Nie jest to najlepszy rozdział, jaki w życiu napisałam, ale żywię nadzieję, że też nie zalicza się do jednego z najgorszych. Mam nadzieję, że wam się, choć odrobinę spodobał i podzielicie się ze mną swoją szczerą opinią.

Poślubiona mroku - Szkarłatny pocałunek  Tom 1Where stories live. Discover now