Rozdział 29

750 34 11
                                    



Nagy leżała pośród miękkich pierzy w łóżku księcia. Thomas nie opuszczał jej na krok, bacznie oczekując na najmniejsze wykrzywienie na jej twarzy. Już od kilku godzin leżała pogrążona we śnie pozwalając swojej magii na znalezienie w niej miejsca na nowo. Stała się naczyniem mocy potomkiń potężnych rodów, przez co na nowo musiała oswoić swoje siły.

Thomas gładził jej blond loki, co chwilę szepcząc do jej ucha, jakby bał się, że ktoś usłyszy jego słowa. Byli sami w komnacie, a mimo to czuł się, jakby zaraz miał zostać nakryty przez rodzica na czymś nieodpowiednim. Oczywiście nigdy nie mogłoby to mieć miejsca. Jego ojciec wiele lat temu zginął z rąk zdziczałego Lykana, który wtargnął na wampirze ziemie, zaś matka została wysłana do Pałacu Lodów znajdującego się w sercu Himalajów, były to niemal święte ziemie. Gościła u księżnej Tsery, jedynej siostry wampirzego króla i nie opuszczała mroźnych murów swojego nowego domu.

Słysząc ciche jęki Nagy, Thomas automatycznie się podniósł i nachylił nad głową dziewczyny.

– Nagy, otwórz oczy – powiedział, gładząc jej włosy. – Słyszysz mnie...?

Dźwięki dochodziły do niej stłumione, ale z każdą sekundą się wyostrzały. Jej głowa wciąż pulsowała, ale było to znośne i niemal możliwe do zignorowania. Otworzyła oczy, po czym szybko je zmrużyła. Mimo ciemności panujących na zewnątrz pokój oświetlała lampa stojąca przy łóżku. Miała ostre światło, które raziło jej oczy. Thomas ją wyłączył, zastępując stłumionym światłem dobiegających z mosiężnych kinkietów misternie wykutych w ogniu kilka wieków wcześniej. Kiedyś używane do świec, które z czasem zastąpiły żarówki.

– Długo spałam? – zapytała, szukając wzrokiem zegarka, stojącego na jednej z półek wypełnionej książkami. Niestety odległość była zbyt duża, by mogła dostrzec wyraźnie wskazówki.

– Prawie osiem godzin – odparł Thomas, pomagając jej wygodnie usiąść na łóżku.

Zaskoczona Nagy nabrała powietrza w płuca.

– Nie sądziłam, że tyle mi to zajmie – szepnęła do siebie. Mimo jej cichego głosu Thomas wyraźnie słyszał jej słowa.

– Twój organizm potrzebował trochę czasu, by dostosować się do nowej sytuacji. – Uśmiechnął się słabo.

Nie wiedział dokładnie, co się wydarzyło w mauzoleum, ale wyraźnie wyczuwał ogromne pokłady nowej mocy płynącej w żyłach Nagy. Było to niepokojące, a zarazem ekscytujące. To właśnie ona okazała się jej godna.

– Gdzie jest Biała księga? – zapytała, spoglądając na Thomasa.

Przeczesał swoje rozczochrane włosy i westchnął.

– Król osobiście odniósł ją na miejsce. Wydał rozkaz – Spojrzał niepewnie na Nagy. – Ma zostać ona na swoim miejscu. Jeśli będziesz jej potrzebować, to jedynie w podziemiach możesz ją analizować.

Westchnęła rozdrażniona. Nie była zadowolona na myśl o długich marszach podziemnymi labiryntami. Wolałaby mieć Białą księgę pod ręką. Byłoby to o wiele wygodniejsze.

– Wiadomo z jakiego powodu?

Thomas, skiną głową.

– Kolejny zaginiony – wyznał szybko. Poczuła, jak przechodzą przez nią zimne dreszcze.

Brakowało Dekienie jedynie trzech ofiar. To wszystko zaczęło pędzić w zaskakującym tempie i pozostawało niewiele czasu. Nagy mimo protestów Thomasa wyskoczyła z łóżka i niczym torpeda wybiegła z pokoju. Chłopak pędził za nią, próbując ją zatrzymać, ale jego wysiłki były daremne. Młoda czarownica zatrzymała się przy jednych z drzwi w zachodnim skrzydle. Należały one do Amazonki. Zaczęła pukać natarczywie.

Poślubiona mroku - Szkarłatny pocałunek  Tom 1Where stories live. Discover now